WTA ma spory kłopot ze zorganizowaniem finału sezonu, co zresztą powtarza się od wybuchu pandemii. Przed nią wydawało się, że na lata zmagania ośmiu najlepszych zawodniczek zagoszczą w Chinach, a może szerzej pojętej Azji. Koronawirus dokonał jednak radykalnych zmian, Chiny zamknęły się na sport, dopiero teraz do niego wracają. A ponieważ tamtejsze miasta od września znów będą gościły rywalizację najlepszych tenisistów i tenisistek, wydawało się, że WTA Finals także wróci do Szanghaju. Nic z tego, jak poinformował kilka dni temu red. Bartosz Ignacik z Canal+, turniej ma się odbyć w meksykańskim Cancun. Pewne są za to daty - od 30 października do 5 listopada. Trzecia uczestniczka WTA Finals. Z Igą Swiątek regularnie ostatnimi czasy wygrywała Już wcześniej prawo gry w WTA Finals zagwarantowały sobie dwie zawodniczki: najpierw Aryna Sabalenka, a po niej Iga Świątek. Do punktacji zaliczają się obowiązkowo wszystkie Wielkie Szlemy, trzy turnieje WTA 1000 Mandatory (Indian Wells, Miami, Madryt), dwa najlepsze WTA 1000 poza nimi, a także sześć innych imprez z kalendarza organizacji. Aby znaleźć się wśród ośmiu najlepszych tenisistek, trzeba zapewne będzie zgromadzić około czterech tysięcy punktów. Sabalenka dziś ma ich już 7690 (i wciąż gra w US Open), Świątek 6905, a trzecia Jelena Rybakina - 5476. Nocne wyniki w US Open sprawiły, że linia zapewniająca miejsce w WTA Finals obniżyła się do poziomu 5420 punktów, Kazaszka jest już więc nad nią. Mimo, że akurat w Nowym Jorku spisała się słabo, przegrała już w trzeciej rundzie z Rumunką Soraną Cirsteą. Na dobrą sprawę niemal pewne występu w Cancun, jeśli rzeczywiście zmagania odbędą się w tym meksykańskim kurorcie, są też Jessica Pegula i Coco Gauff, obie mają ponad 4,4 tys. punktów. Kolejne pozycje zajmują Czeszki: Markéta Vondroušová i Karolína Muchová, ściga je Ons Jabeur. Choć Tunezyjka, zaskoczona kiepskimi ostatnio wynikami, rozważa dłuższą przerwę. Sytuację w ósemce mógłby skomplikować awans do finału Madison Keys, dziś dziewiątej w tym rankingu. Sabalenka najlepszą zawodniczką w 2023 roku? Coraz więcej na to wskazuje. Spora przewaga W WTA Finals rywalizacja może, choć nie musi, toczyć się też o pierwszą pozycję w rankingu WTA na koniec sezonu. Wszystko zależy od tego, jaką przewagę Aryna Sabalenka będzie miała nad Igą Świątek. Dziś, w rankingu Race, obejmującym tylko tegoroczne występy, to 785 punktów na korzyść Białorusinki, ale jeśli nowa liderka listy WTA znajdzie się w finale, a tym bardziej - jeśli wygra całe zmagania w Nowym Jorku - może to być nawet ponad 2000 punktów na jej korzyść. Dystans na dobrą sprawę nie do odrobienia, bo Polce, w przypadku sukcesów w Guadalajarze, Tokio czy zapewne Pekinie, nie będą naliczać się wszystkie punkty. Zagrała w większej liczbie turniejów w tym roku, nie ma już wolnych "okienek". Lepsze wyniki zastępują więc te słabsze. Sabalenka jest przede wszystkim lepsza w Wielkich Szlemach - w każdym była co najmniej w półfinale, wywalczyła w nich już do dziś 4340 punktów. Świątek zaś - "tylko" 2910. Tu właśnie zawodniczka urodzona w Mińsku zbudowała swoją przewagę. Szansę na obronę trofeum praktycznie straciła już ubiegłoroczna triumfatorka - Caroline Garcia. Francuzka w WTA Race jest dopiero na 25. pozycji, ma za sobą bardzo słaby sezon. A w Cancun zwyciężczyni wywalczy aż 1500 punktów - pod warunkiem, że wygra wszystkie pojedynki w fazie grupowej.