Dla Magdy Linette był to pierwszy mecz w Charlestonie, dla Warwary Graczowej - drugi. W ostatnim czasie to Rosjanka, która wkrótce będzie obywatelką Francji, grała zdecydowanie więcej w singlu, ale Polka wyrównywała te statystyki czasu spędzonego na korcie świetnymi występami w deblu w Indian Wells i Miami. W tym turnieju zrezygnowała z występu w grze podwójnej, bo kluczem dla rozstawionej z ósemką Polki był awans do ćwierćfinału singla, by nie stracić stu punktów zdobytych w zeszłym roku. Zadanie było jednak bardzo trudne: najpierw pokonanie będącej ostatnio w bardzo dobrej dyspozycji Graczowej, a w trzeciej rundzie czekającej już na zwyciężczynię tego starcia - Madison Keys. Trzymaj! - krzyczała Magda Linette. To oznaczało dobre akcje Linette grała z Graczową pięć tygodni temu w Austin. Polka wówczas przegrała po 2,5-godzinnym boju, ale tamto spotkanie było bardzo słabe, pełne prostych błędów. Drugi raz to się nie powtórzyło - dziś Polka i jej rywalka grały momentami świetnie, wznosiły się wtedy na swój najwyższy poziom. Linette potwierdziła to w swoim pierwszym gemie, wygranym do zera. Były w nim: wygrywający serwis, kapitalny return wzdłuż bocznej linii i jeszcze lepszy skrót. Tyle że Graczowa za chwilę odpowiedziała tym samym, szybkim zamknięciem gema do zera. Sporo w tym meczu było ładnych akcji, które publiczność oklaskiwała, dużo też zwrotów akcji. Dwukrotnie Linette traciła swoje gemy serwisowe, ale za chwilę odrabiała straty. - Trzymaj! - krzyknęła, gdy odłamała rywalkę na 4-4, bo Graczowa wyrzuciła piłkę w aut. I tak samo krzyknęła po następnym gemie, gdy znów Rosjanka się pomyliła, a Polka objęła prowadzenie 5-4. Piłki setowej nie udało się jej jednak wywalczyć, rywalka się obroniła, a za chwilę doprowadziła do tie-breaka. Polka miała w tym secie problemy wówczas, gdy szwankował jej drugi serwis. Graczowa momentalnie przechodziła do ataku, a kalkulacji w jej zagraniach nie było w ogóle. Od razu uderzała bardzo mocno, licząc na to, że trafi w kort. Gdy trafiała, Polka była w opałach. Z drugiej strony - Linette często zmieniała rytm, zmuszała Graczową do przesuwania się po korcie i wtedy Polka osiągała przewagę. Niestety, w decydującym gemie górę wzięły atuty przyszłej Francuzki, która po wygranych ważnych piłkach pokrzykiwała: Allez! Poznanianka ani razu nie trafiła pierwszym serwisem, dość gładko przegrała 3-7, a po 62 minutach - całego seta. Linette miała przewagę, straciła ją, a na końcu... się uśmiechnęła Polka jednak na tę porażkę zareagowała znakomicie - po świetnych akcjach zdołała przełamać Graczową na początku drugiego seta, a po chwili poprawiła na 2-0. Kluczem był pierwszy serwis, to on utrudniał Rosjance przejmowanie inicjatywy. Linette grała zresztą niezwykle precyzyjnie. Polka bardzo dzielnie pilnowała swojej przewagi - aż do ósmego gema. Wtedy, przy stanie 30-30, dwukrotnie pomyliła się przy swoich atakach, straciła całą zaliczkę. W kolejnym gemie Linette znów mogła mieć komfort przełamania, wywalczyła dwa break-pointy, ale Graczowa dwukrotnie świetnymi atakami się obroniła. Teraz to Polka znalazła się w trudnej sytuacji - przegranie kolejnego gema oznaczałoby dla niej koniec turnieju. Linette jednak tę próbę nerwów wytrzymała, a w jedenastym gemie - przy trzeciej próbie - przełamała Graczową. Teraz to poznanianka miała szansę na wyrównanie rywalizacji w setach, ale potrzebne były skuteczne pierwsze serwisy. Linette grała momentami fantastycznie, jak w styczniu w Melbourne. I dopięła swego - do wyłonienia rywalki Keys potrzebny był trzeci set. Linette broniła swojego serwisu. A później przeszła do ataku Trudno było w tym momencie wskazać faworytkę do awansu. Graczowa jest o ponad osiem lat młodsza od Polki, ale od początku lutego rozegrała już 26 spotkań - po sześć w Miami i Indian Wells, pięć w Austin, po cztery w Meridzie i Linzu oraz jedno w Austin. To ogromna dawka, a Linette wciąż ją zmuszała do biegania. Rosjanka początkowo dość łatwo wygrywała swoje podania, Linette już w czwartym gemie miała problemy. Wyszła z nich jednak cało, choć podobnie było w szóstym gemie. Poznanianka walczyła niesamowicie, nie było dla niej straconych piłek. W końcu udało jej się wygrać gema przy podaniu rywalki, a ostatni punkt był niesamowity - Graczowa była już przy siatce, gdy Polka próbowała ją mijać zza końcowej linii. Piłka otarła się o górę taśmy, spadła na linię boczną i w taki sposób Linette odskoczyła na 4-3, a po chwili na 5-3. W dziewiątym gemie Polka miała dwie piłki meczowe przy podaniu Graczowej - Rosjanka się jednak obroniła. Ale co się odwlecze... Linette dwukrotnie musiała bronić break-pointów, ale w końcu doczekała się swojej szansy. Najpierw pierwszej, później drugiej, wreszcie trzeciej. I tę ostatnią wykorzystała, kończąc trwający trzy godziny, bez dwóch minut, pojedynek. Madison Keys kolejną rywalką poznanianki. W ostatnich miesiącach grały trzykrotnie Poznanianka będzie miała tylko 24 godziny na odpoczynek - już w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu powalczy o ćwierćfinał z Madison Keys, początek tego spotkania o godz. 1. Dla Linette będzie to okazja do rewanżu za porażkę na początku stycznia w Sydney w United Cup - przegrała wtedy z Amerykanką dość gładko. Dwa miesiące wcześniej ograła ją jednak w finałach Billie Jean King Cup w Glasgow, a tuż przed tym przegrała w Guadalajarze. Turniej WTA 500 w Charleston (zielone korty ziemne); druga runda Magda Linette (Polska, 8) - Warwara Graczowa 6-7 (3-7), 7-5, 6-4.