Nie będzie hitu z Mirrą Andriejewą. Mistrzyni US Open znów pod opieką lekarza. To koniec
Ostatni w tym roku turniej rangi WTA 1000 zakończył się w niedzielę w Wuhanie, ale nie wyłonił jeszcze wszystkich uczestniczek kończącego sezon WTA Finals - zostały dwa wolne miejsca i trzy chętne tenisistki. O swój pierwszy taki finał walczy m.in. Mirra Andriejewa, "jedynka" w zawodach w Ningbo. Wszystko wskazywało, że już w drugiej rundzie 18-letnią Rosjankę czekać będzie wielkie wyzwanie i starcie z byłą mistrzynią US Open - Emmą Raducanu. Tym razem do niego jednak nie dojdzie.

Mirra Andriejewa, Jasmine Paolini i Jelena Rybakina - dwie z tych trzech świetnych tenisistek uzyskają za niespełna dwa tygodnie prawo do gry w WTA Finals w Rijadzie i ponad pięć milionów dolarów głównej nagrody.
Najbliżej powodzenia jest Rosjanka - być może zapewni już sobie kwalifikację w Ningbo, jeśli wygra całe zawody. A może i wcześniej, to zależy zwłaszcza od wyników Rybakiny. W tym chińskim mieście Rosjanka znalazła się w górnej części drabinki, jej dwie najgroźniejsze rywalki - w dolnej. Przy czym to właśnie Andriejewa, tak się wydawało, będzie miała trudniejszą drogą do ewentualnego półfinału. Czyli najpierw mecz z Emmą Raducanu, później z Karoliną Muchovą. I ta pierwsza opcja już nie jest aktualna.
Wszystko za sprawą brytyjskiej mistrzyni US Open.
WTA Ningbo. Problemy zdrowotne Emmy Raducanu. Koszmar powtórzył się po tygodniu
Raducanu mierzyła się w pierwszej WTA 500 w Ningbo z Chinką Lin Zhu - zawodniczką z miejsca 219. w rankingu WTA, mającą w ostatnich miesiącach olbrzymie problemy zdrowotne. Wróciła po półrocznej przerwie w Australian Open, zagrała jeszcze w Singapurze. I tam skreczowała w starciu z Mayą Joint, wypadła z gry na kolejne dwa miesiące. Przebłysk, że wreszcie jest trochę lepiej, nastąpił w Montrealu, dotarła tam do czwartej rundy, ograła m.in. Jekaterinę Aleksandrową. Ostatnio było już "w kratkę" - lepiej w zawodach ITF, gorzej w tych w ramach WTA.
Raducanu z zawodniczkami tej klasy zwykle nie zawodziła. Jeśli już przegrywała, to z rywalkami z czołówki. I coraz częściej po zaciętych bojach.

Teraz była mistrzyni US Open też zaczęła mecz od mocnego uderzenia - po kilkunastu minutach było już 3:0. A już w kolejnym swoim gemie serwisowym popełniła dwa podwójne błędy z rzędu i go oddała. Chinka wyrównała na 3:3, po czym kolejną serię zanotowała Raducanu, to ona wygrała seta 6:3.
A później zaczęły się jej problemy, jak tydzień temu w starciu z Ann Li. Wtedy prosiła o pomoc medyczną, źle się czuła w upale. W Ningbo takich temperatur nie było, ale po siódmym gemie, też poprosiła o pomoc medyczną. Zbadano jej ciśnienie, wróciła do gry, za moment wyrównała na 4:4. Brakowało więc jeszcze dwóch gemów do wygrania całego meczu.
Tyle że Brytyjka była już cieniem samej siebie z początku meczu. Przegrała dwa kolejne gemy, a trzeciego seta: 1:6. Znów w akcji byli medycy, tym razem z powodu problemów z plecami.
W Seulu Raducanu miała dwie piłki meczowe w starciu z Barborą Krejcikovą w tie-breaku drugiego seta, nie wykorzystała ich. Trzecią partię przegrała 1:6. W meczu z Jessicą Pegulą w Pekinie miała aż trzy meczbole w tie-breaku drugiego seta, ostatnią partię przegrała 0:6. Dziś historia się powtórzyła, choć bez tych meczboli.
A Andriejewa pewnie się nie martwiła - z Lin Zhu gładko wygrała w Pekinie 6:2, 6:2. Teraz dojdzie do rewanżu.














