Turniej w Ningbo przebiegał bez większych perturbacji pogodowych, a tutaj to szczególnie istotne: w przeciwieństwie do Pekin czy Wuhanu kort centralny nie jest bowiem kryty. Gdy jednak przyszło do rywalizacji w sobotę, cały harmonogram padł przez opady deszczu. Oba półfinały deblowe można było przesunąć na kryty kort treningowy, meczów singlowych - już nie. Istniała nawet możliwość, że co najmniej jednego nie uda się rozegrać w sobotę, jeśli nie zacznie się przed godz. 22.30 lokalnego czasu, czyli 16.30 w Polsce. Ostatecznie udało się, na co wpływ miało nieoczekiwane zakończenie starcia Pauli Badosy z Darią Kasatkiną. Sensacja w Portugalii, Polka zagra o tytuł. 626 miejsc różnicy. I co z tego? Daria Kasatkina grała z Paulą Badosą o finał turnieju WTA 500 w Ningbo. Deszcz przerywał spotkanie Ten mecz miał się rozpocząć o godz. 17 lokalnego czasu, ale kort był cały pod wodą. Lało jeszcze ponad półtorej godziny, tenisistki pojawił się na rozgrzewce przez 19. Zaczęły o godz. 19.10, Badosa wygrałą gema i... znów zaczęło lać. A później po siódmym gemie potkanie znów zostało przerwane, Hiszpanka prowadziła 4:3. Przegrała tego seta 4:6, popełniała masę błędów, a Kasatkina znów udowodniła, że w turniejach rani WTA 500 radzi sobie jak nikt inny na świecie. Wygrała już 24. mecz w tym roku, a można jeszcze do tego doliczyć dwa walkowery w Adelajdzie na początku stycznia. I wtedy obie poszły w kierunku ławek, Hiszpanka usiadła i poprosiła o pomoc medyczną. Nic nie wskazywało, że cokolwiek jej może dolegać, od kwietniowego starcia z Aryną Sabalenką, swoją przyjaciółką, w Stuttgarcie zawsze mecze kończyła. Lekarka sprawdziła jej temperaturę, ciśnienie, chwilę porozmawiała. Ogłoszona została oficjalna przerwa medyczna, ale Hiszpanka wciąż kręciła głową. Za chwilę zaś wstała, podeszła do sędziego, podała mu rękę, delikatnie się uśmiechnęła. To Daria Kasatkina musiała podejść do Pauli Badosy. Hiszpanka przegrała ze zdrowiem, ale zachować też powinna się inaczej To samo powinna zrobić z rywalką, też wyjaśnić jej, co się stało i poinformować, że nie będzie kontynuowała meczu. Tymczasem nawet nie spojrzała w kierunku rozgrzewającej się za linią końcową Kasatkiny. To Rosjanka ruszyła w jej kierunku, gdy Badosa wzięła już torbę i szykowała się do wyjścia. Ostatecznie uścisnęły sobie dłonie, ale nie tak powinno to wyglądać. Swoje zdanie miała w tej sprawie także była zawodniczka, a dziś komentatorka Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka. - Nie lubię tego, nie podoba mi się to. Mam niesmak - opowiadała na antenie. Kasatkina na środku kortu nie chciała analizować tego dziwnego spotkania. - Życzę jej szybkiego powrotu do zdrowia, bo to na pewno trudna decyzja o poddaniu takiego spotkania - powiedziała. A Rosjanka w niedzielę zagra o tytuł - z Mirrą Andriejewą lub Karoliną Muchovą. Bez względu na jego wynik wróci do TOP 10 rankingu WTA, na dziewiąte miejsce. Jej rekordem kariery jest zaś ósme. Jeśli wygra, do ósmej Emmy Navarro będzie traciła niecałe 200 punktów.