Siedem kolejnych zwycięstw - to najlepsza seria Chwalińskiej od jej powrotu na kort 17 miesięcy temu, po przerwie spowodowanej operacją kolana. To właśnie wtedy straciła miejsce w gronie dwustu najlepszych tenisistek świata, choć z wielkoszlemowymi turniejami - w Paryżu i Londynie - miała kontakt dzięki dzikim kartom. Ale tylko dwa razy, na eliminacje US Open już jechać nie mogła, nie zdołała odbudować swojego rankingu. Utalentowana 22-latka, urodzona w Miechowie, wychowana w Dąbrowie Górniczej, a mieszkająca w Bielsku-Bałej, długo wracała do dawnej dyspozycji. Coś zatrybiło w końcu w sierpniu zeszłego roku w WTA 125 w Kozerkach, ale przełom nastąpił w tym roku. W styczniu w Porto, gdy w halowych zmaganiach ITF W75 dotarła do finału. Przegrała wtedy nie tylko z Jessicą Bouzas Maneiro, niedawną sensacyjną pogromczynią Markety Vondrousovej w Wimbledonie, ale też z własnym zdrowiem. Bo to była największa przeszkoda Chwalińskiej w kilku kolejnych turniejach. Udany powrót Mai Chwalińskiej do Porto. To tu zagrała w swoim pierwszym tegorocznym finale Ostatnio jest jednak pod tym kątem z Polką lepiej, rzadziej też decyduje się na łączenie singla z deblem, co też powiększa zmęczenie. A gdy trzeba, potrafi podjąć radykalną decyzję, jak w Portugalii. Chwalińska wróciła do Porto po niemal sześciu miesiącach, znów zagrać turniej rangi ITF W75 na kortach twardych. Tym razem już jako tenisistka z początku trzeciej setki rankingu, wtedy korzystała z zamrożonego rankingu. No i podbudowana świetnymi ostatnio wynikami na mączce, z wygraną w zawodach w Montpellier. To dzięki tamtej zdobyczy 22-latka awansowała w ostatnim rankingu WTA na 202. miejsce i de facto zapewniła sobie miejsce w kwalifikacjach US Open. To z kolei oznacza, że w Nowym Jorku odbuduje się też... finansowo. Przez ponad sześć miesięcy tego roku zarobiła nieco ponad 36 tys. dolarów brutto, za samo przystąpienie do eliminacji US Open dostanie czek na ok. 23-24 tys. dolarów. W Porto był deblowa partnerka Igi Świątek z czasów juniorskich spisuje się kapitalnie, w dwóch meczach oddała rywalkom zaledwie pięć gemów. W środę pokonała Gruzinkę Mariam Bolkwadze 6:1, 6:1, w czwartek uporała się z młodszą od siebie o kilkanaście miesięcy Chorwatką Antonią Ružić 6:3, 6:0. A to tenisistka nieco wyżej notowana od Polki, niegdyś uważano w Chorwacji, że może pójść w ślady Donny Vekić, półfinalistki ostatniego Wimbledonu. Jako 17-latka zagrała w reprezentacji w Fed Cupie w meczu z Ukrainą, po drugiej stronie siatki stały wtedy Marta Kostiuk i Katarina Zawacka. A młode Chorwatki wygrały debla w dwóch setach. Świetny mecz 22-latki z Bielska-Białej. Siódmy set w tym roku wygrany 6:0 Z Ružić Chwalińska miała w marcu zeszłego roku w czeskich Říčanach, wtedy się jednak rozchorowała, oddała walkowera. Ale już w maju tego roku, w kwalifikacjach w Wiesbaden, ograła Chorwatkę 6:3, 6:2. Dziś w Porto było bardzo podobnie, od stanu 4:3 dla Polki w pierwszym secie było to już jednostronne widowisko. Drugą partię Chwalińska zaś wygrała 6:0, wyszła nawet obronną ręką z sytuacji, gdy w piątym gemie przegrywała przy swoim serwisie 0:40. Obroniła trzy break pointy, ani razu nie dała się przełamać w całym spotkaniu. Awansowała po 70 minutach spędzonych na korcie. Później Chwalińska miała jeszcze raz wyjść na kort - do ćwierćfinału debla. Wspólnie z Czeszką Gabrielą Knutson uznały jednak, że lepiej odpuścić parze holendersko-hinduskiej Arianne Hartono/Prarthana Thombare. Obie awansowały bowiem do ćwierćfinału, w piątek powalczą o półfinał. A rywalką Chwalińskiej będzie tu rozstawiona w singlu z dwójką... Hartono (WTA 160). Polka jednego może być już pewna - w najbliższym rankingu wreszcie znajdzie się w TOP 200. W tym wirtualnym jest obecnie 196., wyprzedzić ją mogą co najwyżej cztery tenisistki występujące obecnie w różnych turniejach. Najdłuższa od stycznia 2022 roku, gdy wygrałą osiem kolejnych potyczek