Turniej na kortach twardych w Les Franqueses del Valles ma rangę ITF W100 - pulę nagród wynoszącą aż 100 tys. dolarów i całkiem niezłą obsadę. Magdalena Fręch jest tu rozstawiona z dwójką, znajduje się więc w gronie faworytek do końcowego triumfu. Alize Cornet, Sary Errani, Jill Teichmann, Waleriji Sawinych czy Arantxy Rus nie można jednak lekceważyć, to znane nazwiska w kobiecym tenisie. Magdalena Fręch wybrała turniej ITF. To przetarcie przed finałami Billie Jean King Cup Dlaczego Fręch zdecydowała się na powrót do turniejów ITF, skoro nie występowała w nich od grudnia zeszłego roku. Wtedy walczyła o turniej główny Australian Open, była blisko czołowej setki rankingu. Nie zdołała tego uzyskać, ale wygrała sporo punktów, które liczyły się do jej dorobku w ostatnich miesiącach. W listopadzie w turnieju ITF W60 w Madrycie grała w półfinale, w grudniu w ITF W100 w Dubaju nawet w finale. To łącznie daje aż 132 punkty - tyle zostanie jej odpisanych jeszcze w tym roku za te dwa występy. Dojdą dwa inne, nieliczone obecnie, ale to zaledwie 1/3 tamtych ubytków. Polka mogłaby więc spaść w okolice 90. miejsca w rankingu. Taka lokata zwykle daje gwarancję gry w pierwszym Wielkim Szlemie, ale też nie wiadomo, ile zawodniczek zechce wrócić z zamrożonym rankingiem. Do tego są turnieje poprzedzające Australian Open, do których również trzeba się załapać. A za wygraną w katalońskim turnieju w Les Franqueses del Valles jest aż 130 punktów. I na dodatek - z Katalonii niedaleko już do Andaluzji, a tam za dwa tygodnie zaczną się finały Billie Jean King Cup. Zaskakujący początek meczu w Katalonii, to Polka musiała gonić Fręch trafiła w pierwszej rundzie na Darję Semenistają - 131. zawodniczkę rankingu, którą niedawno we Włoszech ograła Katarzyna Kawa. Wtedy to było niespodzianką, dziś niespodzianką był fakt, że pierwszego seta 21-letnia Łotyszka rozgrywała na swoich warunkach. Na twardym korcie Polka miała problem z właściwym wejściem w mecz, dużo złego robił jej też serwis rywalki. Akcje łodzianki często kończyły się na siatce, miała prawo się irytować. Już w czwartym gemie Fręch została przełamana, na dodatek do zera, ale już za chwilę miała okazje do odrobienia strat. Wtedy jej się nie powiodło, udało się w w końcu w siódmym gemie. I gdy już się wydawało, że Polka bierze sprawy w swoje ręce, znów została przełamana do zera. Był to ostatni gem w secie, nie miała już okazji do odrobienia tej straty. Kapitalny powrót Polki, wszystko jej wychodziło. Dwa jednostronne sety i awans Później wszystko się zmieniło. Nie tyle za sprawą Łotyszki, co świetnej, z każdym kolejnym fragmentem coraz lepszej gry Polki. Fręch wzmocniła serwis, a i return zaczął funkcjonować na dużo lepszym poziomie. Szybko odskoczyła na 4:0 i po kilkunastu kolejnych minutach doprowadziła do decydującego seta. W nim zaś gra była już jednostronna, Polka robiła wszystko to co chciała. W całej partii Semenistaja ugrała ledwie 11 punktów, Fręch wykorzystała trzy z pięciu break pointów. I wygrała tę partię do zera w zaledwie 26 minut. W drugiej rundzie łodzianka zmierzy się z 20-letnią Rosjanką Marią Bondarienko, dwukrotną finalistką juniorskiego Rolanda Garrosa w grze podwójnej. Trzy tygodnie temu w Bazie w Hiszpanii Rosjankę pokonała Maja Chwalińska. Turniej ITF W100 w Les Franqueses del Valles (korty twarde). Pierwsza runda singla Magdalena Fręch (Polska, 2) - Darija Semenistaja (Łotwa) 4:6, 6:2, 6:0.