Tenisistka z Raszyna za dwa tygodnie, znów w trakcie Rolanda Garrosa, skończy 23 lata, w turniejach WTA rywalizuje już szósty sezon, a zarazem w tym czasie przegrała tylko dwa spotkania z zawodniczkami młodszymi od siebie. Najpierw, w sierpniu zeszłego roku, w Cincinnati z Coco Gauff. W styczniu zaś w Melbourne z Lindą Noskovą. Oba były trzysetowe, zarazem raczej stanowiły wyjątek od reguły w starciach z tymi rywalkami, bo później Polka ograła je po dwa razy. Dla Gauff Iga jest zaś koszmarem, pozbawia ją najcenniejszych tenisowych łupów. Chyba nawet większym, niż dla naszej tenisistki stała się Jelena Ostapenko. 9:1 w meczach, 19:2 w setach. Przewaga Świątek nad Gauff jest przytłaczająca. Czy to się może zmienić? Tamto zwycięstwo w Cincinnati zbiegło się akurat z najlepszym w karierze okresem Gauff oraz nieco słabszym Polki. 19-letnia wówczas Amerykanka miała serię 16 kolejnych zwycięstw, w tamtym okresie wygrała turnieje w Waszyngtonie, Cincinnati i Nowym Jorku. Miała nawet wielki apetyt na zakłócenie rywalizacji między Świątek i Sabalenką, ale Polka dość łatwo zastopowała ją w półfinale w Pekinie. To warto podkreślić: półfinał turnieju rangi WTA 1000. Tu stoczyły bowiem niemal połowę swoich pojedynków. Już wcześniej z obozu Igi Świątek płynęły sygnały, że spośród tenisistek z czołówki, właśnie gra Coco Gauff Polce odpowiada najbardziej. Mimo, że Amerykanka potrafi też świetnie serwować, ale jednak wiele zawodniczek wykorzystywało jej problemy z forhendem i uderzaniem niskich piłek. W karierze spotykały się dziesięć razy, zaczęły od... półfinału w Rzymie w 2021 roku. I bilans jest dla 20-latki trochę jednak wstydliwy: jedno zwycięstwo i dziewięć porażek. 2:19 w setach. - Iga jest trudnym przeciwnikiem, szczególnie na takiej nawierzchni. Nie bez powodu jest numerem 1. Czuję jednak, że z każdym meczem jestem coraz lepsza - mówiła Gauff po wtorkowym zwycięstwie z Qinwen Zheng. Wyjątkowe turnieje, wyjątkowe ich etapy. Amerykanka wpadła w sidła Igi Świątek Być może mniej bolesne dla Amerykanki byłyby te porażki wówczas, gdyby na Igę wpadała dopiero w finale. Choć przecież Polka potrafi grać o tytuły jak nikt inny, rzadko kiedy przegrywa te batalie. Coco też w finałach ma świetny bilans - 7 zwycięstw, 1 porażka, a ten jedyny przegrała oczywiście z Igą. W Paryżu, dwa lata temu. Amerykanka od września zeszłego roku jest stale w czołowej czwórce rankingu, wcześniej była w niej tylko przez moment pod koniec 2022 roku. Nigdy jednak wyżej niż na trzeciej pozycji. I gdy losowane są drabinki, w półfinale może wpaść na Igę lub Sabalenkę. Z tą drugą ma jakieś szanse, pierwsza stała się jej przekleństwem. W turniejach WTA 1000 Coco po raz szósty awansowała do półfinału, po raz piąty o finał zagra z Polką. W Cincinnati wygrała z nią ten jeden jedyny raz, wszystkie pozostałe przegrała do zera: trzy lata temu w Rzymie, w zeszłym roku w Dubaju i Pekinie. To się jednak może zmienić, kluczową rolę pełni tu sama Gauff, ale także i... Aryna Sabalenka. Gauff czy Sabalenka? Ważna batalia tuż przed startem Rolanda Garrosa Obie toczą właśnie walkę o pozycję światowej dwójki, nieznaczną przewagę ma obecnie Białorusinka. Jeśli jednak przegra swój ćwierćfinał z Jeleną Ostapenko, Amerykance do wyprzedzenia jej wystarczy "tylko" pokonać Igę - wtedy w Paryżu zostanie rozstawiona z numerem dwa. I to Sabalenka będzie drżeć, by w półfinale nie trafić na Polkę. Jeśli Sabalenka wygra ćwierćfinał, ale przegra półfinał (z Danielle Collins lub Wiktorią Azarenką), Amerykanka też znajdzie się przed nią - o 20 punktów. Możliwe jednak, że do takiej roszady dojdzie dopiero po French Open. Tam Sabalenka znów zagra z większą presją, ona rok temu przegrała dopiero w półfinale, Gauff zaś o rundę wcześniej. To kolejne 350 punktów. Amerykanka ma więc wszystko w swoich rękach, by z Polką grać właśnie o tytuły. Musi w czwartek po godz. 15 "tylko" ją pokonać.