Niewiarygodne sceny w Chinach. Djoković i Miedwiediew na kolanach. Rodzinny finał stał się faktem
Gdy do półfinałów turnieju ATP 1000 w Szanghaju awansował duet Novak Djoković - Daniił Miedwiediew, wydawało się, że zobaczymy powtórkę finału US Open, gdy Rosjanin zniszczył marzenia Serba o skompletowaniu kalendarzowego Wielkiego Szlema. Inne plany mieli jednak kuzyni - Valentin Vacherot oraz Arthur Rinderknech. To oni zagrają sensacyjnie o tytuł, a ich radość okraszona była pięknymi scenami.

Właściwie przed każdym dużym turniejem tenisa obecnie oczekiwania neutralnych kibiców są takie same. Wszyscy chcą zobaczyć finał, w którym ponownie zmierzą się ze sobą Carlos Alcaraz oraz Jannik Sinner. To zdecydowanie najbardziej ekscytująca para rywalizująca na tenisowych arenach. Nie inaczej było po losowaniu drabinki imprezy rangi ATP 1000 w Szanghaju.
Szybko stało się jednak jasne, że finału Alcaraz - Sinner w Chinach nie zobaczymy. Hiszpan wycofał się bowiem z rywalizacji z powodu kontuzji kostki jeszcze przed pierwszym spotkaniem. Z turniejem nadspodziewanie szybko pożegnał się także Jannik Sinner. Włoch skreczował bowiem w meczu trzeciej rundy przeciwko Tallonowi Griekspoorowi. To otworzyło potencjalną drogę do tytułu dla Novaka Djokovicia.
Historia, której nikt by nie wymyślił. Finał kuzynów w Szanghaju
Wydawało się, że Serb będzie niemożliwy do zatrzymania, gdy cel znalazł się tak blisko. Po rozstrzygnięciu ćwierćfinałów wszystko wskazywało na to, że dostanie powtórkę finału US Open 2021 i o tytuł zagrają właśnie Djoković oraz Daniił Miedwiediew. Ich rywalami w meczach o finał byli bowiem kwalifikant 204. tenisista świata - Valentin Vacherot oraz 54. zawodnik rankingu - Arthur Rinderknech. Co ciekawe, Francuz i Monakijczyk mają ścisłe powiązania rodzinne - są kuzynami.
Już po pierwszym sobotnim półfinale stało się jasne, że skład finału będzie sensacyjny. Monakijczyk pokonał bowiem Djokovicia w dwóch dość szybkich setach. Byliśmy więc o krok od rodzinnego finału. Pierwszy set spotkania Miedwiediewa z Rinderknechem nas od tego oddalił, bo to Rosjanin był górą, wygrał go 6:4, prezentując tenis, który przypominał lata jego bardzo dobrej gry.
Francuz nie raz w swojej karierze udowodnił, że w jego słowniku nie istnieje sformułowanie "poddać się". Nie inaczej było tym razem. W drugą partię wszedł doskonale, przełamując rywala już w pierwszym gemie serwisowym. Seta zakończył przełamaniem na 6:2 i doprowadził do trzeciej partii. W tej więcej wskazywało na Rosjanina, który wypracował sobie trzy szanse na przełamanie.
Żadnej z nich nie udało mu się jednak wykorzystać. Miedwiediew z kolei przez swoje gemy serwisowe przechodził wręcz klinicznie, bez żadnych problemów. Aż do tego ostatniego, gdy musiał bronić się przed stratą serwisu i przegraniem meczu. Pierwszej szansy rywal nie wykorzystał, bo Rosjanin zaimponował doskonałym drugim podaniem. Przy drugiej już nie było dyskusji. Miedwiediew stracił serwis, przegrał seta 4:6, a w konsekwencji mecz.
Faktem stał się więc rodzinny finał. - Nie było żadnej osoby na ziemi, która byłaby w stanie to przewidzieć przed startem turnieju. Jutro postaramy się po prostu dobrze bawić, jakbyśmy znów mieli po 12 lat. Nie będzie żadnego przegranego, obaj będziemy zwycięzcami - powiedział Francuz na gorąco o finale, w którym zmierzy się ze swoim kuzynem. Po meczu obaj wpadli sobie w ramiona, celebrując wspólny niewiarygodny, życiowy sukces. Finał rozpocznie się w niedzielę 12 października o godzinie 10:30. Transmisja na sportowych antenach Polsatu.











