Co by było gdyby Janusz Kusociński nie wytrzymał? Gdyby podczas okrutnych przesłuchań prowadzonych przez niemieckich oprawców z Gestapo wydał swoich kolegów i koleżanki pracujących w związanej z konspiracją warszawskiej Gospodzie Pod Kogutem? Wśród nich była Jadwiga Jędrzejowska, przed wojną finalistka trzech turniejów wielkoszlemowych. Też została zabrana przez Gestapo. "Kusy" jednak nikogo nie wydał. Została uwolniona. 33-letni Kusociński osiwiał od tortur Aleja Szucha i Pawiak - dwa warszawskie symboli niemieckiego bestialstwa podczas wojny. Niewyobrażalne katusze cierpiał tam Janusz Kusociński, legendarny biegacz, mistrz olimpijski z Los Angeles w biegu na 10 000 metrów, jeden z najpopularniejszych sportowców II Rzeczpospolitej. - Po sześciu tygodniach zostałam wezwana na gestapo na przesłuchanie. Ręce i nogi miał skute kajdanami. Był prawie siwy. Zębów nie miał w ogóle. Moja matka miała wtedy 70 lat, a on wyglądał dużo starzej niż moja matka, a był 33-letnim mężczyzną - opowiadała w reportażu Polskiego Radia siostrzenica "Kusego". Do więziennej celi w Pawiaku zajrzała przez wizjer. Widziała jeszcze, że wujek miał połamane ręce, nie mógł chodzić. Do ciężarówki, która wiozła go do lasu nieopodal miejscowości Palmiry w Puszczy Kampinoskiej , gdzie 21 czerwca 1940 roku został rozstrzelany, współwięźniowie wnieśli go na noszach. Aleja Gwiazd Tenisa w Krakowie. Uhonorowano także Jadwigę Jędrzejowską Kelnerka Jędrzejowska też trafia na przesłuchanie Kusociński został aresztowany 26 marca 1940 roku kiedy Niemcy wpadli na trop organizacji "Wilki", w której działał pod pseudonimem "Prawdzic". Nie znali jednak wszystkich. Wystarczyło tylko, że podpisze jakiś dokument, podstawioną pod nos lojalkę, wyda paru kolegów. Podobno proponowano mu posadę trenera reprezentacji lekkoatletycznej III Rzeszy. Kusociński powiedział twardo: nie. Był nieugięty. Jednym z miejsc, gdzie spotykali się konspiratorzy była Gospoda Pod Kogutem na Jasnej w ścisłym centrum Warszawy. Pracowała tam jako kelnerka Jadwiga Jędrzejowska. Obok niej wielu innych sportowców, którzy swą sławą mieli przyciągnąć klientów, m.in. lekkoatletka Maria Kwaśniewska, tenisista Ignacy Tłoczyński. Słynna tenisistka musiała wiedzieć o wszystkim co się dzieje wokół, choć nie należała do żadnej organizacji. Dzień po aresztowaniu Kusocińskiego również i ona trafiła do warszawskiej siedziby Gestapo przy Alei Szucha. Ustawieni twarzami do ściany "Na drugi dzień rano pod gospodę zajechała "buda" i zabrała nas wszystkich pracowników na Szucha. Zostaliśmy tam postawieni twarzami do ściany i kto ośmielił się odwrócić był natychmiast brutalnie kopany lub bity. Na szczęście po zbadaniu wszyscy zostaliśmy wypuszczeni na wolność - wspominała słynna tenisistka. Kusocińskiego nikogo nie wydał. Po aresztowaniach Gospoda Pod Kogutem przestała działać. Jędrzejowska musiała jednak pracować, aby się utrzymać. To nie był czas zawodowego tenisa. Mimo że wcześniej zagrała w trzech finałach turniejów wielkoszlemowych - na Wimbledonie, Roland Garrosie i w US Open - nie miała zapewnionej przyszłości. Poza tym była wojna. Tenisistka podjęła się pracy w kolejnej restauracji, ale na krótko. Klientami byli głównie niemieccy okupanci. - Obsługiwanie ich było zbyt żenujące - opowiadała po wojnie. Poszła więc pracować jako robotnik do fabryki obuwia. Niespodziewana pomoc od króla Szwecji W 1940 roku "Jadzia" mogła jednak wyjechać z kraju. Kilka miesięcy po aresztowaniu Janusza Kusocińskiego jeszcze raz została wezwana na Gestapo. Tym razem była to wizyta z założenia kurtuazyjna. Oprawcy otrzymali polecenie - podobno od samego Adolfa Hitlera - aby złożyć na ręce tenisistki zaproszenie od króla szwedzkiego Gustawa V. Monarcha wcześniej napisał list do Fuhrera, aby odnaleźć w Polsce Jadwigę Jędrzejowską i umożliwić jej przyjazd do Szwecji. Hitler posłuchał, bo zależało mu na dobrych stosunkach z neutralnym wówczas krajem. Nigdy nie wiadomo było, czy nie będzie potrzebował pomocy ze strony Skandynawii. Skąd jednak taka prośba dotycząca polskiej tenisistki? Gustaw V zdążył poznać Jędrzejowską. Przed wojną spotkali się w 1936 roku na francuskiej Riwierze, czyli na Lazurowym Wybrzeżu. Grali razem w parze mieszanej. Szwedzki monarcha był wielkim miłośnikiem tenisa. Grywał regularnie i oglądał największe tenisowe turnieje. Znał największe ówczesne gwiazdy. W czasie wojny uratował od aresztowania francuskiego mistrza Jana Borotrę. Dlaczego Jędrzejowska powiedziała: nie Jędrzejowska pokazała coś, co zdziwiło i króla i gestapowców. Odmówiła królowi. Dyplomatycznie miała się wytłumaczyć tym, że nie gra już w tenisa. To było oczywistą nieprawdą. W czasie wojny rzeczywiście zrezygnowała z gry, ale po okupacji wróciła na kort i zdobywała wiele medali mistrzostw Polski, wygrała wiele mniejszej rangi turniejów międzynarodowych. Później wspominała, że nie mogła postąpić inaczej. Była mocno uczuciowo związana z Polską. "Było mi niezmiernie miło, że mój partner z Riwiery "Mister G" pamiętał o mnie i chciał mi przyjść z pomocą. Jednak nie mogłam zdezerterować z ojczyzny i opuścić mych najbliższych - mówiła dlaczego ostatecznie odmówiła wyjazdu. Podobno po wojnie spotkali się na jednej z tenisowych imprez. Król Gustaw V poznał Jędrzejowską i pogroził jej palcem. - Królowi nie powinno się odmawiać - miał powiedzieć. Olgierd Kwiatkowski