Katarzyna Piter to jedna z niewielu polskich tenisistek, które w singlu zawitały do grona stu najlepszych zawodniczek świata. Tyle że od ponad dwóch lat skupia się już wyłącznie na grze podwójnej, kilka tygodni temu była bardzo blisko poprawienie swojej najlepszej pozycji w karierze na liście deblistek. W obecnym rankingu jest na 70. pozycji, ale przed nią teraz kluczowe tygodnie, broni bowiem wielu punktów za zeszłoroczny finał w San Luis Potosi w Meksyku (WTA 125) oraz za finał rywalizacji w Bogocie (WTA 250). Jeśli poznanianka znacząco osłabi swoją pozycję, może stracić szansę gry w Rolandzie Garrosie. Obiecujący początek w United Cup i blisko trzy miesiące bez wygranej. Katarzyna Piter potrzebowała przełomu Ten rok zaczął się dla Piter całkiem przyjemnie, bo była przecież częścią reprezentacji Polski w United Cup, wspólnie z Janem Zielińskim stoczyła nawet zwycięski mecz z parą z Chin. A do tego całkiem nieźle w Perth i Sydney zarobiła, niemal tyle, co przez cały poprzedni sezon w deblu. Tyle że później przyszło sześć kolejnych występów w grze podwójnej, które zawsze kończyły się tak samo: przegranymi już w pierwszych starciach. Czy to w Australian Open, czy też w mniejszych turniejach w Linzu, Klużu-Napoce czy meksykańskim Puerto Vallarta. Na przełom trzeba było czekać aż do teraz - do pierwszego meczu w challengerze WTA 125 w San Luis Potosi. Znamienne jest to, że Piter dokonała przełomu na kortach ziemnych, na których grała po raz pierwszy w tym sezonie. Brązowa medalistka olimpijska z Tokio partnerką poznanianki w Meksyku. Losowanie mogło być lepsze W Meksyku poznanianka stworzyła duet z Brazylijką Laurą Pigossi, brązową medalistką w tej specjalizacji w ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio. Nie wystarczyło im to do rozstawienia, bo Pigossi mocno spadła w rankingu. Polka i Brazylijka od razu trafiła na duet z "dwójką" w drabince: Niemkę Julię Lohoff i Szwajcarkę Conny Perrin. Niedawno ten duet w finale zmagań w Altenkirchen w Niemczech pokonała Maja Chwalińska, wspólnie z Czeszką Jesika Malečkovą. Początkowo nic nie wskazywało, że mecz będzie miał tak dramatyczną końcówkę. Obie pary dość solidnie prezentowały się w swoich gemach serwisowych, tylko raz w pierwszym secie decydowała ostatnia akcja przy stanie 40:40. I to wtedy, gdy szansę na breaka uzyskały Lohoff i Perrin. Ta sztuka im się udała, wygrały później seta 6:3. Tyle że druga partia dała z pewnością dużo optymizmu Polce i Brazylijce, bo teraz to one kapitalnie punktowały przy własnym podaniu, całkowicie dominowały. A w każdym gemie rywalek uzyskiwały szansę na przełamanie. Wykorzystały dwie: najpierw na 2:0, później na 6:2. Thriller w decydującym secie, piłki meczowe po obu stronach. Radość Katarzyny Piter Doszło więc do decydującego rozdania - awans miał wywalczyć ten duet, który jako pierwszy zdobędzie 10 punktów, ale uzyska o dwa więcej od rywalek. Piter z Pigossi kapitalnie zaczęły, szybko odskoczyły na 4:0, miały zapas dwóch minibreaków. Później to jednak zaprzepaściły, w kluczowym momencie meczu przegrywały już 7:8. Mało tego, to Niemka ze Szwajcarką miały piłkę meczową przy stanie 10:9, to one pierwsze dobiły do tej granicy. Potrzebowały jeszcze jednego, ale tym razem serwis nie zawiódł duet polsko-brazylijski. I ostatecznie to para Piter/Pigossi wygrała 13:11, awansowała do ćwierćfinału. A w nim zmierzy się z parą: Quinn Gleason/Natalija Stevanović (USA/Serbia). Turniej WTA 125 w San Luis Potosi (korty ziemne). 1/8 finału debla Katarzyna Piter/Laura Pigossi (Polska/Brazylia) - Julia Lohoff/Conny Perrin (Niemcy/Szwajcaria, nr 2) 3:6, 6:2, 13:11.