Zagęszcza się atmosfera wokół Novaka Djokovicia. Serb przyleciał do Australii, by wziąć udział w Australian Open, a wcześniej dostał specjalne pozwolenie, choć nie spełnił ważnego warunku - nie jest zaszczepiony przeciwko COVID-19. Natomiast jego przypadek uznano za "wyjątek medyczny" (tenisista deklarował, że niedawno przeszedł zakażenie koronawirusem i jest ozdrowieńcem, na dowód przedstawił wynik testu) i pozwolono mu przyjechać. Ostatecznie po przylocie okazało się, że wiza Novaka została cofnięta, a jego umieszczono w hotelu dla imigrantów. Po decyzji sądu wypuszczono go stamtąd i oddano paszport. Djoković został w Australii, bo wciąż ma nadzieję, że wystąpi w turnieju. Tymczasem tamtejszy premier, Scott Morrison, niejako odniósł się do sprawy Serba. Oświadczył, że cudzoziemcy wjeżdżający na teren Australii muszą "pokazać, że są podwójnie zaszczepieni lub przedstawić akceptowalny dowód, że nie mogą być zaszczepieni z powodów medycznych". Co więcej, według zagranicznej prasy minister ds. imigracji Alex Hawke ma zastanawiać się nad użyciem osobistych uprawnień do anulowania wizy Djokovicia. To oznaczałoby deportację i trzyletni zakaz wjazdu do Australii.CZYTAJ TAKŻE: NOVAK DJOKOVIĆ ZMIESZANY Z BŁOTEM W AUSTRALIJSKIEJ TV. WYCIEKŁO NAGRANIE Hiszpanie wszczynają dochodzenie w sprawie Novaka Djokovicia To nie koniec problemów Serba. Jak podają zagraniczne media, władze Hiszpanii wszczęły śledztwo w sprawie niedawnej obecności Djokovicia w ich kraju, gdzie miał przebywać w terminie 31 grudnia - 4 stycznia. Przedmiotem postępowania jest zbadanie, czy tenisista wjechał na teren państwa bez certyfikatu szczepienia przeciwko COVID-19 lub specjalnego pozwolenia. "The Australian" przekonuje, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Spraw Zagranicznych poprosiły policję i władze imigracyjne o zbadanie sprawy. Mówi się, że Djoković przed przyjazdem do Marbelli nie zwrócił się do hiszpańskiej ambasady w Belgradzie o zezwolenie na wjazd do Hiszpanii bez dokumentów dotyczących szczepienia, co od września zeszłego roku jest ważnym wymogiem. Sprawa mocno rozgrzewa Hiszpanów. Na profilu na Twitterze jednego z tamtejszych dziennikarzy pojawiła się wzmianka o teście na COVID-19 Novaka Djokovicia. Angel Garcia Muniz przekonuje, że sprawdził kod QR badania i początkowo wskazywał on wynik negatywny. Dopiero jak wszedł na stronę internetową chwilę później, wynik był pozytywny. To sugestia o możliwych manipulacjach. CZYTAJ TAKŻE: NOVAK DJOKOVIĆ WRACA NA KORT! TO JUŻ OFICJALNE, NOWE ZDJĘCIA DOWODEM "Der Spiegel" zrzucił prawdziwą bombę o Djokoviciu. Serb okłamał wszystkich? Oliwy do ognia dolewa sam zainteresowany, który w dość kuriozalny sposób tłumaczył się z błędnego wypełnienia dokumentów wjazdowych do Australii ("Żyjemy w trudnych czasach globalnej pandemii i czasami takie błędy mogą się pojawić") i swoich publicznych grudniowych spotkań już po otrzymaniu rzekomo pozytywnego wyniku testu przeciwko COVID-19 (miał je otrzymać 16 grudnia). Przyznał, że choć wiedział o zakażeniu, i tak spotykał się z innymi ludźmi. Prawdziwą bombę zrzucili dziennikarze "Der Spiegel". Przeprowadzili śledztwo, które wykazało, że test na koronawirusa Serba mógł zostać zmanipulowany. Tenisista przekonywał, że 16 grudnia otrzymał wynik pozytywny, a 22 grudnia negatywny. Na tej podstawie twierdzi, że jest ozdrowieńcem i może przebywać w Australii. Jednak według niemieckiego medium pozytywny wynik testu Djokovicia pojawił się w bazie nie 16, a dopiero... 26 grudnia. Dziennikarze zeskanowali kod QR badania Serba, który przeniósł ich do internetowego centralnego rejestru. Z pomocą pracowni Zerforschung odkryli, że o ile negatywny test z 22 grudnia rzeczywiście został wprowadzony do bazy w środę 22 grudnia o godz. 16:43, o tyle przy teście z 16 grudnia pojawia się kłopot. Zatem kolejność wykonania badań mogła być inna - najpierw tenisista otrzymał wynik negatywny (22 grudnia), a dopiero później pozytywny (26 grudnia, a nie 16 grudnia, jak głosi oficjalna wersja). Mogłyby na to wskazywać numery ID testów. Ten z wynikiem negatywnym ma numer 7371999, a ten z pozytywnym o 50 tysięcy wyższy - 7320919. Zgadzałoby się to z faktem, że w okresie między 22 a 26 grudnia w Serbii zgłoszono właśnie około 50 tysięcy testów. Dziennikarze zaznaczają przy tym, że "znaczniki czasowe są zazwyczaj automatycznie tworzone przez systemy i oznaczają, kiedy poszczególne testy są wprowadzane do odpowiedniej bazy danych". Ale istnieje też inna możliwość i "znaczniki czasowe generują się, gdy osoba testowana pobiera wyniki z serwera".Gdyby okazało się, że istotnie pozytywny wynik testu Djokovicia pochodzi nie z 16, a z 26 grudnia, oznaczałoby to dla sportowca gigantyczne problemy. Zgodnie z serbskim prawem tuż po otrzymaniu dodatniego rezultatu osoba zakażona koronawirusem kierowana jest na 10-dniową izolację. W takim przypadku Serbowi jej termin kończyłby się 4 stycznia. Tymczasem 31 grudnia tenisista został uchwycony na ujęciach z Hiszpanii. Wideo z Novakiem zamieszczono na profilu szkółki w Sotogrande. Ponadto 3 stycznia Novak Djoković był widziany na korcie w Marbelli, gdzie nie stronił od kontaktu z innymi. Wręcz przeciwnie. Na fotografiach widzimy jego ciepłe przywitanie z trenerem tenisa i byłym tenisistą, Jose "Pepe" Imazem. Dziennikarze "Der Spiegel" próbowali wyjaśnić całą sprawę z samym zainteresowanym i serbskimi urzędnikami. Do tej pory bez rezultatu. NOVAK DJOKOVIĆ MA OBROŃCÓW. "POZWÓLCIE MU ROBIĆ CO CHCE"NOVAK DJOKOVIĆ POZNAŁ RYWALA W PIERWSZEJ RUNDZIE