Rok temu zmagania w stolicy Japonii odbyły się znacznie wcześniej, w ostatnim tygodniu września. Dla organizatorów był to z pewnością znacznie bardziej przyjazny termin, udało im się ściągnąć kilka gwiazd pierwszej wielkości. W tym Igę Świątek, która niespodziewanie przegrała w ćwierćfinale z Weroniką Kudiermietową. Ten turniej przygotował ją jednak do zmagań w Pekinie, a tam wkroczyła na zwycięską ścieżkę - efektem był powrót kilka tygodni później na pozycję światowej jedynki. W tegorocznym Toray Pan Pacific Open stawka zawodniczek z czołówki wygląda blado. Jest właściwie tylko Chinka Qinwen Zheng, choć i jej pewnie niezbyt po drodze z tą rywalizacją skoro za niecałe dwa tygodnie czeka ją finał sezonu w Rijadzie. A reszta albo w ogóle zrezygnowała z udziału zawczasu, albo już wycofała się w ostatnich kilku czy kilkunastu dniach. W efekcie Magdalena Fręch, która pierwotnie była rezerwową, została... rozstawiona z siódemką. I to jednak nie pomogło Polce, bo mimo świetnego losowania, przegrała w poniedziałek z Turczynką Zeynep Sonmez. Niespodziewana porażka Igi Świątek, później to samo spotkało Jessicę Pegulę. Rosjanka miała swoje dni chwały Polka odpadła z głównej drabinki jako druga, przed nią to samo spotkało Weronikę Kudiermietową. Przypadek bardziej znanej z rosyjskich sióstr jest tu bardzo ciekawy, bo 27-letnia tenisistka broniła tytułu z zeszłego roku, sprzyjają jej bardzo szybkie korty w Tokio, a swoją rywalkę Wiktoriję Tomową gładko pokonała miesiąc temu w Seulu. Kudiermietowa jeszcze dwa lata temu była w ścisłej światowej czołówce, wskoczyła do czołowej dziesiątki, z bardzo wysokim numerem rozstawienia - dziewiątką - zaczęła zeszłoroczne Australian Open. A później było już bardzo nierówno - miewała bardzo udane występy (półfinały w Madrycie i Rzymie, finał w s'Hertogenbosch), ale i sporo słabszych. Akurat w Tokio przytrafił się jej ten najlepszy: w ćwierćfinale ograła Igę Świątek 6:2, 2:6, 6:4, mimo że w trzech wcześniejszych starciach z Polką zdobyła... cztery gemy. Łącznie, w sześciu setach. Później jeszcze po 3,5-godzinnym boju okazała się lepsza od Anastazji Pawliuczenkowej, a w finale pokonała Jessicę Pegulę. I to był jej ostatni jak dotąd tenisowy tytuł. Turniej WTA w Tokio. Weronik Kudiermietowa nie obroni tytułu, odpadła jako... pierwsza Ten sezon jest bowiem dla Rosjanki wielkim pasmem rozczarowań, co potwierdzają jej występy w Wielkich Szlemach. Cztery turnieje, cztery porażki w pierwszych rundach. Pozytywów było zaś niewiele, choć niedawny półfinał w Seulu stanowił jakiś promyk nadziei. To był jednak pojedynczy wystrzał, powtórek już w tym roku nie będzie. Kiepskie występy w Pekinie, Wuhanie, Osace i teraz Tokio sprawiają, że Kudiermietowa skończy ten sezon daleko poza TOP 50. W stolicy Japonii znów pokazała, że brakuje jej czucia - potrafiła w pierwszym secie odrobić straty, obroniła cztery piłki setowe dla Wiktoriji Tomowej przy stanie 3:5 i podaniu rywalki. A później ją przełamała na 6:5, serwowała po seta. Demony wróciły, pojawiły się błędy, w tie-breaku Tomowa była wyraźnie lepsza. W drugiej partii Bułgarka dość łatwo, z dwoma przełamaniami, wygrała 6:3, spokojnie dopełniła dzieła. I to ona zagra o ćwierćfinał z Dianą Sznajder.