Mecz Marty Kostiuk z Anastazją Potapową miał wyłonić ostatnią ćwierćfinalistkę Mutua Madrid Open. Dla tenisistek z Ukrainy mecze z zawodniczkami z Rosji są "złem koniecznym" - muszą grać, choć Kostiuk, Elina Switolina czy Dajana Jastremska podkreślały, że zawodniczek z tego kraju w rywalizacji być nie powinno. Nie witają się z nimi, nie dziękują sobie przy siatce. Kostiuk po swoim wtorkowym starciu z Potapową nawet na rywalkę nie spojrzała. Podziękowała polskiej arbiter Marcie Mrozińskiej, zostawiła rakietę na ławce i zaczęła fetować swój sukces. A miała z czego się cieszyć, bo w innych tegorocznych dwutygodniowych turniejach WTA 1000 odpadała właśnie w czwartej rundzie. A tu na dodatek awansowała kosztem Rosjanki, na które ma ostatnio patent. W tym roku grała w Miami z Anną Blinkową, w Madrycie pokonała w niedzielę Weronikę Kudiermietową. W rankingu WTA znów awansowała o kilka pozycji, teraz wirtualnie pozostaje 27. I tym samym praktycznie zapewniła sobie rozstawienie w Roland Garros, bo w Rzymie nie musi już niczego bronić. Rok temu od razu uległa bowiem Naomi Osace. WTA Madryt. Marta Kostiuk kontra Anastazja Potapowa. Potyczka Ukrainki z Rosjanką na Arantxa Sanchez Stadium Kostiuk debiutowała w Madrycie jako 15-latka, ale ze stolicy Hiszpanii nie miała dotąd dobrych wspomnień. W głównej drabince wygrała do tego roku jedno z sześciu spotkań, długo musiała więc czekać na przełamanie. I ono nastąpiło, choć ścieżki łatwej nie miała. Trudno bowiem taką nazwać pierwszy mecz z Emmą Raducanu. Poradziła sobie jedna z mistrzynią US Open z 2021, później ograła starszą z sióstr Kudiermietowych. Potapowa z kolei nie była w Madrycie rozstawiona, wyeliminowała już m.in. Qinwen Zheng, choć i wygrane spotkania z Ashlyn Krueger i Sofią Kenin też mają swoją wartość. Rosjanka nie miała jednak we wtorek za wiele do powiedzenia na korcie była po prostu zawodniczką gorszą. Nie wytrzymywała dłuższych wymian, gdy Ukrainka zaczynała rotować uderzeniami. Kostiuk grała bardzo głęboko, mocno. I efekty było widać na tablicy wyników. Szybko bowiem przełamała Potapową, za chwilę podwyższyła na 2:0. Rosjanka miała szansę na odrobienie straty tylko w czwartym gemie. A tak to dość łatwo wygrywały swoje serwisy, zbliżając się do końca seta. I gdy Rosjanka nie miała już nic do stracenia, zaczęła bardziej ryzykować. Została skarcona, drugi break oznaczał koniec seta - było 3:6. Być może to spotkanie potrwałoby mniej więcej 65 minut, bo po równej godzinie Kostiuk prowadziła 4:0 i serwowała przy równowadze. Ruszyła do piłki, która zahaczyła o taśmę, poślizgnęła się na mączce i upadła. Wyglądało to dość niebezpiecznie, z jednej strony wygięła staw skokowy, z drugiej: upadła na kolano i nadgarstek. Krzyknęła, nie wstawała, po chwili pojawiła się przy niej Marta Mrozińska. A Potapowa podeszła do siatki. Dziesiąty triumf z rzędu, zaczęło się od problemów z Polką. Przełom w Madrycie Przerwa trwała kilka minut, Ukrainka dostała opatrunek na dłoń i nogę. Przegrała tego gema, a później jeszcze jednego. Potapowa nie dostała już jednak kolejnych szans, mimo że maksymalnie ryzykowała. Przegrała 3:6, 2:6. Kostiuk zagra w środę o półfinał z Aryną Sabalenką, nie przed godz. 20. Dwa lata temu w Paryżu i trzy lata temu w Dubaju lepsza była Białorusinka, dość wyraźnie. Podopieczna Marty Zaniewskiej przywiozła jednak do Hiszpanii dobrą formę, być może to przełamanie w starciach z liderką rankingu przyjdzie właśnie teraz.