Trybuny kortu centralnego im. Bohdana Tomaszewskiego posiadają 3500 miejsc siedzących (tylu kibiców oglądała przed rokiem finał Pekao Szczecin Open), a we wtorek trudno było znaleźć nawet jakiekolwiek stojące miejsce wokół kortu. 3700 widzów na meczu pierwszej rundy w turnieju rangi ATP Challenger Series to być może rekordowy wynik, ale postaramy się to potwierdzić u źródeł, czyli w ATP Tour. Mecz nie zaczął się po myśli naszego reprezentanta, bo już po kilkunastu minutach gry Gruzin odebrał mu serwis i objął prowadzenie. Janowicz, niesiony dopingiem szczecińskich fanów, zdołał odrobić straty i losy pierwszej partii musiały się rozstrzygać w końcówce. Tę lepiej rozegrał łodzianin, który raz jeszcze przełamał rywala i zwyciężył 7:5. Drugi set to natomiast konsekwentna gra gem za gem aż do stanu 6:6. Kwestia zwycięstwa ważyła się do samego końca, ale ostatnie piłki znów padły łupem Janowicza, który w tie-breaku wygrał w stosunku 7:5. - Mecz był ciężki, bo powiem szczerze, że nie czułem się najlepiej - mówił zaraz po zakończeniu spotkania Janowicz. - W niedzielę skończyłem finał w Genui około godziny 22, a w zasadzie cały kolejny dzień spędziłem w podróży. Cieszę się, że mimo kiepskiego samopoczucia zagrałem całkiem przyzwoity mecz i awansowałem do kolejnej rundy. Spodziewałem się trudnej przeprawy i dokładnie tak było. Teraz trzeba trochę odpocząć i mam nadzieję, że w czwartek będzie to wyglądało jeszcze lepiej. Wcześniej na szczecińskich kortach miało miejsce kilka innych ciekawych rozstrzygnięć. Dustin Brown, podwójny triumfator z roku 2014, nadspodziewanie długo męczył się z Estończykiem Władymirem Iwanowem i awans do drugiej rundy wywalczył dopiero w trzech setach. - Przeciwnik postawił dziś ciężkie warunki i mecz na pewno nie należał do łatwych - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Brown. - Miałem szansę wygrać w dwóch setach, ale się niestety nie udało i na własne życzenie trzeba było grać trzecią partię. Cieszę się, że wygrałem i dalej mogę występować w Szczecinie. Z tym turniejem łączą mnie dobre wspomnienia, czuję się tu bardzo pewny siebie i dlatego zawsze chętnie biorę udział w Pekao Szczecin Open. To, co udało się Brownowi, przerosło niestety dzisiejsze możliwości Marcela Granollersa. Hiszpan, najwyżej rozstawiony w tegorocznym turnieju, nie dokończył swojego meczu, ponieważ przeszkodziła mu w tym kontuzja pachwiny. Doświadczony tenisista skreczował przy wyniku 6:3, 4:6, 0:2 i do drugiej rundy awansował Francuz Jonathan Eysseric. - Nie mogłem dać dziś z siebie stu procent i jest mi przykro, że mój występ zakończył się właśnie w taki sposób - mówił po meczu smutny Granollers. - Naprawdę bolało, miałem problem z bieganiem i właściwym odbijaniem piłek. W drugim secie było kiepsko, w trzecim już naprawdę źle, więc byłem zmuszony do zrezygnowania z dalszej gry. Wszystkie mecze pierwszej rundy turnieju singlowego rozegrane, więc można śmiało powiedzieć, że idziemy zgodnie z planem. W środę startujemy z kolejną fazą rozgrywek, a to znaczy, że tego dnia poznamy pierwszych ćwierćfinalistów Pekao Szczecin Open 2016. Łącznie zaplanowano dziewięć spotkań, z czego aż pięć deblowych. W akcji (już od 12:00) będzie można zobaczyć Tomasza Bednarka, który wspólnie z Rameezem Junaidem spróbuje powalczyć z turniejową parą numer jeden - Holendrami Wesleyem Koolhofem i Matwe Middelkoopem. Po zakończeniu tego spotkania naszą główną arenę w całości przejmą już singliści. Najpierw (o 14:00) zobaczymy Dustina Browna i Mathiasa Bourgue, później Alberta Montanesa i Aleksieja Watutina, a w "Meczu Dnia" wystąpią Francuz Constant Lestienne i Hiszpan Inigo Cervantes. Na korcie numer jeden czeka nas singiel na przystawkę (Salvatore Caruso sprawdzi formę Zdenka Kolara), a później debel, debel i jeszcze raz debel, czyli w sumie trzy spotkania gry podwójnej. Na korcie numer dwa tylko jedna potyczka (nie przed 17:00) - Dustin Brown i Artem Sitak kontra Andre Begemann i Aliaksandr Bury.