Magdalena Fręch oraz Katie Boulter dostały się do głównej drabinki poprzez eliminacje. Polka pokonała w pierwszym meczu Diane Parry, a w drugim dostała walkowera od swojej rywalki - Claire Liu. Brytyjka z kolei okazała się lepsza od Zhuoxuan Bai oraz Kamilli Rachimowej. Trzeba też przyznać, że los uśmiechnął się do obu zawodniczek. W pierwszej rundzie mogły trafić na zdecydowanie bardziej wymagające rywalki. Na przeciwniczki z eliminacji czekały: Barbora Krejcikova, Jelena Ostapenko, Ons Jabeur, Marie Bouzkova, Caroline Garcia i Jennifer Brady. Była też jedna wolna para, którą miały stworzyć kwalifikantki. Tak się złożyło, że trafiły do niej właśnie Fręch i Boulter. Obie Panie wiedziały już przed startem, że w drugiej rundzie czeka na nie piekielne wyzwanie w postaci Aryny Sabalenki. Liderka rankingu WTA rozgromiła dzisiaj Sofię Kenin i spoglądała, z kim przyjdzie jej się zmierzyć w kolejnym spotkaniu. Duża liczba przełamań w pierwszym secie, większość na niekorzyść Magdy Polsko-brytyjskie starcie rozpoczęło się znakomicie dla zawodniczki KS Górnik Bytom, która wygrała 7 punktów z rzędu i szybko objęła prowadzenie 2:0. W kolejnych gemach nastąpił jednak zwrot akcji. Rywalka wyraźnie się rozkręciła, zaczęła rozrzucać naszą tenisistkę po korcie i szybko odrobiła straty. Później poszła za ciosem i ponownie przełamała naszą zawodniczkę. Brytyjka zanotowała w tym okresie passę 11 zdobytych punktów po kolei. W szóstym gemie liczyliśmy na kolejny zwrot akcji, gdyż Magdalena miała break pointa, ale jedno z zagrań posłała zdecydowanie za krótko i rywalka wybroniła się kończącym atakiem. Potem Boulter dograła gema na swoją korzyść i powiększyła prowadzenie do wyniku 4:2. Fręch miała czego żałować, bo mogła zdecydowanie więcej ugrać dla siebie przy tych punktach. Chwilę później Magda prowadziła 30-0 przy własnym podaniu, ale potem wyraźnie się zagubiła i straciła przewagę. Gem rozstrzygnął się dopiero na przewagi, na szczęście z pozytywnym skutkiem dla 25-latki urodzonej w Łodzi. Tym samym przerwała passę 4 wygranych gemów z rzędu przez rywalkę. W kolejnym gemie Boulter zaczęła trochę pomagać, a Polka otrzymała dwie okazje na przełamanie. Po jednym z prostych błędów Brytyjki udało się wyrównać stan rywalizacji na 4:4. Niestety Magda nie nacieszyła się zbyt długo z dobrej serii. W kolejnym gemie doszło do przełamania jej serwisu i Katie serwowała po zwycięstwo w secie. Dopięła swego - wygrała pierwszą partię 6:4. Wykorzystanie słabszego fragmentu rywalki w drugiej partii Początek drugiego seta pachniał podobnym rozpoczęciem, co w przypadku inauguracyjnej partii. Magdalena Fręch pewnie wygrała swój gem serwisowy do zera, a później miała łącznie trzy okazje na prowadzenie 2:0. Niestety, Katie Boulter wybroniła się i wygrała tego bardzo wyrównanego gema. W kolejnym poszła za ciosem i przełamała naszą reprezentantkę. Znowu obserwowaliśmy w tym fragmencie zbyt pasywną grę ze strony 25-latki pochodzącej z Łodzi. Przy serwisie rywalki Polka docisnęła, zagrała mądrze. Udało się wykorzystać trzeci break point i powrócić do stanu równowagi w drugim secie. Po raz kolejny pozytywny skutek objawił się w momencie, gdy nasza zawodniczka zagrała wysoką piłkę w okolice linii końcowej i rywalka w tej sytuacji nieco się zagubiła, przez co nieczysto odbiła piłkę. Potem Magda dołożyła gema przy swoim podaniu i zrobiło się 3:2 dla trzeciej rakiety Polski. To był moment, gdy gra Boulter wyraźnie się rozregulowała. Cały czas próbowała przejmować inicjatywę w wymianach swoją agresywną grą, ale popełniała przy tym sporo błędów. Fręch starała się grać cierpliwie, wydłużać wymiany. To się opłaciło - Polka ponownie przełamała swoją rywalkę i wyszła na prowadzenie 4:2. Przy ostatnim punkcie dopisało też szczęście, bo piłka po zagraniu Katie uderzyła w taśmę, ale została po jej stronie. W kolejnym gemie toczyła się walka o przetrwanie. Nie pomagały Magdzie podwójne błędy serwisowe, w efekcie czego rywalka miała break pointa. Na szczęście w decydującym fragmencie gema powrócił serwis, pojawił się nawet as dający przewagę, a chwilę później Brytyjka popełniła prosty błąd i dała prowadzenie 5:2 zawodniczce klubu KS Górnik Bytom. Później obie tenisistki solidarnie utrzymały własne podania i w efekcie - Polka wygrała seta 6:3. W ostatnim gemie, przy serwisie 25-latki, nie obyło się jednak bez emocji. Gra toczyła się na przewagi, a Fręch wykorzystała dopiero piątą szansę na zakończenie partii. Decydujący set pod dyktando Brytyjki O losach pojedynku miał zadecydować trzeci set. Ten rozpoczął się najgorzej jak mógł, bowiem szybkie prowadzenie 3:0 objęła Katie Boulter, grając o wiele lepiej niż to miało miejsce w drugiej partii. W tym momencie zastanawialiśmy się czy nastąpi jakaś reakcja ze strony 25-latki pochodzącej z Łodzi. Po krótkiej przerwie i zmianie stron udało się w końcu otworzyć wynik w trzeciej partii przy swoim podaniu, ale chwilę później wygranym gemem odpowiedziała Boulter i mieliśmy 4:1 dla Brytyjki. W szóstym gemie decydującej partii Katie ponownie przełamała i serwowała po zwycięstwo w meczu. W tym momencie wydawało się, że nie ma już drogi powrotnej dla naszej zawodniczki w tym meczu. Niespodziewanie jednak 25-latka odrobiła jedno przełamanie, ale chwilę później rywalka Polki dokończyła spotkanie i wygrała trzeciego seta 6:2. W nagrodę zmierzy się z liderką rankingu WTA - Aryną Sabalenką. W poniedziałek do rywalizacji ruszy Iga Świątek. Nasza najlepsza tenisistka zagra w pierwszej rundzie z Sarą Sorribes Tormo. Z kolei mecz drugiej fazy rozegra tego dnia Magda Linette. Jej przeciwniczką będzie Jennifer Brady. Mecz pierwszej rundy WTA 1000 w Pekinie: Magdalena Fręch (Polska) - Katie Boulter (Wielka Brytania) 4:6, 6:3, 2:6