Pierwsza część sezonu pozostawiła w obozie Igi Świątek spory niedosyt, mimo ze 23-latka w każdym z turniejów była co najmniej w ćwierćfinale. Niemniej po raz pierwszy od 2020 roku przed rozpoczęciem zmagań na mączce nie ma żadnego tytułu, a to już boli. No i jej strata do Aryny Sabalenki mocno się powiększyła, a do tego doszło kilka porażek w zaskakująco kiepskim stylu. Ta ostatnia, w ćwierćfinale w Miami z Alexandrą Ealą, była szczególnie bolesna. Iga przez blisko cztery lata nie przegrała bowiem z tak nisko notowaną rywalką, w drugiej setce WTA. Raszynianka postanowiła więc zrezygnować z gry w Billie Jean King Cup - Polki w czwartek zagrają w Radomiu ze Szwajcarią, a w piątek - z Ukrainą. I przygotowuje się już do startu w Stuttgarcie, pierwsze spotkanie rozegra tam w środę lub czwartek - 16/17 kwietnia. A przygotowuje się bez trenera Wima Fissette'a, który dołączy do niej dopiero za kilka dni. Wim Fissette kapitanem reprezentacji Belgii w Wilnie. Celem awans do jesiennej fazy play-off. Czy tam trafi na Polskę? Fissette pełni bowiem taką funkcję w swoim kraju jak Dawid Celt u Biało-Czerwonych, jest kapitanem drużyny. Nie trenerem, jak w piłce nożnej, choć słowo selekcjoner bardziej tu może pasować. Belgia zaś jest o poziom niżej niż Polska, nie ma szans na to, by w listopadzie zagrać w Shenzhen w finale rozgrywek o mistrzostwo świata. Może to jednak uczynić za półtora roku, po spełnieniu kilku warunków. A pierwszym z nich jest awans do jesiennej fazy play-off, w których może też być Polska, jeśli nie wygra turnieju w Radomiu. Belgijki rywalizują bowiem w Wilnie - do stolicy Litwy przyjechało aż 13 drużyn, są podzielone na cztery grupy. Trzy z trzema drużynami i jedna z czterema. Wiele czołowych zawodniczek zrezygnowało jednak z gry, w Grecji brakuje Marii Sakkari, w Łotwie Jeleny Ostapenko, w Chorwacji - Donny Vekić. Nawet w Belgii nie ma pierwszej rakiety tego kraju - znów inne plany miała 29. na liście WTA Elise Mertens. Fissette postawił więc dzisiaj na czyniącą spore postępy 20-letnią Hanne Vandenwinkel oraz znajdującą się w czołowej setce na światowej liście Greet Minnen. A one nie zawiodły. Belgia trafiła do grupy C - z Grecją i Węgrami. Z tą pierwszą spotkała się już we wtorek - i po meczach singlowych było już jasne, że zwycięstwo ma w kieszeni. Vandenwinkel pokonała Valentini Grammatokopoulou, znaną polskim kibicom z rywalizacji w turniejach ITF, których często mierzyła się z naszymi tenisistkami. A nawet tworzyła duety w deblu. Belgijka wygrała w 104 minuty 6:4, 6:4. A później, tak jak się można było spodziewać, Minnen rozbiła w nieco ponad godzinę Marthę Matoulę, różnica 360 miejsc była jednak widoczna na korcie A wynik 6:1, 6:1 rozwiewa wątpliwości. Do rozegrania pozostał jeszcze mecz deblowy - też padł łupem Belgijek. Belgia zagra jeszcze z Węgrami - jeśli też wygra, awansuje z pierwszego miejsca i o miejsce w jesiennej fazie play-off powalczy z drugą drużyną z grupy A. Prawdopodobnie z Turcją. A jeśli zajmie drugie miejsce, poprzeczka pójdzie wyżej i wpadnie na Francję. W składzie "Trójkolorowych" są bowiem m.in. Varvara Gracheva, Caroline Garcia, Diana Parry czy Alize Cornet. I możne się spodziewać, że Francuzki wygrają grupę A. W jakim więc nastroju Fissette dołączy do Świątek? Przekonamy się 12 kwietnia.