W poniedziałek rano, w dniu swoich urodzin, Weronika Falkowska pewnie nie spojrzała nawet w najnowszy ranking WTA. Na jego szczycie niezmiennie pozostawała Iga Świątek, którą rok temu zastępowała w Kazachstanie w meczu Billie Jean King Cup, ona sama zaś spadła aż o 113 pozycji. I po raz pierwszy od lipca 2021 roku wypadła z grona pięciuset najlepszych zawodniczek świata. Później zaś wyszła na kort w szwedzkim portowym mieście Ystad, znanym polskim turystom z docelowego miejsca kursowania promów ze Świnoujścia. I w pierwszym meczu kwalifikacji turnieju ITF W50 rozbiła w niespełna godzinę Nigeryjkę Adesuwę Osabuohien. To dało zapewne satysfakcję, ale kluczowy mecz warszawianka grała dopiero we wtorek. Stawką jej starcia z Lią Karatanczewą, 20-letnią Bułgarką teraz już notowaną nieco wyżej był bowiem udział w głównych zmaganiach tamtejszego turnieju Swedish Ladies o puli nagród 40 tys. dolarów. Zapaść Weroniki Falkowskiej, a później odrodzenie. Jest istotny awans w Ystad Nie był to idealny mecz Falkowskiej, dużo gorszy niż w poniedziałek, ale też i rywalka prezentowała zupełnie inną klasę. Polka wygrała pierwszego seta 6:4, choć też już przytrafił się jej jeden słabszy moment. Załamanie nastąpiło jednak dopiero w drugiej partii - i to całkowite. Zaczęło się od zaprzepaszczonych dwóch breakpointów, później Falkowska miała szansę na wyrównanie, a tymczasem przegrywała 0:2 po podwójnym błędzie serwisowym. W czwartym gemie popełniła na starcie kolejne dwa podwójne błędy, przegrała do zera. Walczyła jeszcze o honorowy punkt w secie w ostatnim rozdaniu, miała kilka szans, a przegrała. Nie jest więc łatwo wrócić po takim 0:6 do gry, Polce to się udało. Wygrała to spotkanie charakterem, bo biegała do piłek, które w teorii nie dawały już szans na punkty. Prowadziła już 3:0, z podwójnym przełamaniem, gdy znów sytuacja zaczęła się odwracać. Karatanczewa odrobiła połowę strat od razu, a drugą, gdy Polka przy stanie 5:4 serwowała po awans. Falkowska sama dała jej nadzieję, kolejnymi błędami serwisowymi, numer osiem i dziewięć w meczu. Gdy jednak prowadziła 6:5, obroniła się przy okazji rywalki na doprowadzenie do tie-breaka, a później wyszarpała zwycięstwo. Nie powinien więc dziwić okrzyk radości już po ostatnim zagraniu. Jeszcze we wtorek Falkowska pozna kolejną rywalkę, w pierwszej rundzie głównej części zmagań. Może nią być także kwalifikantka. Turniej ITF W50 w Ystad (korty ziemne). Finał kwalifikacji Weronika Falkowska (Polska) - Lia Karatanczewa (Bułgaria) 6:4, 0:6, 7:5.