Djoković nie może wjechać do Stanów Zjednoczonych, bo tego zakazują tamtejsze przepisy. Nie pozwalają przekroczyć granicy zagranicznym turystom, którzy nie zaszczepili się przeciwko COVID-19. Jak wiadomo, Serb jest przeciwnikiem szczepionek i z tego powodu np. nie zagrał w Australian Open. W imieniu Djokovicia u prezydenta Joe Bidena wstawiali się amerykańscy kongresmeni, a także burmistrz Florydy, ale jak na razie nic nie wskórali. Proponowali nawet, że Serb przypłynie na turniej w Miami (19 marca - 2 kwietnia) statkiem z Bahamów. Djoković wygrał w San Remo 18 lat temu Tę sytuację spróbowali wykorzystać organizatorzy turnieju w San Remo (27 marca - 2 kwietnia). To impreza niższej rangi niż ATP Tour - należy do cyklu ATP Challenger Tour. Turnie w mieście w którym odbywa się słynny festiwal muzyczny i finiszują kolarze w klasyku Milan - San Remo to tzw. ATP 125. Pula nagród w ubiegłym roku wyniosła 45 tys. euro. Organizatorzy nie zarazili się niską rangą turnieju i postanowili zaprosić Djokivicia. Przypomnieli mu we wpisie na facebooku, że w 2005 roku Serb triumfował w San Remo. "Czekamy na ciebie 26 marca. Wciąż mamy twój puchar i chcielibyśmy ci go w końcu wręczyć z nadzieją, że zobaczymy cię ponownie w akcji na naszych kortach. Dzika karta jest dla ciebie zarezerwowana" - to część wpisu na facebooku. Niestety, nawet, gdyby Djoković chciał zagrać we Włoszech, raczej nie ma na to szans. A to za sprawą regulaminu ATP, który nie pozwala zawodnikom z pierwszej dziesiątki przyjmować zgłaszać się lib przyjmować dzikiej karty, jeśli do danego turnieju ATP Challenger Tour zostało mniej niż 21 dni. A początek zawodów we Włoszech zaplanowany jest na 27 marca. Turniej w San Remo miał długa przerwę w latach 2010-2021. Wrócił jednak w ubiegłym roku, a wygrał go Duńczyk Holger Rune, obecnie ósma rakieta świata.