Tenisowy sezon dla pań rozpoczął się pod koniec grudnia zeszłego roku - United Cup z udziałem Igi Świątek, ale też startującymi dwa i trzy dni później zmaganiami w Brisbana i Auckland. Teraz zaś dobiega powoli końca. W niedzielę poznamy triumfatorkę WTA 500 w Ningbo, z marszu ruszy też podobny turniej w Tokio. Przed WTA Finals odbędą się już tylko trzy mniejsze imprezy, w Rijadzie spotka się osiem najlepszych zawodniczek świata, niektóre z nich z pewnością ruszą jeszcze do Hiszpanii na finały Billie Jean King Cup. I to będzie już koniec dla światowej czołówki, znów do końca grudnia. Ogromna skala wycofań z turnieju WTA 500 w Tokio. A to dobra wiadomość dla Magdaleny Fręch Wydawać by się mogło, że turniej WTA 500 powinien w tej sytuacji zebrać sporo zawodniczek ze światowej czołówki, skoro to ostatnia szansa na uzyskanie kwalifikacji do WTA Finals. Tyle że największe gwiazdy już wcześniej były pewne startu w Arabii Saudyjskiej, Iga Świątek, Aryna Sabalenka, Coco Gauff, Jelena Rybakina nie miały tego startu w planach. A że prawie wszystko w kwestii najlepszej ósemki wyjaśnił turniej w Wuhanie, a potwierdził już ten w Ningbo, stawka jeszcze się uszczupliła. Rezygnowały więc ze startu m.in. Jessica Pegula, Emma Navarro, Danielle Collins, Barbora Krejcikova czy Donna Vekić, ale też i inne zawodniczki. Z kontuzjowaną Naomi Osaką włącznie. Chęć startu w Japonii wyrażała za to już wcześniej Magdalena Fręch, która - zgłaszając się do Tokio - nie miała jeszcze punktów rankingowych wywalczonych w Pekinie i Wuhanie. Została pierwszą rezerwową, co oznaczało, że - w tamtym momencie - byłaby "skazana" na grę w eliminacjach. Tyle że raczej były pewne wycofania zgłoszonych tenisistek, choć ich skala zaskoczyła. Podobnie jak to miało miejsce w Ningbo. Wyjątkowe losowanie dla polskiej rakiety numer dwa. Bo... Magdalena Fręch nie zna jeszcze swoich kolejnych rywalek Póki co, w drabince więc jest Qinwen Zheng - jedyna singlowa uczestniczka WTA Finals, ma oczywiście numer jeden. A Fręch z pozycji "pierwszej rezerwowej" wskoczyła na... miejsce siódmej rozstawionej. Jakie to ma znaczenie? Nie takie, że zwalnia ją z gry w pierwszej rundzie, bo to przywilej dla czterech najwyżej klasyfikowanych zawodniczek. Ale daje gwarancję uniknięcia tych potencjalnie najtrudniejszych przeciwniczek już na samym początku zmagań. A w przypadku łodzianki to akurat ważne - ona lubi "rozkręcić" się w tracie zawodów. Polka miała jednak w losowaniu drabinki i tak sporo szczęścia, bo... nie zna nazwisk rywalek. W pierwszej rundzie zmierzy się z rywalką z kwalifikacji, które - delikatnie ujmując - nie są jakoś szczególnie mocno obsadzone. A jeśli wygra, to znów wpadnie na taką rywalkę. W jej ćwiartce znajduje się rozstawiona z czwórką Anna Kalinskaja, a w połówce - faworytka Qinwen Zheng. W najbliższy poniedziałek Fręch będzie na 24. miejscu w rankingu WTA, bądź też na 25. - jeśli Karolina Muchova pokona w półfinale w Ningbo Mirrę Andriejewą. W stolicy Japonii będzie mogła sporo zyskać, a jedno zwycięstwo pozwoli jej minąć Ludmiłę Samsonową. Polka jednak 4 listpada straci aż 140 punktów za wygrany rok temu turniej ITF W100 w Les Franqueses del Valles.