Turniej w Paryżu będzie najważniejszym momentem trwającego dwa miesiące okresu zmagań na kortach ziemnych. Zacznie się grami eliminacyjnymi już za trzy tygodnie - 20 maja. Główne drabinki ruszą sześć dni później, finały odbędą się 8 i 9 czerwca. A choć najlepsze tenisistki i tenisiści świata wciąż rywalizują w Madrycie, a przed nimi jeszcze dwa tygodnie w Rzymie, to niektóre zagadki związane z grą we French Open zostały już rozwiązane. Osiem dni temu minął bowiem termin zgłoszeń do głównej fazy zawodów - decydował ranking z 22 kwietnia. Już wtedy było jasne, że w singlu będziemy mieli w Paryżu czworo polskich przedstawicieli: Huberta Hurkacza wśród panów oraz Igę Świątek, Magdę Linette i Magdalenę Fręch wśród pań. Zwłaszcza na raszyniankę można stawiać w ciemno - wygrała w stolicy Francji trzy z czterech ostatnich edycji tego turnieju, słusznie jest nazywana w świecie tenisa "królową Paryża". W tym roku zabraknie zaś jej finałowej rywalki z zeszłej edycji - kontuzjowanej wciąż Karoliny Muchovej. Nawet kwalifikantki sporo zarobią. Gra w Wielkim Szlemie to spore wyróżnienie, nie tylko sportowe W poniedziałek 29 kwietnia minął za to termin zgłoszeń do eliminacji tego wielkoszlemowego turnieju. Trzeba w nich przejść aż trzy etapy, by zagrać w głównej drabince. By wygrać tytuł - pokonać... dziesięć rywalek. To ekstremalnie trudne, ale przecież taką drogą przebyła w 2021 roku Emma Raducanu - wtedy 150. zawodniczka na światowej liście. I wygrała dziesięć meczów, wszystkie bez straty seta. A jeśli nie uda się przejść eliminacji? Wtedy zostaje... solidna nagroda finansowa, nawet za odpadnięcie w pierwszej rundzie. W tym roku będzie ona wynosiła 20 tys. euro, czyli o 1/4 więcej niż jedenaście miesięcy temu. Dla porównania - Magda Linette dostała mniej, bo nieco ponad 18 tys. euro, za grę w finale turnieju w Rouen. Jedna Polka pewna gry w eliminacjach, druga - nie dała rady. Jest też i Emma Raducanu O występ w kwalifikacjach Rolanda Garrosa starały się dwie Polki: Katarzyna Kawa i Maja Chwalińska. Ta pierwsza była już tego pewna od dłuższego czasu, zimą wskoczyła do grona dwustu najlepszych zawodniczek świata, zagrała też w Melbourne. Chwalińska zaś rok temu korzystała w stolicy Francji z zamrożonego rankingu, dotarła wówczas do drugiej rundy eliminacji, tam nie sprostała Marii Timofiejewej. Ta sztuka 23-letniej zawodniczce z Bielska-Białej tym razem się nie udała, jest w trzeciej setce światowej listy, ale na grę w Paryżu to jednak za mało. Lista zgłoszeń zamknęła się tym razem na 221. pozycji, którą zajmuje... Raducanu. Brytyjka wróciła do gry po wielomiesięcznej przerwie, niedawno stoczyła w Stuttgarcie zacięty bój z Igą Świątek, ale w rankingu WTA wciąż jest daleko. Do kwalifikacji, co jest sporym zaskoczeniem, zgłoszona jest też Alize Cornet, która już zapowiedziała, że Roland Garros będzie jej ostatnim turniejem w karierze. Spodziewano się, że w tej sytuacji doświadczona tenisistka dostanie "dziką kartę" do głównych zmagań. Na liście jest też oczywiście Katarzyna Kawa, jako 182. tenisistka światowej listy. A w momencie zgłoszeń była tuż przed Robin Montgomery, która rewelacyjnie spisywała się w Madrycie, pokonała m.in. Katie Boulter i była bliska ogrania Aryny Sabelnki. Chwalińska zaś, jeśli chce wrócić do eliminacji Wielkiego Szlema, musi poprawić się o około 60 pozycji. Teoretycznie wystarczyłoby do tego wygranie zawodów ITF W100 w Wiesbaden, w których wczoraj pomyślnie przeszła kwalifikacje.