Zwycięstwa w turniejach w Brisbane i Abu Zabi, porażka w finale w Dosze z Igą Świątek, do tego dwa ćwierćfinały i sześć zmarnowanych piłek meczowych w pamiętnym starciu w Australian Open z Anną Blinkową - to pierwsze dwa miesiące tego roku w wykonaniu Jeleny Rybakiny. Zawodniczka z Kazachstanu miała świetny start i realne perspektywy, by w kolejnych miesiącach zaatakować pozycję nie tylko Aryny Sabalenki, ale nawet Igi Świątek. Wciąż jest w ścisłej czołówce, miała sporo udanych turniejów w tym roku, ale też zdecydowanie za często musiała zmagać się z własnym zdrowiem. Oddanie walkowerem meczu z Jasmine Paolini w Dubaju, wycofanie się z Indian Wells, później z Rzymu, gdzie miała bronić tytułu, wreszcie latem opuszczenia najpierw zmagań olimpijskich, później zaś rywalizacji w Toronto. Skoro już Rybakina zdecydowała się na grę w Cincinnati, a później w US Open, można było odnieść wrażenie, że jest w stanie rywalizować na swoim normalnym poziomie. Tyle że w drugiej rundzie w Nowym Jorku znów oddała spotkanie walkowerem jeszcze przed jego startem, cieszyć się mogła kwalifikantka z Francji Jessika Ponchet. Nieobecność zawodniczki z Kazachstanu potrwa zaś kolejne tygodnie. Tyle że i dla niej jest wreszcie jakiś pozytywny promyk. Świątek, Sabalenka, teraz Rybakina. Ale nie tylko. Mistrzyni Wimbledonu już też może się szykować Iga Świątek nie jest bowiem jedyną zawodniczką ze ścisłej czołówki, która zrezygnowała z gry w Pekinie. Polka oficjalnie podjęła tę decyzję w piątek, wciąż jest za to na liście startowej kolejnego WTA 1000 - w Wuhanie. Wiadomo zaś, że w obu chińskich tysięcznikach nie wystąpi Rybakina. Powód - ból pleców. Jednocześnie Kazaszka poinformowała, że liczy na swoją obecność w kończącym sezon "Turnieju Mistrzyń" w Rijadzie, w którym wystąpi osiem najlepszych zawodniczek w tym sezonie. A wyniki ostatnich turniejów sprawiły, że właśnie formalnie znalazła się w tym gronie. Już wcześniej miejsce w WTA Finals zapewniła sobie Iga Świątek, stało się to jeszcze przed wakacjami. Później dołączyła do niej Aryna Sabalenka, a zwycięstwo Białorusinki w US Open oznaczało także, że prawo gry w Arabii Saudyjskiej wywalczyła także Barbora Krejčíková. To przywilej triumfatorki turniejów wielkoszlemowych, jeśli zdoła utrzymać w rankingu Race miejsce w czołowej dwudziestce. I dziś to właściwie formalność. Emma Navarro, Danielle Collins, a może jednak Qinwen Zheng? Kluczowe decyzje zapadną w Chinach Prowadzony na żywo ranking Race, choć nie jest to oficjalne wyliczenie WTA, pokazał po zawodach w Hua Hin i Seulu, że próg kwalifikacji do Rijadu obniżył się do 4955 punktów. A to z kolei oznacza, że czwartą uczestniczką WTA Finals stała się Rybakina - ona ma 4981 pkt. Doliczając Krejčíkovą, zostały cztery wolne miejsca. Pewne wjazdu na Bliski Wschód mogą być też właściwie Jasmine Paolini (4875 pkt) i Jessica Pegula (4466 pkt). Blisko jest Coco Gauff (3978 pkt), kilka zawodniczek będzie zaś ścigać siódmą w tym momencie Emmę Navarro (3568 pkt). To Amerykanka zajmuje w tej chwili ostatnie bezpieczne miejsce. A za nią są: Danielle Collins (3178 pkt, zrezygnowała z gry w Pekinie) i Qinwen Zheng (3080 pkt). I to właśnie Chinka, finalistka Australian Open, ma przed swoimi kibicami do zyskania najwięcej. Finały WTA zaczną się w Rijadzie 2 listopada. Pula nagród wynosi w tym roku aż 15,25 mln dolarów.