Aryna Sabalenka była wymieniania w gronie zdecydowanych faworytek do triumfu w BNP Paribas Open 2024 w Indian Wells. Jej atutami miały być nie tylko tenisowe umiejętności, forma i doświadczenie, ale również... turniejowa drabinka. Zdaniem części kibiców Białorusinka trafiła na potencjalnie słabsze rywalki, a przynajmniej tak to widziano, porównując jej sytuację do losowania Igi Świątek. W sieci aż się zagotowało. Początkowo wszystko szło po myśli wiceliderki rankingu WTA. Na kalifornijskich kortach najpierw pokonała Peyton Stears, a następnie Emmę Raducanu. 13 marca przyszła kolej na następny pojedynek. Tym razem po drugiej stronie siatki stanęła Emma Navarro, która dość sensacyjnie zakończyła zwycięską serię Sabalenki, zwyciężając 6:3, 3:6, 6:2. To właśnie Amerykanka zagra w ćwierćfinale zawodów. Jej przeciwniczką będzie Maria Sakkari z Grecji. Tymczasem Sabalenka jest niejako zmuszona spakować walizki i ruszyć dalej. Ale wcześniej wzięła jeszcze udział w pomeczowej konferencji prasowej. W rozmowie z dziennikarzami pokusiła się o szczerą analizę przyczyn porażki. Zasygnalizowała, że pretensje może mieć głównie do siebie. Wykonała też ukłon w stronę rywalki. Sensacja w Kalifornii. Świątek nie jest już pierwsza. Co się tam wydarzyło? Sabalenka szczera do bólu. Mówi o przyczynie porażki w Indian Wells i o rywalce Już na wstępie Aryna Sabalenka oceniła przegraną, przyczyny upatrując w sobie. "Powiedziałabym, że nie grałam swojego najlepszego tenisa. Przeciwniczka zagrała świetnie. (...) Nie ruszałam się dzisiaj zbyt dobrze, dlatego Emma sprawiła, że popełniłam te wszystkie niewymuszone błędy" - przyznała szczerze. Ale to nie wszystko. Wyznała również, że od początku turnieju w Kalifornii coś było nie tak. "W tym roku w Indian Wells nie czułam się na tych kortach najlepiej. Próbowałam się dostosować. Staraliśmy się też popracować nad kilkoma rzeczami, upewnić się, że jestem w grze i walczę o ten tytuł" - kontynuowała. Pojawiło się przypuszczenie, że porażka z Navarro to efekt zbyt słabego ogrania Białorusinki w tym roku. Od Australian Open mało co występowała na korcie. Ale zdaniem samej zainteresowanej sprawy mają się zupełnie inaczej. "Myślę, że mam wystarczająco dużo doświadczenia, aby nadal pokazywać swój najlepszy tenis, mimo że nie rozegrałam zbyt wielu meczów" - stwierdziła. Podpytywana o ocenę umiejętności i potencjału Emmy, nie szczędziła miłych słów. Według niej Amerykanka już dołączyła do ścisłego grona czołowych tenisistek świata i że nie jest to tylko chwilowe. Można się spodziewać, że niebawem zawita do czołowej dziesiątki. Później Białorusinka skupiła się na tym, co rywalka zaprezentowała w ostatnim pojedynku. "Po prostu grała w innym rytmie, było więcej rotacji. No, i forehand, naprawdę świetny forehand. Ogólnie powiedziałbym, że porusza się dobrze i gra w różnych rytmach, więc zawsze trzeba się dostosować" - podsumowała. Mecz Sakkari - Navarro obędzie się 15 marca czasu lokalnego. Wcześniej (14 marca) rozegrane zostaną inne pojedynki ćwierćfinałowe w parach: Anastasija Potapowa - Marta Kostiuk, Iga Świątek - Caroline Wozniacki, Yue Yuan - Coco Gauff. Finałowe starcie w niedzielę 17 marca. Niewygodna kwestia, Aryna Sabalenka zaskoczona. Musiała się tłumaczyć. "Nie chcę być fałszywa"