Tenisistka Grunwaldu Poznań udanie przebrnęła przez kwalifikacje do wielkoszlemowego turnieju Australian Open (pula nagród 30 mln USD). W nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 1.00 czasu polskiego Piter (obecnie 118. miejsce w rankingu WTA) zmierzy się z Rumunką Simoną Halep, rozstawioną z nr 11. Ojciec i jednocześnie trener poznańskiej zawodniczki przyznał, że dla jego córki będzie to wyjątkowe spotkanie. - Każdy mecz jest ważny, bez względu na stawkę czy rywala. Ja powiedziałbym, że będzie to wyjątkowy pojedynek dla niej, bo po raz pierwszy zagra w turnieju Wielkiego Szlema. Rozmawiałem z nią po eliminacjach. Jest bardzo szczęśliwa, że awansowała do turnieju głównego. Przygotowania w Australii przebiegały z małymi problemami, szczególnie przed pierwszym turniejem w Brisbane (Piter odpadła tam w 1. rundzie kwalifikacji - PAP). Na szczęście sytuacja została opanowana, Kasia jest już zdrowa, bardzo dobrze się czuje. Jedyną rzeczą, o którą się martwię, są upały. Prognozy pogody zapowiadają, że jutro ma być 42 stopnie w cieniu, co może oznaczać nawet przełożenie meczu - powiedział Dariusz Piter. Halep to zawodniczka bardzo dobrze znana jego córce. Obie są z tego samego rocznika (1991) i kilkakrotnie rywalizowały ze sobą w czasach juniorskich. - Wygrała z nią w półfinale mistrzostw Europy do lat 16. Grały też ze sobą w deblu. Pamiętam też, jak w trzeciej rundzie juniorskiego Australian Open Kasia prowadziła z nią w pierwszym secie 5:1 i niestety, przegrała 6:7 i 0:6. Ich drogi potem się trochę rozeszły - przyznał ojciec poznanianki. Podobnie zresztą jak Piter, Halep miała niezwykle udany ubiegły rok. Wygrała sześć turniejów WTA i m.in. awansowała do czwartej rundy US Open. Te wyniki wywindowały ją na najwyższe miejsce w rankingu WTA - 11. - Simona to dziewczyna, która gra niezwykle solidnie z głębi kortu. Jest dość niska, krępa, ale znakomicie się rusza na korcie - ocenił Piter. Rumunka nie jest pierwszą w karierze tak wysoko sklasyfikowaną rywalką Piter. W 2007 roku w Warszawie Polka przegrała 3:6 5:7 z będącą wówczas na ósmym miejscu na świecie Rosjanką Nadią Pietrową. Trzy lata później, również w Warszawie, uległa Chince na Li (12. miejsce w rankingu) 0:6, 3:6. Jak wyjaśnił Dariusz Piter, wygrane kwalifikacje i sam udział w pierwszej rundzie turnieju w Melbourne nie przyniosą wielkiego awansu w rankingu WTA. - Zmieniły się przepisy, od tego roku nie ma już aż tyle punktów za wygranie kwalifikacji. Żeby faktycznie Kasia zrobiła zauważalny skok w rankingu, musiałaby przejść pierwszą rundę. Wówczas otrzymałaby ponad 100 punktów i miałaby szanse "zakręcić" się koło pierwszej setki rankingu. Ale to też nie jest najważniejsza kwestia - podsumował ojciec tenisistki.