27-letnia Boulter do tej pory tylko raz grała w finale i również odniosła w nim zwycięstwo - w zeszłym roku w Nottingham (WTA 250). Niedzielny tytuł jest jednak dla niej pierwszym w imprezie rangi WTA 500. Wygrana pozwoliła jej awansować aż o 22 pozycje w najnowszym notowaniu światowego rankingu - na 27. miejsce. Ten sukces Brytyjki jest cenniejszy, ponieważ w San Diego nie była rozstawiona. W półfinale pokonała jednak turniejową "trójkę" Amerykankę Emmę Navarro, a w finale była lepsza od rozstawionej z "szóstką" Kostiuk. "Ten tydzień był bardzo wyjątkowy z wielu różnych powodów. Ten tytuł jest naprawdę niesamowity, bardzo ciężko na niego pracowałam, grałam niesamowity tenis przez całą imprezę. Dziś to była prawdziwa walka, także z samym sobą, ponieważ byłam trochę zdenerwowana. Udało mi się wszystko przetrwać i jestem z tego bardzo dumna" - dodała. Brytyjka w finałowym spotkaniu była w stanie wykorzystać siedem z 11 szans na przełamanie, a także obroniła siedem break pointów na okazji rywalki. Sześć lat młodsza Kostjuk, która w półfinale wyeliminowała najwyżej rozstawioną Amerykankę Jessicę Pegulę, ma na swoim koncie tylko jeden tytuł, z zeszłego roku z Austin. To dla niej pierwsza porażka w finale. Tenis. Katie Boulter po zwycięstwie zwróciła się do chłopaka Po meczu zwyciężczyni zwróciła się do swojego chłopaka, Alexa de Minaura, który oglądał jej triumf z trybun. Australijczyk zaledwie dzień wcześniej okazał się najlepszy w turnieju ATP w Acapulco. "Chcę szczególnie podziękować mojemu chłopakowi" - przyznała Boulter. "Skończył swój mecz o północy, a ja naprawdę chcę go zawstydzić. Rano wsiadł do taksówki o 4.15, by zdążyć na lot o 6.00, żeby tutaj się znaleźć, więc naprawdę to doceniam" - stwierdziła Brytyjka. Tymczasem już od środy rozpocznie się kolejny turniej WTA 1000. W Indian Wells wystąpi cała światowa czołówka, z Igą Świątek na czele, ale także dwie inne Polki - Magdalena Fręch i Magda Linette. Losowanie drabinki odbędzie się w poniedziałek. Impreza potrwa do 17 marca.