3 sierpnia 2024 roku na kortach Rolanda Garrosa odbędzie się finał rywalizacji deblowej podczas olimpijskich zmagań. Czy taką szansę dostanie w ogóle polski debel, tego jeszcze nie wiemy. Parę z dużym potencjałem mogliby stworzyć Hubert Hurkacz i Jan Zieliński, udowodnili to już w kilku turniejach. Tyle że ten pierwszy już potwierdził, że w stolicy Francji wystąpi z Igą Świątek w grze mieszanej, a do tego jeszcze ma singla. Kolejny turniej mógłby być już zbyt dużym wyzwaniem. Igrzyska olimpijskie? Pewną grę w deblu ma dziesięciu pierwszych graczy z rankingu W tej sytuacji Zieliński ma prawo stworzyć duet z innym polskim zawodnikiem, ale... tu pojawia się problem. Dziś kolejny Polak w rankingu deblistów, Karol Drzewiecki, jest na 125. miejscu. To zdecydowanie za daleko. Rozwiązaniem byłoby zachowanie przez Zielińskiego miejsca w czołowej dziesiątce rankingu deblistów, bo wówczas może dobrać sobie partnera i zagrać w igrzyskach bez względu na wspólny łączny ranking. Tyle że w najbliższym notowaniu z tej dziesiątki wypadnie, a co gorsza - do tego rankingu nie będą już się liczyły sukcesy osiągane w ostatnich miesiącach z Hugo Nysem, czyli finał Australian Open i zwycięstwo w Mastersie w Rzymie. To one wywindowały Polaka na siódme miejsce, a kolejnych wartościowych rezultatów na razie nie widać. Duża strata Jana Zielińskiego. Rok temu w Kanadzie dotarł bardzo daleko Rok temu w Kanadzie Zieliński nie występował w parze z Nysem, ale właśnie z Hurkaczem - doszli wtedy do półfinału zmagań w Canadian Open w Montrealu. W tym roku panowie grają w Toronto, w Quebecu rywalizują zaś panie. Polak, wspólnie z Monakijczykiem, bronił więc 360 punktów, losowanie też nie okazało się najgorsze. W drabince mieli piątkę, w pierwszej rundzie trafili na teoretycznie niezgraną parę Max Purcell/Andriej Rublow. Australijczyk jest niezłym deblistą, dwukrotnie grał w finale Australian Open, rok temu triumfował w Wimbledonie. Rosjanin, czołowy singlista świata, na grę podwójną decyduje się tak jak Hurkacz - głównie podczas Mastersów, omija Wielkie Szlemy. Niemniej w tym roku odniósł jeden sukces, z Karemem Chaczanowem triumfowali w Madrycie. Wielka gwiazda wraca po latach, ostatnio grała przed pandemią. Wróci do światowej czołówki? Dwa przełamania w całym spotkaniu. Ciężka sytuacja dla Polaka Mecz deblistów, choć rozgrywany na bocznym korcie, wywołał spore zainteresowanie. Kibice obejrzeli widowisko oparte na wygrywających serwisach - strona returnująca miała niewiele do powiedzenia, zwłaszcza w drugim secie. W tym pierwszym, w czwartym gemie, Polak i Monakijczyk mieli nawet break-pointa, przy równowadze decydowała jedna akcja. Rublow i Purcell się jednak obronili, a później sami dostali dwie szanse przy serwisie Zielińskiego (siódmy gem). Polak też się obronił, ale w jedenastym gemie - już nie. Zostali przełamani, a za chwilę Purcell załatwił sprawę serwisem. W drugim secie emocji nie było zbyt wiele - jedni i drudzy świetnie radzili sobie przy serwisach, zdobywali olbrzymią przewagę. Wyjątek był zaledwie jeden - w siódmym gemie. Wtedy podawał Zieliński i doszło do jedynych break-pointów w całej partii. Drugiego rywale Polaka wykorzystali, objęli prowadzenie 4:3. To im wystarczyło - Zieliński z Nysem nie byli w stanie już odwrócić sytuacji. Mecz zakończył swoim gemem Rublow, kapitalnie posyłający serwisowe bomby.