Nie zatrzymała Świątek, cztery dni później znów Polka na drodze. Koniec po 94 minutach
Dwa miesiące temu Magda Linette wygrała swój ostatni mecz w kobiecym tourze - w Cincinnati pokonała Jessicę Pegulę, dokonała tej sztuki po raz pierwszy w karierze. I gdy można było się spodziewać jakościowego skoku, wpadła w potworny dołek, który potwierdzają kolejne turnieje. Na dodatek w Ningbo trochę zabrakło jej szczęścia, już w pierwszej rundzie trafiła na Belindę Bencic, która kilka dni temu w Wuhanie dobrze radziła sobie w starciu z Igą Świątek. Na oczach jednego słynnego arbitra Kadera Nouniego Polka została pokonana.

Niespełna rok temu Magda Linette podziękowała w swoim mediach społecznościowych za 2,5-roczną współpracę Ianowi Hughsowi - pomagał jej trenerowi Markowi Gellardowi. Później zdradziła, że nie stać jej już było na utrzymywanie tak szerokiego sztabu, musiała wybierać.
Brytyjczyk od razu zaczął współpracę z Belindą Bencic - gwiazdą ze Szwajcarii, która wracała do touru po ponad rocznej przerwie macierzyńskiej.
Ta ich współpraca sprawiła, że Szwajcarka niemal z miejsca stała się zagrożeniem dla najlepszych, a dziś znów jest w ścisłej czołówce - zajmuje 14. pozycję w rankingu WTA. Po raz pierwszy od tamtego czasu Hughes przygotowywał jednak taktykę przeciwko swojej byłej podopiecznej. - Cały czas napieraj, graj ofensywnie - mówił do swojej podopiecznej ze Szwajcarii. A ta ją słuchała i szybko ustawiła sobie spotkanie z Linette.
Tak jak cztery dni temu w Wuhanie była nieznacznie gorsza od Igi Świątek, tak dziś wzięła rewanż na innej Polce. I to wyraźny.
WTA 500 w Ningbo. Magda Linette kontra Belinda Bencic w pierwszej rundzie. Polka grała o przełamanie fatalnej serii
Polka wygrała losowanie, ale zdecydowała się na odbiór serwisu Szwajcarki w pierwszym gemie. Bencic zaczęła zaś od bardzo mocnego akcentu - najpierw wygrywające podanie, za moment as - i już było 30-0. Nie dała szansy Polce w tym gemie, ale i w następnym, przełamała ją. A za moment podwyższyła na 3:0.
Wszystko zapowiadało na dość szybki finisz tego spotkania, poznanianka była mocno przygaszona, grała za linią końcową kortu, nie była w stanie przejmować inicjatywy. A Bencic wchodziła głęboko w kort, momentalnie atakowała, szybko kończyła akcje.

W szóstym gemie Szwajcarka miała dwa break pointy z rzędu na 5:1, prowadziła w gemie Polki 40-15. I wtedy Magda pokazała jednak, że nie odpuści tego spotkania. Cztery serwisy niemal bezpośrednio dały jej cztery punkty, wyszła z tych opresji. Aby wrócić do gry w tym secie potrzebowała jednak jeszcze przełamania.
A o to, przy świetnie serwującej Bencic, było ciężko. Zwłaszcza że nawet po dobrym returnie Polka i tak psuła masę piłek w wymianach. Po 39 minutach skończyło się więc na 6:3 dla mistrzyni olimpijskiej z Tokio.
Tego ostatniego gema w pierwszej partii Polka przegrała do zera, pierwszego w drugiej - tak samo. To jednak bolało bardziej, bo od razu została przełamana, co już ustawiało sytuację na jej wyraźną niekorzyść. Mowa ciała też nie wskazywała, że 33-letnia zawodniczka jeszcze coś tu będzie w stanie ugrać.
Drugie przełamanie, już na 3:0, właściwie oznaczało rozstrzygnięcie w tym spotkaniu. Linette była wściekła po nieudanym krosowym bekhendzie, uderzała rakietą w swoją nogę. Niczego to jednak nie zmieniało, była wyraźnie słabsza od rywalki.
Choć walczyła, tego oddać jej nie można. Miała nawet okazje do przełamania, dwie w czwartym gemie, sześć w szóstym. Nie udało się wykorzystać choć jednej, mimo zdecydowanie lepszej postawy Polki w tej części spotkania. No i przegrała jednak 3:6, 2:6.
Linette powinna zostać w Azji - w weekend powinna zacząć grę w kwalifikacjach WTA 500 w Tokio, chyba że znów, po wycofaniach, zostanie przesunięta do głównej drabinki. A później ma jeszcze występ w WTA 250 w Chennai.









![Fatalny błąd Szczęsnego, aż trudno uwierzyć. Sędzia go "uratował" [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LVZQHVQ24GV52-C401.webp)






