Brązowa medalistka była gościem Domu Polskiego, a na spotkanie z kibicami przyjechał także jej tata - Tomasz. - Bardzo się cieszę z medalu, bo Iga jako pierwsza z Polek zrobiła szlema, a teraz medal olimpijski, więc jest to powód do dumy. Brązowy medal to super wynik. Świętowanie? Skromnie, była kolacja - podkreślał Tomasz Świątek. Po sięgnięciu po medal najlepsza tenisistka świata bardzo dziękowała swojemu tacie. - Psychicznie był to chyba dla niej najtrudniejszy turniej, ale wspominała też coś o turnieju w Warszawie. Mówiła, że też się jej tam ciężko grało z powodu presji, choć turniej był nieporównywalnie mniejszy. Turniej olimpijski nakłada taką presję, że trudniej się gra - dodaje. Pierwszy medal w historii polskiego tenisa nie przez wszystkich jest jednak doceniany. Pojawiają się głosy, że Świątek jako faworytka, powinna sięgnąć po złoto. - Każdy, kto uważa, że zdobycie medalu jest proste, to niech się sam weźmie do roboty. To nie jest wcale takie łatwe, za to łatwo kogoś oceniać z pozycji fotela. Jednak zupełnie inaczej to od środka wygląda. Ja sam wiem, jak na trybunach odbieram te wszystkie mecze. To coś zupełnie innego niż przed telewizorem. Wcielając się w jej skórę, wiem, że w głowie ma sporo do przerobienia - mówi Tomasz Świątek. Na koniec zapytaliśmy taty Igi, czy trudno jest być ojcem tak znakomitej sportsmenki. - No chyba trudno, ale generalnie jest to miłe i sympatyczne. Polecam wszystkim - odpowiedział z uśmiechem. Z Paryża Piotr Jawor