Novak Djoković przybył na US Open bez udziału w żadnym turnieju podprowadzającym pod wielkoszlemowe zmagania. Po wywalczeniu złota na igrzyskach olimpijskich w Paryżu celebrował sukces, a później prowadził indywidualne przygotowania do rywalizacji w Nowym Jorku. Forma Serba była zatem zagadką, chociaż wydawało się, że nabrał sporo pewności siebie po zdobyciu tytułu mistrza olimpijskiego. 37-latek przebrnął przez pierwsze dwie rundy bez straty seta, eliminując Radu Albota i Laslo Djere. W trzeciej fazie przyszedł jednak czas na poważniejszy test. Po drugiej stronie siatki zameldował się Alexei Popyrin - tenisista będący w życiowej formie, świeżo po wywalczeniu pierwszego tytułu ATP Masters 1000 w karierze. Australijczyk okazał się najlepszy podczas turnieju w Montrealu. Pokonał tam w ćwierćfinale Huberta Hurkacza, a później pognał po trofeum. Teraz o rosnącej dyspozycji Popyrina przekonał się sam Djoković. Wielki mecz Alexeia Popyrina. Wykorzystał słabość Novaka Djokovicia Początek spotkania był wyrównany, chociaż wydawało się, że optyczna przewaga należała do Serba. W szóstym gemie miał pięć break pointów na 4:2, ale Alexei świetnie prezentował się w momentach pod presją. Australijczyk przetrwał trudne momenty, a po chwili sam otrzymał swoje okazje. Popyrin dostał w sumie trzy szanse na 5:4. Już pierwszą okazję zamienił w przełamanie, a po chwili pewnie zamknął seta rezultatem 6:4. Djoković przez długi czas wyglądał ospale, popełniał sporo podwójnych błędów serwisowych, co w ostatnim czasie było absolutną rzadkością. Z kolei przeciwnik grał jak natchniony, momentami posyłał kapitalne piłki. W piątym gemie drugiej odsłony batalii Alexei znów wykorzystał moment słabości Serba. Wykorzystał trzeciego break pointa i pilnował przewagi do końca partii. Ostatecznie wygrał ją 6:4 - znów nie miał najmniejszych problemów z domknięciem seta. Sytuacja Novaka była trudna, ale wciąż nie beznadziejna. W końcu wielokrotnie udowadniał już w przeszłości, że potrafi wracać ze stanu 0-2 w setach. Początek trzeciej odsłony zwiastował możliwość takiego powrotu mistrza olimpijskiego. Wyszedł na prowadzenie 3:0, przejął inicjatywę na korcie. W kolejnych minutach oddał przewagę breaka, ale od stanu 3:2 znów złapał korzystną serię. Zaczął grać zdecydowanie lepiej i ostatecznie domknął partię wynikiem 6:2. Na początku czwartego rozdania 37-latek miał dwie okazje na pójście za ciosem, by prowadzić 2:0. Nie wykorzystał tych szans i dał na nowo zbudować się Popyrinowi. Tenisista z Australii przełamał w piątym gemie Serba za czwartą okazją, a po chwili obronił dwa break pointy i wyszedł na 4:2. Potem jeszcze raz dobrał się do serwisu Nole i dostał szansę na zamknięcie spotkania. Pojawiła się presja, a Djoković zaczął robić wszystko, by zmuszać przeciwnika do błędu. Doszło do przełamania powrotnego, po chwili był już tylko 5:4. Alexei miał jednak jeszcze jedną okazję na wygraną przy własnym podaniu i tym razem wykorzystał ją doskonale. Wyciągnął wnioski z poprzedniej, nieudanej próby i przypieczętował wielki triumf nad Serbem 6:4, 6:4, 2:6, 6:4. W kolejnej rundzie zagra z Francesem Tiafoe. Dla Novaka Djokovicia to pierwszy sezon od 2017 roku, gdy nie wygra ani jednego turnieju wielkoszlemowego. Po raz pierwszy od Australian Open 2017 odpadł przed 1/8 finału. W zestawieniu po US Open spadnie na co najmniej 4. miejsce w rankingu ATP.