Gdy dowiedziałem się, że na kortach Arki w Gdyni będą rozgrywane eliminacje mistrzostw Europy dziewcząt do lat 12 w tenisie byłem zdziwiony, że o kontynentalny tytuł rywalizują aż tak młode zawodniczki. Cztery dni tenisowych zmagań na bardzo wysokim poziomie pozwoliły nabrać ogromnego szacunku dla młodych zawodniczek i ich trenerów. Niedziela była absolutną "wisienką na torcie", w dwóch meczach które decydowały o awansie do mistrzostw Europy było absolutnie wszystko - wysoki poziom, zwroty akcji, dramaturgia i szczęśliwy dla Polek koniec. Dość napisać, że mecz Polski z Łotwą (dwa single i debel) z przerwami trwał prawie 6 godzin - zaczął się o godzinie 10, zakończył o 16. Najpierw sopocianka Zuzanna Giżewska po niezwykle twardym boju pokonała Marinę Markinę 6:4, 7:6. Potem mistrzyni Polski w tej kategorii wiekowej, Maja Schweika niespodziewanie łatwo uległa Łotyszce, Keisiji Berzinie 2:6, 0:6. Maja miała przebłyski dobrej gry, ale rywalka w ogóle nie robiła błędów, mimo ze jej metryka pokazuje 12 lat, grała dojrzale jakby miała kilka lat więcej. O awansie do finałów mistrzostw Europy miała zadecydować gra deblowa. Po gdyńskich trybunach przeszedł szmer zdziwienia, gdy okazało się że trener Adam Molenda do etatowej deblistki Antoniny Snochowskiej dokooptował nie jak zwykle Giżewską, a Schweikę, najwyraźniej chcąc wykorzystać jej sportową złość po porażce z Berziną. Pierwszy set dla Polek, drugi dla Łotyszek, wreszcie tzw. super tie-break, gra do 10 piłek, kto wygra mecz i pojedzie do Francji. Początkowo prowadzenie naszych rywalek: 6:2, potem 8:5, tylko dwie piłki dzieliły je od wygranej. Od tej pory młody Polki nie przegrały już żadnej wymiany, wygrały 10:8 i to one były triumfatorkami i awansowały do finałów mistrzostw Europy. Co za poziom, co za niesamowita dramaturgia! Ostatni mecz i poszczególne mecze ocenił trener Polek, Adam Molenda: - Na pierwszy ogień Mołdawia, dobry przeciwnik na rozpoczęcie turnieju. Rozgrzewka, byliśmy trzy klasy lepsi. Taki sam wynik 3:0 padł z drugim rywalem, Szwajcarią ale mecz miał zupełnie inny przebieg, niż ten pierwszy, pokazaliśmy wyższość oraz że jesteśmy drużyną. Z bardzo mocną Serbią pomieszałem trochę w składzie, dałem odpocząć w singlu Zuzi Giżewskiej, która miała być gotowa na niedzielę. Niefortunnie przegraliśmy w deblowym super tie-breaku. Nie chcę dorabiać zbyt wielkiej teorii, ale koniec końców jakoś to nam się opłaciło, bo jesteśmy w finałach mistrzostw Europy. Myślę, że Łotwa była dla nas wygodniejszym rywalem od Wielkiej Brytanii. Zuzanna Giżewska pokazała, że jest absolutnie topową zawodniczką na kontynencie. Maja w meczu z Berziną nie miała swojego dnia, jednak wynik jest mylący, postawiła się bardzo mocno. O wyniku meczu decydował debel, znów pomieszałem składem, postawiłem na Maję Schweikę i to się opłaciło. Jedziemy na finały, a ja w nagrodę stawiam dziewczynom lody w kawiarni "Mariola", ponoć najlepszej w Gdyni. Pokazaliśmy, że nie tylko z Igą Świątek muszą się rywalki liczyć, ale z nami też - z uśmiechem podsumował szkoleniowiec Biało-Czerwonych, Adam Molenda. Razem z Polkami do finałów mistrzostw Europy dziewcząt do lat 12 awansowała Wielka Brytania. Turniej finałowy w korsykańskim Ajaccio już od 4 sierpnia. Maciej Słomiński, Interia, Gdynia