Andrzej Klemba, Interia: Łodzianka Magdalena Fręch jest w czołowej trzydziestce rankingu WTA. Pan też pochodzi z tego miasta i jako trener tenisa pewnie ją dobrze zna? Tomasz Iwański, były tenisista, trener: To mało powiedziane. Mój ojciec grał w tenisa z ojcem Andrzeja [Kobierskiego - przyp. red.], jej trenera. A Andrzeja, który jest kilka lat ode mnie młodszy, znam z 40 lat. Magda bardzo długo z nim trenuje. Pamiętam ją już z 20 lat. Zawsze była bardzo ambitna. Iga Światek czy Agnieszka Radwańska po sukcesach juniorskich szybko znalazły się w czołówce. Fręch zajęło to kilka dobrych lat. - Każdy zawodnik ma swoją ścieżkę rozwoju i jest to uwarunkowane wieloma czynnikami. Ten rok jest bardzo, bardzo dobry w wykonaniu Magdy. I miejmy nadzieję, że tak pozostanie przez dłuższy czas. Wystrzał wyników w tym sezonie to jakieś zaskoczenie dla pana? - To jest niespodzianka dla każdego, bo jak ktoś gra na pewnym określonym poziomie, a potem ten poziom przeskakuje, wchodzi wyżej, to zawsze w pierwszym momencie jest zaskoczenie. W przypadku Magdy to miłe zaskoczenie dla tak zwanego szeroko rozumianego polskiego tenisa. Fręch długo była trzecią rakietą w Polsce i chyba trochę trudno było wierzyć w skok do czołowej trzydziestki, a to może jeszcze nie być koniec. - Generalnie tenis kobiecy w ostatnim czasie i to bez żadnego ujmowania Magdzie, bo ona to fantastycznie wykorzystuje i puka do czołówki, jest wyjątkowo słaby i będzie coraz słabszy. Powtarzam to od lat. W związku z tym taka kariera, jak Magdy, tylko pokazuje, że to jest bliżej, niż się wydaje. Fręch właśnie wygrała z zawodniczką z czołowej dziesiątki. Już jest około 25. miejsca w rankingu WTA. Nawet miejsce w dwudziestce stoi przed nią otworem. - Im bliżej czołówki, tym trudniej o kolejne awanse. Magda gra bardzo dobrze i na ogół jest tak, że te najlepsze wyniki właśnie robi się w końcu sezonu, kiedy ta tak zwana część najlepszych zawodniczek albo nie gra, albo jest zmęczona, albo już myśli o turnieju masters. Bez umniejszania jej sukcesów, Magda świetnie wykorzystuje sytuację, wygrywa kolejne mecze, jest coraz bardziej nakręcona, coraz bardziej energetyczna, coraz bardziej jej się chce w odróżnieniu od tych, które są już tym sezonem zmęczone. Zawsze była zdeterminowana i zaciekła? - Magda ma jedną rzecz, która odróżnia ją od większości dziewczyn. Gra zdecydowanie lepiej na punkty niż trenuje. I to jest bardzo pozytywne w znaczeniu meczowym. Ma bardzo taki zdeterminowany charakter. Trochę śmieję się, że bardzo nie lubi, jak ktoś jej zabiera pieniądze, w związku z tym nie oddaje nic na korcie za darmo. Zawsze gra do końca, zawsze walczy, a to w tenisie kobiecym nie jest normą. Bardzo niewiele zawodniczek ma tego typu charakter. Charakterem nadrabia niedoskonałości techniczne? - Technicznie Magda nie jest bardzo zaawansowaną zawodniczką w sensie klasycznym. I to po raz kolejny uwypukla właśnie zalety jej charakteru. Gra długie, płaskie uderzenia, klasyczne dla kobiet, ale nie ma w większej finezji. Ona ma właśnie tę finezję opartą na charakterze, bieganiu i dobrym czuciu piłki. A co wymaga poprawy w jej grze? - Tenisistka na jej poziomie uczy się żyć ze swoimi wadami i umie je zakrywać. Nagłe zmienianie czegoś u tak specyficznego zawodnika, jak Magda, trenowanego od wielu, wielu lat przez tego samego trenera, mogłyby właśnie zadziałać niekorzystanie. Można prognozować jak daleko zajdzie Fręch? - Nie, nie jestem wróżbitą. To znaczy inaczej. Dla mnie Magda, i nie jestem odosobniony w takiej opinii, przekroczyła granicę, której nikt nie oczekiwał, że przekroczy. Rozmawiał Andrzej Klemba