Magdalena Fręch wygrała z Ons Jabeur 2:0 (7:6(4), 6:0) i awansowała do drugiej rundy Rolanda Garrosa, gdzie zmierzy się z Marketą Vondrousovą. Polkę czeka więc kolejne trudne zadanie. Znowu to jej rywalka w teorii będzie faworytką do zwycięstwa. Jabeur w drugim secie została całkowicie zdemolowana przez Polkę i mogła udać się na konferencję prasową w nie najlepszym humorze. Kiedy jeden z dziennikarzy zadał jej pytanie dotyczące godzin rozgrywania meczów kobiet, Tunezyjka postanowiła nie gryźć się w język. - Rok bardzo otwarcie mówiłeś o harmonogramie meczów, zwłaszcza jeśli chodzi o sesje wieczorne. Nie wiem, czy słyszałeś, co powiedział w poniedziałek prezes Francuskiej Federacji Tenisowej. Powiedział: "Musimy zrobić to, co najlepsze dla fanów... to, czym fani byliby najbardziej zainteresowani". Turniej jest jeszcze na wczesnym etapie, ale jak dotąd w sesjach nocnych rozgrywane były tylko mecze mężczyzn. Zastanawiałem się, czy masz jakieś przemyślenia na ten temat - zapytał. Zagraniczni eksperci nie pozostawili złudzeń. Tak ocenili grę Fręch. "Nigdy nie zrozumiem" Ons Jabeur skrytykowała harmonogram i osoby, które go ustalają. "Nie sądzę, żeby mieli córki" Ons Jabeur uważa, że zawodniczki są dyskryminowane, a osoby podejmujące tego typu decyzje nie dają kobiecemu tenisowi szansy na pobudzenie większego zainteresowania wśród kibiców. Ponadto ci, którzy są nim już zainteresowani, nierzadko mają problem, aby w tych godzinach obejrzeć takie spotkanie. Stąd niższa oglądalność. - To samo, co mówiłam w zeszłym roku. Nadal jest smutne, że nadal tak to wygląda. Nadal podtrzymuję swoje słowa. W Europie, ogólnie rzecz biorąc, jest to niekorzystne dla sportu kobiecego. Nie tylko dla tenisa, ale ogólnie. Mam nadzieję, że ktokolwiek podejmuje decyzję... Nie sądzę, żeby mieli córki. Nie sądzę, żeby chcieli tak traktować swoje córki. To trochę ironia losu, wiesz. Nie pokazują sportu kobiecego. Nie pokazują tenisa kobiecego. A potem zadają pytania - komentowała rozżalona Jabeur. Ponury przebieg konferencji z Hurkaczem. Ta prawda musiała paść. I padła W dalszej części wypowiedzi Tunezyjka wspomniała jeszcze niezapomniany mecz pomiędzy Naomi Osaką a Igą Świątek, który został rozegrany w tamtym sezonie. Polka w pewnym momencie trzeciego seta przegrywała już 1:4, a mimo to zdołała wygrać spotkanie. Tamto starcie już na zawsze zapisało się w historii tenisa. To stało się po wygranej ze Sramkovą. Wielki moment w karierze Świątek. Polka na równi z ikonami