Gdy w styczniu czołowe zawodniczki świata rywalizowały w Melbourne w pierwszym w tym roku Wielkim Szlemie, María Carlé zdecydowała się na grę w turnieju ITF W75 w Vero Beach na Florydzie. Próbowała swoich sił w eliminacjach sześciu kolejnych najważniejszych zawodów tenisowych, zawsze kończyła tak samo. Nie była w stanie przejść do głównej drabinki, wygrała w nich zaledwie pięć meczów. 24-letnia Argentynka mogła zarobić co najmniej kilkanaście tysięcy dolarów za samo przystąpienie do Australian Open, ranking upoważniał ją do kolejnej walki w eliminacjach. Wybrała inne rozwiązanie. W USA zdobyła 75 punktów, pierwszy raz zameldowała się w TOP 100. W Paryżu już na pewno zadebiutuje w zasadniczej części turnieju, wirtualnie już jest na 71. pozycji. To efekt fenomenalnej postawy w Madrycie. Kudiermietowa postawiła się w Stuttgarcie Rybakinie. W Madrycie kompletnie zawiodła María Carlé wygrała już w Madrycie cztery spotkania, nie straciła w nich nawet jednego seta. W środę w świetnym stylu pokonała Emmę Raducanu, która ledwie w zeszły piątek stawiła czoła Idze Świątek. Brytyjka po spotkaniu tłumaczyła się zmęczeniem, ale to tylko jedna strona medalu. Nie tłumaczy tego, że nie była w stanie nawiązać walki z zawodniczką, dla której to był pierwszy w karierze mecz w głównej drabince turnieju rangi WTA 1000. Że ugrała zaledwie cztery gemy. Dziś zaś o tym, że Argentynka świetnie poczyna sobie na mączce, przekonała się Rosjanka Weronika Kudiermietowa. Ta sama, która tydzień temu po zaciętym spotkaniu przegrała w Stuttgarcie 1:2 z Jeleną Rybakiną. Wielkie emocje, Rosjanka serwowała po remis. Nie dała rady, krok od sensacji Rosjanka, 19. w rankingu WTA, była w Hiszpanii rozstawiona. Na mączce wygrała już w tym sezonie z Beatriz Haddad Maią czy Barborą Krejčíkovą, a więc zawodniczkami świetnie czującymi tę nawierzchnię. I to ona lepiej zaczęła mecz, przywitała się z Madrytem przełamaniem Argentynki. Tyle że Carlé ani na moment nie odpuściła, za chwilę to ona prowadziła już 4:1. Jedna i druga miała sporo szans, by przechylić szalę na swoją korzyść, czasem decydował łut szczęścia. Niemal każdy gem był zacięty, trudno było cokolwiek wyrokować. Gdy Rosjanka przełamała swoją rywalkę, ze stanu 2:5, doszła na 4:5 i serwowała, wszystko było jeszcze otwarte. Tyle że rewelacyjna María Carlé sprawiła psikusa wszystkim tym, którzy wieszczyli, że tym razem nie zdoła domknąć seta. Bo zdołała. Zwroty akcji, przerwa medyczna. Maria Carle odwróciła losy seta. I wygrała mecz Kudiermietowa miała wiele do stracenia, rok temu w Madrycie była w półfinale (przegrała z Igą Świątek), powtórzyła ten wyczyn w Rzymie (porażka z Anheliną Kalininą). Bez tych punktów już groził jej spadek do połowy trzeciej dziesiątki, przy podobnej klapie we Włoszech - nawet utrata rozstawienia we French Open. Musiała więc coś zrobić, coś zmienić. I to jej się udało, odskoczyła w drugim secie na 3:1, rywalka poprosiła po chwili o przerwę medyczną. Źle to wyglądało z perspektywy Argentynki, tymczasem... wygrała cztery kolejne gemy. Znów było sporo walki, wiele zmarnowanych szans Kudiermietowej, a i finisz okazał się podobny. Rosjanka przełamała rywalkę na 4:5, serwowała po remis i... została przełamana. Tym samym María Carlé odniosła największy sukces w karierze, zameldowała się w trzeciej rundzie Mutua Madrid Open. I o kolejną powalczy z Jeleną Ostapenko - gwiazdą większą od Rosjanki, ale jeszcze bardziej od niej chimeryczną.