Wiele osób zakładało, że to Fernando Verdasco, z którym Djoković zmierzył się w pierwszej rundzie, sprawić może Serbowi dużo kłopotów. Z Hiszpanem wicelider rankingu ATP uporał się w trzech setach, ale nie sprostał 117. na światowej liście Istominowi. Serb był w czwartek w słabej dyspozycji. Wygranie na początku meczu pierwszego gema przy własnym podaniu zajęło mu aż 16 minut. Po zapisaniu go na swoim koncie wzniósł ręce w geście triumfu. Pierwsza partia zakończyła się z kolei po godzinie i 25 minutach, ale wówczas w lepszym humorze był Istomin. W tej odsłonie każdy z zawodników zaliczył po jednym przełamaniu, a w tie-breaku miał dwie piłki setowe. Drugą ze swoich szans wykorzystał 30-letni Uzbek, który dobrze serwował, ale też zyskał pomoc w postaci częstych błędów rywala. W drugiej odsłonie przy stanie 4:5 tenisista z Belgradu znalazł się w trudnej pozycji, ale wówczas miał przebłysk swojej zwyczajowej formy. Dwukrotnie efektownie obronił się przed przegraniem drugiej partii, a potem szybko doprowadził do remisu w całym spotkaniu. Wydawało się, że kryzys Djokovicia był tylko chwilowy, gdy szybko wygrał kolejnego seta. Tego dnia mylili się nie tylko zawodnicy, ale i sędziowie. Zwłaszcza drugi tenisista świata kręcił wymownie głową po kolejnej pomyłce arbitrów. W dziewiątym gemie czwartej odsłony ponownie obronił się przed przegraniem partii. Niżej notowany z graczy w tie-breaku wykorzystał jednak swoją szansę. Serb nigdy wcześnie nie grał pięciosetowego meczu w pierwszej lub drugiej rundzie Australian Open. Pierwsza taka okoliczność okazała się dla niego pechowa. Jedynego "breaka" w tej części meczu Istomin zanotował przy stanie 2:2. Pojedynek zakończył skutecznym serwisem, którego nie był w stanie poprawnie odebrać przeciwnik. Spotkanie trwało cztery godziny i 48 minut. Djoković miał 72 niewymuszone błędy, a Uzbek 61.Wszystkie pięć wcześniejszych konfrontacji tych zawodników zakończyły się sukcesem faworyta. "Pochwały dla Denisa, bo grał niesamowicie, był lepszy i zasłużył na to zwycięstwo. Nie jestem zadowolony ze swojego występu. To był jeden z tych dni, kiedy nie czujesz się dobrze, a rywal świetnie czyta grę i czuje piłkę. Taki jest sport" - podsumował Serb. W ostatnich siedmiu latach tylko raz przed czwartkiem przegrał z rywalem spoza czołowej "100" światowego rankingu. Poza ubiegłorocznym sukcesem zwyciężył w Australian Open w latach 2008, 2011-13 i 2015. Wraz z reprezentantem gospodarzy Royem Emersonem, który wygrywał w latach 1961 i 1963-1967 - jest rekordzistą w klasyfikacji wszech czasów. Z rywalizacją w Melbourne pożegnał się poprzednio przed trzecią rundą w 2006 roku. Wówczas przegrał mecz otwarcia. W każdej kolejnej edycji dotarł co najmniej do 1/8 finału. W drugiej rundzie wielkoszlemowych zmagań wcześniej odpadł w 2008 roku w Wimbledonie. Serb co prawda w poprzednim sezonie zwyciężył po Melbourne jeszcze w wielkoszlemowym French Open, ale potem dopadł go kryzys, w efekcie którego stracił miano pierwszej rakiety świata na rzecz Andy'ego Murraya. Co prawda pokonał Brytyjczyka w ubiegłotygodniowym finale turnieju w Dausze, ale okazało się, że nie wrócił jeszcze do formy. Istomin wcześniej tylko raz wygrał z zawodnikiem z czołowej "10" listy ATP. "Szkoda mi Novaka, bo trafił na dzień, w którym grałem po prostu świetnie. W mojej głowie kłębi się teraz tyle myśli, że ciężko mi cokolwiek powiedzieć" - zaznaczył szczęśliwy Uzbek, który znalazł się w głównej drabince dzięki "dzikiej karcie" otrzymanej za zwycięstwo w turnieju kwalifikacyjnym. W czwartek wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w Australian Open. W Wielkim Szlemie dotychczas dwukrotnie udało mu się dotrzeć do 1/8 finału.