Magda Linette bardzo dobrze zagrała w początkowej fazie meczu. Wprawdzie została przełamana w piątym gemie, ale w szóstym odpowiedziała tym samy. Jasmine Paolini jednak jeszcze raz wygrała gema przy serwisie naszej tenisistki i pierwszego seta wygrała 6:4. Od pewnego momentu drugiego seta widać było, że Linette nie gra już tak żwawo. Robiła przysiady i starała się naciągać nogę. Kiedy siadała na krzesełku, to musiała się przytrzymywać. Ewidentnie walczyła z jakimś urazem. Koncert Igi Świątek w Paryżu. Reprezentantka gospodarzy rozgromiona, kapitalny występ Polki Magda Linette wyczerpana. Polka "zderzyła się" ze ścianą To jednak nie dziwi. Dla Linette, która wygrała turniej w Pradze, to był siódmy mecz w ciągu ośmiu dni, a przecież jeden jeszcze miała na podróż do Paryża. Był stres i nerwy związane z dotarcie na miejsce. Na szczęście jednak na wysokości zadania stanął Rafał Brzoska, właściciel InPosta, który postarał się o to, by nasza tenisistka doleciała do stolicy Francji. - Nie miałam ani jednego dnia przerwy, ani w poprzednim tygodniu, ani teraz. Trochę się jednak tego wszystkiego nałożyło, a przecież lata już nie te - powiedziała 32-latka. - Zabrakło po prostu sił. Tak naprawdę miałam szansę w pierwszym secie, kiedy Jasmine była jeszcze trochę zestresowana. Grałam dość agresywnie i odważnie. Żałuję tego gema, kiedy zostałam przełamana, bo potem moja gra wyglądała fajnie. Z takimi dziewczynami dostaje się bardzo mało szans - dodała. Wieczorem Linette ma jeszcze raz pojawił się na kortach Rolanda Garrosa. Razem z Alicją Rosolską zagra w pierwszej rundzie turnieju deblowego. Rywalkami będą rozstawione z numerem siódmym Marta Kostiuk i Dajana Jastremska. Trudno jednak przypuszczać, by Polki mogły coś zwojować, widzą Linette, która wyraźnie cierpiała. - Łatwo na pewno nie będzie, ale na pewno damy z siebie wszystko - zapewniła nasza tenisistka. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport