Cameron Norrie, Andriej Rublow, Grigor Dimitrow i wiele innych nazwisk ze ścisłego światowego topu. To gracze, których w przeszłości ogrywał Kyle Edmund - 29-letni Brytyjczyk, a więc zawodnik wciąż w bardzo dobrym wieku. Oczywiście na szczycie tej listy jest Novak Djoković, pokonany w Madrycie, ale też i w kilku innych turniejach Serb miał z tym rywalem ciężkie przeprawy. Minęło kilka lat, Djoković wciąż jest na topie, Edmunda próżno szukać wśród 300 najlepszych zawodników świata. Ten deblowy mistrz French Open i US Open ze zmagań juniorskich wypadł z gry jesienią 2020 roku, gdy był w TOP 50 rankingu ATP. Kontuzja prawego nadgarstka wyłączyła go z touru na niemal dwa lata, później znów się odezwała. I choć od roku wszystko jest już w porządku ze zdrowie, a umiejętności na pewno nie stracił, to do dawnej dyspozycji wrócić nie potrafi. Rewanż za Sioux Falls. Role w Wirginii się odwróciły. Maks Kaśnikowski mierzył się z dawną 14. rakietą świata Co innego Maks Kaśnikowski - to nasza nadzieja na to, by w czołowej setce rankingu ATP znów był młody zawodnik z Polski. Zmierza śladami Huberta Hurkacza, on też w wieku 20-21 lat udanie budował rankingu w challengerach. Kaśnikowski ma zapewniony start w eliminacjach Australian Open, za ocean poleciał na trzy turnieje po nieudanej próbie przebicia się przez kwalifikacje Mastersa w Szanghaju. W Calgary był o jedną piłkę od półfinału, w Sioux Falls wpadł właśnie na Edmunda, który dostał dziką kartę. I o ile Polak pierwszego seta wygrał tam 7:6, to później coraz wyraźniej swój kunszt pokazywał Brytyjczyk. I to on awansował dalej. Los połączył ich obu także w kolejnym turnieju, w Charlottesville. Mało tego, znów w pierwszej rundzie. Tym razem Edmund nie dostał dzikiej karty, musiał grać w eliminacjach, ale wygrał w nich dwa spotkania. I mimo wszystko do starcia z Kaśnikowskim przystąpił jako faworyt. Tym razem role się jednak odwróciły, także i przebieg całego spotkania. Siedem obronionych break pointów, a na końcu trzy kolejne. Żelazne nerwy Maksa Kaśnikowskiego Pierwszego seta zapisał po stronie swoich plusów właśnie Brytyjczyk, wygrał go 6:4, zdecydowało przełamanie w dziesiątym gemie. Maks miał piłkę na 5:5, ale akcję, nie za bardzo wiadomo z jakiego powodu, przerwał arbiter. I nakazał jej powtórzenie, Polak stracił punkt. W drugiej partii Polak też był w stanie przegrać trzy gemy z rzędu, ale wtedy tylko stracił swój zapas. A później po raz drugi przełamał Edmunda i wygrał 6:4. Decydował więc trzeci set, jak w Sioux Falls. Wygrany przez Polaka najwyżej, bo 6:2, ale też bardzo trudny. W pięciu kolejnych gemach szansę mieli obaj, Kaśnikowski obronił siedem break pointów. Sam miał sześć szans na przełamanie serwisu Brytyjczyka i dwie wykorzystał. I już cennego zwycięstwa odebrać sobie nie dał. W całym spotkaniu obronił aż 14 z 19 piłek, gdy Edmund mógł go przełamać. W drugiej rundzie challengera ATP 75 w Kaśnikowski zmierzy się z młodym Amerykaninem Ethanem Quinnem.