Początek wieczornego meczu, rozgrywanego przy sztucznym oświetleniu na korcie centralnym, był dość obiecujący dla polskich kibiców. Panfil objął szybko prowadzenie 4:1, a następnie podwyższył je na 5:3. jednak wtedy Brown wziął się na skutecznie za odrabianie strat, wychodząc na 6:5. Chwilę później Niemiec wykorzystał pierwszego setbola na 7:5, po 50 minutach wyrównanej walki. Druga partia była wyrównana tylko w pierwszych trzech gemach, bowiem od stanu 2:1 tenisista z Bytomia stracił kolejne pięć gemów i mecz, po godzinie i 10 minutach. - Szkoda niewykorzystanej szansy z pierwszego seta, bo było naprawdę blisko i nie wiadomo jak by się dalej wszystko potoczyło, gdybym wygrał seta. Właśnie przy 5:3 nagle zaczął zawodzić mnie serwis, a on od razu poczuł krew i zaczął mnie jeszcze bardziej dociskać. No i udało mu się odwrócić wynik, niestety. W drugim secie też był taki moment, w którym jakby wrzucił szósty bieg i mi nagle odjechał - powiedział Panfil. Brown wystąpił w stroju z logiem trupiej czaszki z rakietami skrzyżowanymi tuż pod nią zamiast kości piszczeli na piersi, podobnie jak jego rodak i partner w rywalizacji deblowej Jan-Lennard Struff. Najwyżej rozstawiony w imprezie Niemiec wygrał we wtorek pięć pierwszych gemów z Włochem Roberto Marcorem, po czym jego rywal skreczował. - Gram w strojach nowej firmy wchodzącej na rynek sportowy, którą założyło kilku zawodników. Podobają mi się ich rzeczy, więc je noszę od kilku miesięcy. Poza tym mam tylko jednego sponsora, to browar z mojego rodzinnego miasta Warsteinu, którego nazwę mam na boku czapki, o proszę - mówił na konferencji prasowej wyraźnie zrelaksowany Struff. Po temacie piwnym, widząc jednego z dziennikarzy ubranego w czerwoną koszulkę w barwach Bayernu Monachium zapytał go o to, co sądzi o przejściu do bawarskiego klubu Roberta Lewandowskiego. Po odpowiedzi potwierdzającej słuszność decyzji czołowego polskiego piłkarza wyraźnie się zamyślił. - A co ja o tym myślę? Cóż, sam nie wiem, jestem kibicem Borussii Dortmund - odpowiedział. Wtorek nie był zbyt szczęśliwym dniem dla polskich tenisistów, których szóstka wystartowała w turnieju głównym - trzej posiadacze "dzikich kart" i trzej zwycięzcy kwalifikacji. Porażki w pierwszej rundzie ponieśli trzej zawodnicy wyłonieni z eliminacji: Marcin Gawron, Błażej Koniusz i Mateusz Kowalczyk, a także młody szczecinianin Rafał Teurer. Jako jedyny w singlu awansował do 1/8 finału Kamil Majchrzak, świeżo upieczony złoty medalista wrześniowych Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Nankinie. 18-letni zawodnik objęty programem Siemens Tennis Team Polska otrzymał od organizatorów, a za tę specjalną przepustkę odwdzięczył się wygraną w pierwszej rundzie z Chorwatem Antonio Veicem 6:2, 2:6, 6:4. W czwartek o ćwierćfinał szczecińskiej imprezy będzie walczył z Francuzem Axelem Michonem, który na otwarcie wyeliminował rozstawionego z numerem pięć Niemca Andreasa Becka. Dzień wcześniej wystąpi w 1/4 finału debla, razem z Janem Zielińskim, brązowym medalistą z Nankinu. Duet 18-latków spotka się o godzinie 19.00 na korcie centralnym z australijsko-nowozelandzką parą Rameez Junaid i Michael Venus (nr 3.). Drugim polskim akcentem w środowym planie gier jest mecz pierwszej rundy gry podwójnej, w którym Tomasz Bednarek i Słowak Igor Zelenay zmierzą się z niemiecko-kazachską parą Andreas Beck i Aleksandr Niedowiesow. Ze Szczecina Tomasz Dobiecki