Niedziela, trochę przed godziną dziewiątą, to idealna pora, by ruszyć na wyspę Cite i spróbować bez zbędnego tłumu turystów dostać się do osławionej katedry Notre Dame, gdzie co godzinę rozpoczyna się kolejne nabożeństwo. Korzyść jest prosta, to jedyny dzień, w którym wstęp do tego kościoła jest darmowy. Poza tym można usłyszeć przypominające średniowiecze chóralne śpiewy i bicie kilkudziesięciu dzwonów skrytych w dwóch wysokich wieżach. To jednak dla turystów. Dla mieszkańców Paryża niedzielny poranek i przedpołudnie to jest okazja by kupić świeże ryby, owoce morza, owoce, warzywa i - brane niemal w hurtowych ilościach - bagietki i wymyślne tarty, ciasta, ciasteczka i kolorowe makaroniki. Wszędzie kolejki, nerwowe oczekiwanie na dotarcie do lady i siatki wypchane zakupami. Po rodzinnych śniadaniach paryżanie ruszają z dziećmi na spacery do parków, ogrodów i skwerów, które można spotkać niemal na każdym kroku. Obowiązuje w nich jedna tylko zasada - nie wolno wprowadzać czworonogów, które lubią zaśmiecać trawniki i alejki. W tłumie "tubylców" i ich hałaśliwych pociech można zupełnie stracić poczucie czasu. Podobnie jest na wąskiej Rue Mouffetard w dzielnicy Saint-Germain, stromo biegnącej w dół od wzgórza, na którym znajduje się kościół Panteon, w którym pochowani są znamienici obywatele Francji i Paryża, w tym Maria Skłodowska-Curie. Warto tam zajrzeć przed południem, a jeśli ktoś zgubił się w plątaninie uliczek to powinien podążyć w przeciwnym kierunku do ludzi ciągnących za sobą wózki na zakupy albo siatki wypchane do granic owocami i warzywami. Można też iść poszukując charakterystyczny aromat wolno dojrzewających francuskich serów albo owoców morza, bowiem już na początku Rue Mouffetard znajdują się sklepy z takim asortymentem. Schodząc w dół nie sposób ominąć sklepiki z najlepszymi produktami francuskich winnic, niemal ze wszystkich regionów kraju, ale także gustowne apaszki i chusty, ubrania czy buty. Dzieci największą frajdę mają z klowna, który stara się rozbawić wszystkich zwinnymi ruchami, choć na głowie ma akwarium ze złotą rybką. Fakt, iż mimo istnej ekwilibrystyki naczynie ani razu nie spada na ziemię budzi podejrzenia, że jest w jakiś sposób przytwierdzone do słomkowego kapelusza. Zapuszczając się na handlową ulicę na obrzeżach Saint-Germain nie można jednak zapomnieć, że w niedzielę na Roland Garros szykuje się nie lada atrakcja. Późnym popołudniem na korcie im. Philippe'a Chatriera pojawi się wciąż niepokonany w tym roku tenisista - Novak Djokovic. Serb nie poniósł porażki w 42 kolejnych meczach od grudnia, gdy z drużyną narodową sięgnął po Puchar Davisa. Od stycznia wygrał za to już 40 meczów, a dzięki temu wielkoszlemowy Australian Open, imprezy ATP Masters 1000 w Indian Wells, Miami, Madrycie i Rzymie, a także turnieje ATP w Dubaju i rodzinnym Belgradzie. Wciąż nie widać na horyzoncie gracza, który mógłby go powstrzymać w Paryżu przed zwycięstwem i zdobyciem fotela lidera rankingu ATP World Tour. Sportowy dziennik "L'Equipe" ma jednak inne zdanie, bowiem w długim tekście na czołówce opatrzonym tytułem "Allez Bleus" zagrzewa do walki Richarda Gasqueta, z którym Djokovic zmierzy się w 1/8 finału. "Gasquet - ten, który powstrzyma Djoko" - można przeczytać pod sporym zdjęciem Francuza unoszącego rękę w geście triumfu. W alejce prowadzącej na obiekt im. Rolanda Garrosa widać całe rodziny z małymi dziećmi zmierzające na korty. Jednak nie można ulegać złudzeniom, ta swoista sielanka po południu zamieni się w fanatyczne okrzyki "Allez Bleus", wsparte buczeniem i tupaniem w podłogę, które słychać w najbardziej odległych zakątkach Lasku Bulońskiego. Z Paryża Tomasz Dobiecki