Djoković wygrał dwie ostatnie edycje The Championships (wcześniej też w 2011 r.) i wydawał się murowanym faworytem tegorocznego turnieju. Na dodatek od ubiegłorocznego zwycięstwa w Londynie nie miał sobie równych w czterech kolejnych imprezach zaliczanych do Wielkiego Szlema, triumfując również w US Open, Australian Open i w ubiegłym miesiącu w Rolandzie Garrosie. W ten sposób skompletował "swojego" Wielkiego Szlema, bowiem nie udało mu się to w jednym sezonie. I nie uda w tym roku, co tym bardziej podnosi rangę jego nieoczekiwanej porażki. W dodatku warto przypomnieć, że ostatnio tak wcześnie odpadł w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie w 2009 roku, w Rolandzie Garrosie. - Przyjeżdżając tu nie nastawiałem się, że piszę jakąś historię, że muszę komukolwiek coś udowodnić, nawet sobie. Wiadomo, że w Wimbledonie gra się po to, żeby wygrać, bo to najważniejszy turniej w sezonie, ale porażki są wkalkulowane w ten sport i zawsze trzeba się z nimi liczyć. Dziś mi się to przytrafiło i musze to zaakceptować - powiedział tenisista z Belgradu. - Dzisiejsza porażka nie była moją pierwszą w Wielkim Szlemie i pewnie nie będzie ostatnią, również w innych turniejach pewnie zdarzy mi się przegrać mecze. Nie ma sensu się zbytnio nad tym zastanawiać, szczególnie 20 minut po zakończeniu meczu. Tak naprawdę pierwsza moja myśl po nim, to była: uwolnij umysł i się zrelaksuj. Właśnie tego mi teraz potrzeba, odpoczynku, z dala od tenisa - dodał. Sensacja wisiała nad londyńskimi kortami od piątkowego wieczoru, bowiem zanim plan gier ponownie sparaliżował deszcz, Querrey wygrał dwa pierwsze sety. Gdy tenisiści musieli udać się do szatni na twarzy Serba widać było wyraźną ulgę, że będzie mógł wziąć głębszy oddech i odwrócić losy spotkania. W sobotę pojedynek wznowiono, a właściwie kilkakrotnie wznawiano, bowiem przelotne opady przerywały co rusz grę na kortach przy Church Road. Pomimo tych przeciwności, Djoković rozstrzygnął na swoją korzyść trzeciego seta i w czwartym był bliski wyrównania stanu meczu. Tak się przynajmniej wydawało, bo popełniał mniej błędów od wyraźnie zdenerwowanego Amerykanina. Gdy na tablicy był wynik 6:5 dla Querreya, znowu grę przerwano, a gdy tenisiści wrócili na kort Serb doprowadził do tie-breaka. W nim zdołał obronić pierwszą piłkę meczową, ale przy drugiej był już bezradny. - Gratuluję Samowi, zagrał niesamowity mecz. Świetnie serwował, zresztą jak zwykle, ale to było dzisiaj najbardziej brutalne, bo zdobywał zbyt wiele łatwych punktów pierwszym serwisem. Zasłużył na zwycięstwo i tego mu nic nie odbierze. Miałem swoje szanse w czwartym secie, nawet serwowałem na seta, no i prowadziłem na początku tie-breaka. Może do końca nie czułem piłek, jak bym sobie życzył, ale taki jest sport. I pogoda nie miał a tu znaczenia, bo była taka sama dla nas obydwu, bardziej chyba dokuczyła ludziom, którzy przyszli oglądać nas i musieli czekać i moknąć przez pół dnia - powiedział Djoković. Na pytania dziennikarzy o inne ewentualne - np. zdrowotne - przyczyny słabszej dyspozycji Serb nie odpowiedział jednoznacznie. Przyznał jedynie, że nie jest do końca zdrowy, "ale to nie miejsce, żeby o tym rozmawiać" - uciął spekulacje. Nie sprecyzował też czy jego kolejnym startem będą igrzyska olimpijskie, czy przed występem w Rio zagra jeszcze w jakimś turnieju. - To jeden z najlepszych meczów, jakie rozegrałem w życiu, choć były trudne warunki i te ciągłe przerwy też nie pomagały. Jednak mimo to odniosłem największe zwycięstwo, bo mało komu się udało pokonać Djoka w Wielkim Szlemie. Mam nadzieję, że zostanie to zapisane w kronikach Wimbledonu i po zakończeniu kariery będę zapraszany na Wimbledon jako gość honorowy - powiedział Querrey, którego teraz czeka spotkanie z Francuzem Nicolasem Mahutem. Odpadnięcie Djokovicia jest korzystne dla siedmiokrotnego triumfatora Wimbledonu (2003-07, 2009 i 2012) - Rogera Federera, który mógł trafić na Serba już w półfinale. Teraz mocno wzrosły szanse Szwajcara nie tylko na ósmy triumf w The Championships, ale i na rekordową 18. wygraną w Wielkim Szlemie, a pierwszą od 2012 roku. Federer jako jedyny zdołał awansować do 1/8 finału w piątek, a swojego kolejnego rywala poznał dzień później. Będzie nim Amerykanin Steve Johnson, który pokonał po południu Bułgara Grigora Dymitrowa w czterech setach. Niepowodzenie Djokovicia również jest korzystne dla Szkota Andy’ego Murraya (nr 2.), któremu już w piątek ubył w dolnej połówce poważny rywal - Szwajcar Stan Wawrinka (4.), przegrywając z Argentyńczykiem Juanem Martinem del Potro. - Widziałem wczoraj, że mecz się nie układa po myśli Novaka, a dzisiaj o jego porażce dowiedziałem się po zejściu z kortu, bo przecież grałem w tym samym czasie. W sumie nie cieszy mnie jego przegrana, bo miałem ochotę pokonać go tu w finale. Nie uważam też, żeby to zmieniło jakoś moje szanse. Uważam, że jestem bardzo dobrze przygotowany do zwycięstwa w Wimbledonie - powiedział Brytyjczyk. W sobotę Murray, triumfator Wimbledonu 2013, bez straty seta awansował do 1/8 finału, pokonując Australijczyka Johna Millmana 6:3, 7:5, 6:2. Teraz czeka na wyłonienie zwycięzcy pojedynku Australijczyka Nicka Kyrgiosa (15.) z Hiszpanem Feliciano Lopezem (22.). W czwartej rundzie ciekawie zapowiada się konfrontacja Japończyka Kei Nishikoriego (5.) z Chorwatem Marinem Cziliciem (9.). Zwycięzca potem może trafić na Federera. Wśród kobiet jako pierwsza do 1/8 finału awansowała w sobotę Rumunka Simona Halep (5.), po wygranej z Holenderką Kiki Bertens (26) 6:4, 6:3.Teraz spotka się z Amerykanką madison Keys (9.). W czwartej rundzie zagrają również: Niemka Angelique Kerber (nr 4.) z Japonką Misaki Doi i Czeszka Lucie Szafarzova (22.) z Jarosławą Szwedową z Kazachstanu, a w parze wyłonionej już w piątek Amerykanka Venus Williams (8.) z Hiszpanką Carlą Suarez-Navarro (13.). Nie powiodło się w pierwszej rundzie gry podwójnej mężczyzn Łukaszowi Kubotowi, który wystartował w parze z Austriakiem Alexandrem Peyą. W meczu przerwanym w piątek wieczorem przez deszcz, debel rozstawiony z numerem siódmym przegrał z brytyjskimi braćmi Kenem i Nealem Skupskimi 6:2, 6:7 (7-9), 9:11. Wcześniej, w przerwach między przelotnymi deszczami, z rywalizacją w grze podwójnej pożegnały się dwie Polki - Klaudia Jans-Ignacik i Paula Kania, startujące z zagranicznymi partnerkami. Dołączyły w ten sposób do Alicji Rosolskiej, która odpadła również odpadła w pierwszej rundzie, ale dwa dni wcześniej. Klausia Jans-Ignacik i Turczynka Cagla Buyukakcay przegrały z Brytyjkami Naomi Broady i Heather Watson 6:7 (4-7), 4:6. Natomiast Paula Kania i Argentynka Maria Irigoyen poniosły porażkę z Julią Putincewą z Kazachstanu i Słowaczką Magdaleną Ribarikovą 3:6, 6:2, 4:6. Rozstawiona z "10" Petra Kvitova przegrała z rosyjską tenisistką Jekateriną Makarową 5:7, 6:7 (5-7) w 2. rundzie. Czeszka ma w dorobku dwa triumfy w wielkoszlemowym turnieju odbywającym się na kortach trawiastych w Londynie. Kvitova triumfowała w Wimbledonie w 2011 roku i dwa lata temu. Poprzednio do trzeciej rundy tej imprezy nie dotarła w 2009 roku, gdy przegrała mecz otwarcia. W poprzednim sezonie została wyeliminowana w trzeciej fazie zmagań. Czeszka w tym roku nie miała dobrej passy w Wielkim Szlemie. W Austrialian Open zakończyła występ na drugim etapie rywalizacji, a w Rolandzie Garrosie dotarła rundę dalej. Była to ósma konfrontacja tych leworęcznych tenisistek. Bilans jest remisowy. 35. w rankingu WTA Makarowa pokonała Kvitovą także we wcześniejszym ich spotkaniu, które miało miejsce w tym roku. Ich ostatni pojedynek rozpoczął się w piątek, ale został przerwany z powodu deszczu. Najlepszym wynikiem Rosjanki w Wimbledonie jest ćwierćfinał w 2014 roku. Rozstawiony z "dwójką" Brytyjczyk Andy Murray pokonał Australijczyka Johna Millmana 6:3, 7:5, 6:2 i awansował do 1/8 finału (4. rundy). Millman, 67. w rankingu światowym, stawił zwycięzcy imprezy sprzed trzech lat największy opór spośród dotychczasowych przeciwników. Choć nie wygrał seta, to mecz trwał dwie godziny i 10 minut, czyli dłużej niż poprzednie pojedynki Murraya. Najdłuższy był drugi set, którego wicelider światowego rankingu wygrał 7:5. Przy prowadzeniu 5:4 przegrał swoje podanie, a w kolejnym gemie - w którym tenisiści rozegrali aż 19 akcji - ponownie przełamał Australijczyka, by po chwili skończyć partię. Szkot wystąpił w finale obu tegorocznych imprez wielkoszlemowych poprzedzających londyński turniej - Australian Open i Roland Garros. W obu musiał uznać wyższość Djokovicia. Trzecia runda gry pojedynczej mężczyzn: Sam Querrey (USA, 28.) - Novak Djoković (Serbia, 1.) 7:6 (8-6), 6:1, 3:6, 7:6 (7-5) Andy Murray (W. Brytania, 2.) - John Millman (Australia) 6:3, 7:5, 6:2 Nicolas Mahut (Francja) - Pierre-Hugues Herbert (Francja) 7:6 (7-5), 6:4, 3:6, 6:3 Marin Czilić (Chorwacja, 9.) - Lukasz Lacko (Słowacja) 6:3, 6:3, 6:4 Kei Nishikori (Japonia, 5.) - Andriej Kuzniecow (Rosja) 7:5, 6:3, 7:5 David Goffin (Belgia, 11.) - Denis Istomin (Uzbekistan) 6:4, 6:3, 2:6, 6:1 Druga runda gry pojedynczej mężczyzn: Alexander Zverev (Niemcy, 24.) - Michaił Jużny (Rosja) 6:4, 3:6, 6:0, 4:6, 6:2 Trzecia runda gry pojedynczej kobiet: Simona Halep (Rumunia. 5.) - Kiki Bertens (Holandia, 26.) 6:4, 6:3 Misaki Doi (Japonia) - Anna-Lena Friedsam (Niemcy) 7:6 (7-1), 6:3 Angelique Kerber (Niemcy) - Carina Witthoeft (Niemcy) 7:6 (13-11), 6:1 Lucie Szafarzova (Czechy, 28.) - Jana Czepelova (Słowacja) 4:6, 6:1, 12:10 Jarosława Szwedowa (Kazachstan) - Sabine Lisicki (Niemcy) 7:6 (7-2), 6:1 Dominika Cibulkova (Słowacja, 19.) - Eugenie Bouchard (Kanada) 6:4, 6:3 Druga runda gry pojedynczej kobiet: Sloane Stephens (USA, 18.) - Mandy Minella (Luksemburg) 3:6, 7:6 (8-6), 8:6 Timea Bacsinszky (Szwajcaria, 11.) - Monica Niculescu (Rumunia) 4:6, 6:2, 6:1 Jekaterina Makarowa (Rosja) - Petra Kvitova (Czechy, 10.) 7:5, 7:6 (7-5)