Na początku kwietnia Weronika Falkowska zdecydowała się na dość radykalny krok - wybrała się w bliżej nieznane tenisowe zakątki, bo tak można nazwać wyprawę do Burundi. W Bużumbuerze wystąpiła w dwóch turniejach: pierwszy wygrała w grze podwójnej, drugi - w singlu. Tamte punkty były jej bardzo potrzebne, w rankingu leciała bowiem na łeb na szyję. Z 240. pozycji na początku poprzedniego roku, do szóstej setki obecnie. Triumf w Bużumburze pozwolił zawodniczce Górnika Bytom na chwilę odetchnąć. Ale tylko na chwilę nie poszła bowiem a ciosem. Aż do tego tygodnia nie była w stanie w żadnym turnieju dostać się choćby do półfinału, a przecież dopiero wtedy realnie się punktuje. A przecież zmagania w Ortisei na północy Włoch były jej 20. turniejem od tego czasu! I wtedy przyszła gigantyczna radość, połączona z krzykami radości - po ostatniej piłce w starciu z Silvią Ambrosio. Zakończoną w sposób godny dla świetnej deblistki, bo taką jest Falkowska. Weronika Falkowska deblową mistrzynią w Ortisei. Ważniejszy teraz jest jednak singiel. A tu też radziła sobie świetnie Polka w Ortisei startowała bowiem tak w singlu, jak i w deblu. W grze podwójnej, w duecie z Lisą Zaar ze Szwecji, rozprawiły się ze wszystkimi. W piątek wygrały mecz o tytuł, choć napotkały spory opór rywalek, broniły nawet dwóch piłek meczowych. Da Falkowskiej był to już piąty tytuł w tym roku, w rankingu WTA pozwoli awansować w okolice 180. miejsca, które teraz zajmuje... Paula Badosa. I gdyby tak było też w singlu, 24-letnia zawodniczka nie miałaby powodów do zmartwienia. Tu jednak jest dopiero w szóstej setce, to poważnie ogranicza jej możliwości startowe w lepszych imprezach. Dlatego triumf w Ortisei może być tak bardzo przydatny w kolejnych tygodniach. I da też z pewnością duże wsparcie w warstwie mentalnej, bo Polka wygrała w Południowym Tyrolu dwa spotkania z zawodniczkami trzeciej setki rankingu. I na pewno wciąż wierzy, że co najmniej tam jest jej miejsce. W finale rywalką Falkowskiej była Włoszka Silvia Ambrosio, też notowana od niej wyżej, ale nie tak wysoko jak choćby Stacey Fung czy Justina Mikulskyte, które przecież nasza zawodniczka ograła w tym tygodniu. Z drugiej strony: Włoszka też wyrzuciła z drabinki dwie zawodniczki rozstawione, w tym podwójną juniorską mistrzynię Roland Garros z tego roku, rozstawioną tu z dwójką Terezę Valentovą. Weronika Falkowską mistrzynią turnieju ITF Raiffeisen Women’s Val Gardena/SudTirol. Finał wygrany w dwóch setach W pierwszej partii obie dwukrotnie przełamywały swoje serwisy, ale w decydującą część seta weszły przy remisie 4:4. Dziewiątego gema Falkowska wygrała "na sucho", do zera. A w kolejnym uzyskała break pointa, którego Ambrosio jednak obroniła. Włoszka mogła wyrównać na 5:5, szansę zmarnowała, a drugiej Falkowska już jej nie dała. Druga piłka setowa była tą ostatnią, skończyło się na 6:4 dla Polki. W drugim secie obie świetnie pilnowały swoich gemów serwisowych, w 11 kolejnych nie było żadnych przełamań. Owszem, najpierw dwa break pointy uzyskała Falkowska, później aż cztery Ambrosio, niemniej końcowe punkty zdobywały zawodniczki podające. I w tym dwunasty, który mógł rozstrzygnąć o tie-breaku, Polka w końcu zaskoczyła rywalkę. Decydujący punkt zdobyła w imponujący sposób: dobiegła do skrótu, odpowiedziała, a za chwilę popisała się instynktownym wolejem tuż za siatką. A później byłą już radość - zaciśnięta pięść, głośny okrzyk. Na taki sukces Weronika Falkowska czekała bardzo długo. I solidnie na niego zapracowała. Efektów wygrania turnieju w Ortisei Falkowska nie zobaczy jeszcze w najbliższym notowaniu rankingu WTA, ale w kolejnym - 16 grudnia. Przesunie się wówczas w okolice 440. miejsca na świecie, co już pewnie sprawi, że w niektórych turniejach ITF W50 nie będzie musiała przebijać się przez eliminacje. Dla niej tenisowy rok jeszcze się nie kończy - właśnie od 16 grudnia ma w planach start w Nowym Mumbaju w Indiach, a święta powinna spędzić w Egipcie - jest na liście zgłoszeń zawodów w Szarm el-Szejk. Turniej ITF W35 w Ortisei (korty twarde w hali). Finał Weronika Falkowska (Polska) - Silvia Ambrosio (Włochy) 6:4, 7:5.