Mecz Gauff z Andreescu miał bardzo zacięty przebieg, a całe spotkanie trwało 2 godziny i 31 minut. Było zatem jeszcze dłuższe niż batalia Igi Świątek z Chinką Qinwen Zheng. Mecz zaczął się wybornie dla Kanadyjki, która od razu przełamała notowaną na 8. miejscu Amerykankę. Jednak już w czwartym gemie Gauff odrobiła straty i później obie tenisistki długo wykorzystywały swoje podania. Dopiero przy stanie 5:4 dla Gauff Andreescu nie utrzymała swojego serwisu. Jeszcze się broniła przed decydującym przełamaniem, ale jednak przegrała break-pointa na wagę seta. Dziwna powtarzalność Gauff. Wyszła z tego obronną ręką! Początkowo bliźniaczy przebieg miała druga partia. Gauff znów ekspresowo przegrała swoje podanie, a później w identycznej fazie seta doprowadziła do powrotnego przełamania (2-2). Tym razem jednak role odwróciły się w dziewiątym gemie i to na stronę Kanadyjki, która powtórnie wygrała przy podaniu Amerykanki. A kropkę nad "i" postawiła przy własnym serwisie. W trzecim secie Gauff znów powtórzyła ten sam scenariusz, po raz trzeci przegrywając pierwszego gema, mimo własnego serwisu. Przy czym końcówka w pełni należała już do Amerykanki. Dwa z rzędu przełamania w gemach numer sześć i osiem sprawiły, że prowadziła 5:3. Wszystko zakończyła swoim podaniem, bardzo pewnie wygrywając decydującego gema.