Dziś w rankingu WTA 20-letnią już Lindę Fruhvirtovą i jeszcze 20-letnią Lindę Klimovicovą dzielą tylko 33 miejsca. Polka jest starsza o nieco ponad 10 miesięcy, ale w tenisowej karierze osiągnęła dużo, dużo mniej od drugiej Lindy. Trudno nawet porównać ich kariery. Dziś mamy trzy zawodniczki w szerokiej czołówce, ale przecież przez lata tak nie było. Grała na wysokim poziomie Agnieszka Radwańska, dołączyła do niej Magda Linette. Dziś jest Linette, Magdalena Fręch, a przede wszystkim - Iga Świątek. A później przepaść, kolejne zawodniczki dopiero w drugiej setce. Czesi zawodniczek w topie przez lata mieli wiele. I wciąż mają, choć przecież to ich gwiazdy są często prześladowane przez kontuzje. Były siostry Pliskove, była Petra Kvitova, jest Marketa Vondrousova, a dalej: Barbora Krejcikova, Karolina Muchova, Katerina Siniakova. I niemal w każdym juniorskim turnieju Wielkiego Szlema pojawiają się kolejne zawodniczki, które aspirują do gry na poziomie światowym. Tą drogą szła Linda Noskova, tą drogą szły siostry: Linda i Brenda Fruhvirtowe. I próbowała Klimovicova, półfinalistka Wimbledonu dla dziewcząt z 2022 roku. Roland Garros, pierwsza runda kwalifikacji. Linda Klimovicova kontra Linda Fruhvirtova. Zaskakujący przebieg meczu w Paryżu Przy czym dziś Polka jest na pograniczu drugiej i trzeciej setki światowego rankingu, Fruhvirtova, młodsza przecież od niej, była już 49. na liście WTA. Jako 18-latka, gdy miała za sobą już pierwszy tytuł w głównym cyklu WTA. Jesienią 2022 roku wygrała turniej rangi 250 w Ćennaj w Indiach, w finale ograła zresztą Magdę Linette. W CV zaś zwycięstwa z Beatriz Haddad Maią, Elise Mertens, Danielle Collins czy Wiktorią Azarenką. Klimovicovej daleko na razie do tego, ona przebija się do grona najlepszych przez świat zawodów ITF. I być może ten Roland Garros będzie punktem zwrotnym w jej karierze. 20-latka rodem z Ołomuńca, a dziś mieszkająca w Bielsku-Białej, wylosowała pechowo. Na swoją byłą rodaczkę, z którą jeszcze w profesjonalnym turnieju nie grała, ale z którą zna się zapewne znakomicie. I ma doświadczenie z gry w kategoriach młodzieżowych. Tę wiedzę wykorzystywała dziś do perfekcji, a Czeszka momentami błagalnym wzrokiem patrzyła w kierunku trybun. I jakby chciała zapytać swojego ojca: - Co mam robić? 3:0 i 4:0, złamana rakieta. Linette grała o ćwierćfinał z wicemistrzynią świata Klimovicova perfekcyjnie rozgrywała swoje gemy serwisowe. Podanie było jej atutem, ale potrafiła sobie tak ustawiać akcje, by kończyć je forhendem. I punktowała Fruhvirtovą także na stronie returnu. Szanse na przełamanie miała już w pierwszym i trzecim gemie, udało się w końcu w piątym. Za szóstą szansą. I pewnie już domknęła tego seta - wygrała go 6:4. Ostatnia akcja zaś nadaje się do powtórek telewizyjnych. Klimovicova była w głębokiej defensywie, a jednak topspinowym forhendem, granym z trudnej pozycji po krosie, zdołała zaskoczyć rywalkę, która zbiegła akurat do siatki. Polska Linda potrzebowała więc jeszcze jednego wygranego seta, ta czeska - dwóch. Tymczasem Klimovicova grała jak w transie, obroniła break pointa w drugim gemie, przełamała bardziej znaną rywalkę w piątym. Za chwilę było już 4:2 dla niej, ale został ten ostatni akcent. Często najtrudniejszy, bo dochodzi dodatkowa presja, a rywalka, gdy już nie ma nic do stracenia, idzie na całość. I Fruhvirtova taką okazję dostała, w siódmym gemie zrobiło się 0-40, Czesza miała aż trzy break pointy. Co zrobiła Klimovicova? Załatwiła sprawę serwisami, podwyższyła na 5:3. A cały mecz wygrała 6:4, 6:4. Czesi mogą żałować, wypuścili ze swojego kraju wielki talent. W drugiej rundzie reprezentantka Polski zagra z Mananchayą Sawangkaew z Tajlandii, rozstawioną tu z numerem piątym. Aby zagrać w głównej części zmagań, Klimovicova będzie musiała wygrać jeszcze dwa spotkania.