Środowe zmagania w WTA 1000 w Madrycie mają wyłonić wszystkie półfinalistki w turnieju singlowym, a także dwie pary w grze podwójnej, bo pierwsze rozstrzygnięcia zapadły tu już we wtorek. Awansować nie udało się choćby Coco Gauff, dla której to pierwszy turniej deblowy od zeszłorocznych igrzysk olimpijskich. Amerykanka mogła więc się skupić na środowym ćwierćfinale z Mirrą Andriejewą. Inaczej wygląda sytuacja u Jeleny Ostapenko. Ona z turniejem pożegnała się bardzo szybko, po sensacyjnej porażce ze swoją rodaczką Anastasiją Sevastovą, ale została jej jeszcze gra podwójna. A w niej tak często nie zawodzi, jak wówczas, gdy występuje sama. W stolicy Hiszpanii połączyła siły ze znakomitą Hsieh Su-wei, razem w tym roku grały już w Dubaju czy Dosze, ale przede wszystkim - dotarły do finału Australian Open. I co naturalne, są w gronie faworytek do zdobycia tytułu. WTA Madryt. Jelena Ostapenko walczyła o półfinał w deblu. Zaskakująca druga część pierwszego seta. A wszystko tak dobrze już się układało Mecz Świątek i Ostapenko zaczęły się niemal w tym samym momencie, kilka minut po godz. 13. Polka przeżywała koszmar w starciu z Madison Keys, w 24 minuty przegrała pierwszą partię 0:6, co zdarzyło się jej po raz pierwszy od 2021 roku, a na mączce: od starcia z Simoną Halep we French Open sześć lat temu. W tym samym czasie Ostapenko i Hsieh grały koncertowo na Stadium 5, szybko odskoczyły na 3:0, później na 5:1. Już praktycznie szykowały się do drugiej partii, gdy nagle na korcie wszystko się odmieniło. Przełamana została Łotyszka, przełamana została zawodniczka z Tajwanu, a i Siegemund oraz Haddad Maia łatwo wygrały swoje gemy. Nie było ani razu równowagi, ani jednej piłki setowej! Zrobiło się więc 5:5, a w starciu Świątek dochodziła już połowa drugiego seta. Za chwilę zrobiło się jednak 6:5 dla Ostapenko i Hsieh, Siegemund serwowała po tie-breaka. I wiele na niego wskazywało, hiszpański arbiter Manuel Franco Ojea wypowiedział: 40-30. I wtedy Hsieh oraz Ostapenko wygrały dwie kolejne akcje, a zarazem i całą partię. Kompromitacja Rosjanina, wstyd na cały świat. Nagle chwycił się za krocze W drugim secie sytuacja zaczęła się powtarzać: znów 4:1 dla zawodniczek z Rygi i Tajpej, znów przegrany własny gem, za chwilę już 4:3. Tym razem jednak aż tak dramatycznej końcówki partii nie było, faworytki wygrały osiem z dziewięciu ostatnich akcji, co dało im triumf w całym spotkaniu. 7:5 oraz 6:3 na korzyść Jeleny Ostapenko i Hsieh Su-wei. To zaś oznacza, że Łotyszka zagra w swoim piątym deblowym półfinale w tym roku, rywalki pozna jeszcze w środę. A te cztery dotychczasowe półfinały wygrywała.