Nick Kyrgios to postać doskonale znana fanom tenisa. Australijczyk bowiem jest osobą, którą trudno przeoczyć na korcie - i to nie tylko ze względu na kwestie czysto sportowe. 28-latek bowiem uważany jest za jeden z największych zmarnowanych talentów - nigdy bowiem nie poświęcał się od bowiem całkowicie swojej karierze, a kiedy już decydował się na wejście na kort, wzbudzał spore kontrowersje swoim niezbyt sportowym zachowaniem. Wielokrotnie zdarzało się bowiem, że wdawał się on w bójki słowne z kibicami i sędziami. Choć Australijczyk ma swoich fanów i przeciwników, mało kto jeszcze jakiś czas temu zdawał sobie sprawę z tego, że mocno kontrowersyjne zachowania na korcie 28-latka są dla niego jedynym sposobem na wyładowanie emocji, buzujących w nim od środka. W przeszłości gwiazdor starał się tłumić w sobie wszystkie złe myśli, jednak skończyło się to tym, że Kyrgios zachorował na depresję i zaczął nadużywać substancji psychoaktywnych. To już naprawdę koniec. Finalista Wimbledonu usunięty z rankingu ATP Rozdzierające serce wyznanie Nicka Kyrgiosa. "Piłem każdego wieczoru, samookaleczając się" Do tej pory Nick Kyrgios niewiele mówił o problemach, z którymi wówczas przyszło mu się zmierzyć. Na ten temat otworzył się nieco przed kamerami Netflixa w ramach dokumentu "Break Point". Wtedy jednak 28-latek sporo informacji zostawił dla siebie. Podzielił się nimi dopiero teraz, kiedy Piers Morgan zaprosił go na wywiad. W rozmowie z brytyjskim dziennikarzem australijski gwiazdor zdecydował się na rozdzierające serce wyznanie i wyjawił, że gdy przyszło mu się zmierzyć z własnymi demonami, pomocną dłoń wyciągnął do niego... Andy Murray. 28-latek wyjawił, że podczas jednej z sesji treningowych Andy Murray zauważył rany po samookaleczeniach na jego ciele i zaalarmował swojego menedżera, Johna Morrisa. Australijczyk opowiedział Piersowi Morganowi o najtrudniejszym okresie w jego życiu. Bywały bowiem momenty, w których Kyrgios planował nawet... odebrać sobie życie. "Wygrywałem turnieje podczas profesjonalnego tournee, pijąc każdego wieczoru, samookaleczając się, przypalając rzeczy na ramieniu i raniąc się dla zabawy. Stało się to uzależnieniem od bólu. Nienawidziłem siebie. Nienawidziłem budzić się i być Nickiem Kyrgiosem" - wyznał. Obecnie 28-latek współpracuje z terapeutami i nie boi się już mówić głośno o swoich problemach. Co więcej, cieszy się on, że może dać przykład innym osobom, które znajdują się w podobnej sytuacji. "Jestem niemal latarnią morską dla ludzi zmagających się z problemami. Kiedy czują, że są przytłoczeni i zmierzają w stronę picia, narkotyków i tym podobnych, otwierają się i czują, że mogą się ze mną skontaktować. (...) To była najpotężniejsza rzecz w mojej karierze; ludzie przychodzą do mnie teraz z autentycznymi problemami. Wysyłają mi zdjęcia na mój Instagram, bezpośrednie wiadomości, mówiąc, że wyrządzają sobie krzywdę i autentycznie chcą popełnić samobójstwo. Prowadzę rozmowy z tymi ludźmi. To naprawdę robi różnicę". Hubert Hurkacz i Craig Boynton z nagrodą? Wkrótce się dowiemy