Rok temu Rebecca Šramková i Jelena Ostapenko też wpadły na siebie w Rzymie Słowaczka była wówczas objawieniem turnieju, przeszła kwalifikacje, dotarła do czwartej rundy. A mecz z Łotyszką, byłą mistrzynią French Open, był już dla niej szóstym na Foro Italico. I zostały wtedy w pewnym sensie wyróżnione - te pojedynek rozegrano na przepięknym stadionie Nicolo Pietrageli, blisko trzygodzinne starcie w niecce obserwował nadkomplet kibiców. A Ostapenko wygrała po zaciętym boju 4:6, 6:4, 7:6 (3). Teraz znów wpadła w drabince na Słowaczkę, ale już w drugiej rundzie. I tym razem mecz umieszczono na korcie numer dwa, jednym z najmniej prestiżowych w całym kompleksie. Od "Jedynki" oddziela go tylko niski płotek, kibice oglądają spotkanie z trzech stron. WTA Rzym. Jelena Ostapenko - Rebecca Sramkova. Rewanż za zeszłoroczny bój na Pietrangeli Dla Ostapenko był to pierwszy bój w stolicy Włoch, Słowaczka miała zaś za sobą wygrany pojedynek z Amerykanką Mccartney Kessler. I to dość łatwo, 6:3, 6:3. Zdecydowaną faworytką była oczywiście Łotyszka, mistrzyni ze Stuttgartu, pogromczyni choćby Igi Świątek czy Aryny Sabalenki. Tyle że w jej przypadku wnioskowanie czegokolwiek na bazie poprzednich występów nie ma najmniejszego sensu. Przecież po wygranej w WTA 500 przyszedł mecz z Anastasiją Sevastovą w Madrycie, która wtedy nie była nawet notowana w rankingu WTA. I Ostapenko go przegrała, w dwóch setach. Owszem, w deblu przeważnie dochodzi dość daleko, ale singiel to seria mniejszych i większych wpadek, oraz sporadycznych sukcesów. Finał w Dubaju, tytuł w Stuttgarcie - i to właściwie na tyle. W Rzymie Łotyszka zaczęła spotkania koszmarnie. Šramková nie grała topspinów, jak Iga Świątek, Jelena nie mogła więc atakować takich piłek z góry. Próbowała różnych sposobów, ale żaden nie był skuteczny. A już sam serwis - okazał się jej koszmarem. Przypomnijmy, w meczach z Igą czy Sabalenką swoim podaniem rozbijała rywalki, zwłaszcza na stronę równowagi, na zewnątrz. Dziś w pierwszej partii przegrała wszystkie swoje cztery gemy serwisowe. A całą partię w 28 minut - 1:6. Zakończyła zaś fatalnym skrótem, piłka ledwie doleciała do siatki. 6:1 - w takich rozmiarach Ostapenko wygrywała seta w tym roku z Igą Świątek czy Aryną Sabalenką, dwa razy też z Magdaleną Fręch, ale sama tak wysoko dotąd nie przegrała. Zaczęły wracać koszmary z wielu tegorocznych turniejów, sensacyjnych wpadek Łotyszki. Drugą partię zaczęła lepiej, szybko przełamała rywalkę, utrzymywała tę zaliczką aż do ósmego gema. A gdy się zrobiło 4:4, Šramkovą od awansu dzieliły już tylko dwa wygrane gemy. Reprezentantka Słowacji nie wykorzystała jednak tej szansy, Ostapenko poprawiła skuteczność, grała o poziom wyżej niż w pierwszej partii. I to wystarczyło, choć błędów wciąż nie brakowało. Drugą partię wygrała 6:4, zakończyła ją efektownym bekhendem wzdłuż linii. Spontanicznie zareagowała, widać było, że publiczność mocno już z nią sympatyzuje. A później dopełniła dzieła, 6:3 w trzecim secie było przepustką do trzeciej rundy, w niej zmierzy się z Lucie Bronzetti lub Karoliną Muchovą.