Aryna Sabalenka po porażce z Igą Świątek w finale turnieju WTA 1000 w Madrycie długo nie rozpaczała nad wynikiem, tylko przystąpiła do kolejnych rozgrywek. Reprezentantka Białorusi w swoim pierwszym meczu w Rzymie wyeliminowała z gry Amerykankę Katie Volynets, a później kolejno ograła dwie Ukrainki - Dajanę Jastremśką i Elinę Switolinę. W ćwierćfinale gwiazdę tenisa czekał pojedynek z Jeleną Ostapenko. 26-latka bez większych problemów pokonała "zmorę" Świątek w dwóch setach 6:2, 6:4, a następnie pogrzebała marzenia Amerykanki Danielle Collins o awansie do finału turnieju we Włoszech. Po meczu z 30-latką pochodzącą ze Stanów Zjednoczonych druga rakieta świata otworzyła się przed mediami i wyznała trudną prawdę. Gauff przyznała po meczu ze Świątek. To sądzi o Polce, szpilka w Sabalenkę? Aryna Sabalenka szczera do bólu. Chciała już powiedzieć "dość" Białorusinka ostatnio żaliła się na zdrowie. Wyznała, że dopadła ją choroba i nie mogła wstać z łóżka. Problemy pojawiły się w starciu z Ukrainką - Eliną Switoliną. Przy stanie 1:1 w setach wiceliderka światowego rankingu WTA poprosiła o pomoc medyczną i mimo że wyraźnie zmagała się z bólem pleców, potrafiła odnieść zwycięstwo na korcie. Jak widać, 26-latka przezwyciężyła trudności, bowiem w decydującej batalii zmierzy się z raszynianką. Jej występ nie był jednak taki pewny, bowiem jak sama przyznała, chciała wycofać się z gry na etapie 1/8 finału. "To był mój wielki triumf (ze Switoliną - przyp.red.) Zmagałam się z bólem z powodu kontuzji pleców. Byłam bardzo dumna, że mogłam zakończyć ten mecz zwycięstwem. To była walka na wysokim poziomie. Ten mecz dał mi dużo pewności siebie, sprawił, że zobaczyłam, że mój poziom jest taki, że mogę pokonać każdą trudność. Jedynym problemem, jaki miałam przed sobą, były moje plecy. Bardzo się cieszę, że dotarłam do finału" - wyznała zawodniczka na konferencji prasowej. Choć 26-latka koncentruje się na finałowym spotkaniu z Igą Świątek, myślami jest już we Francji, gdzie niebawem rozpocznie się kolejny prestiżowy turniej w tym sezonie - Roland Garros. "Jeśli coś by się stało podczas meczu, wycofałabym się, to na pewno, bo Paryż jest tuż za rogiem. Mam nadzieję, że nic się już nie stanie, staram się być pozytywna. To była bardzo szalona kontuzja. Myślałam, że mój koniec w Rzymie nadszedł, ale wykonaliśmy świetną robotę regeneracyjną, doceniam pomoc fizjoterapeutów, oni rozwiązali problem" - zaznaczyła 26-latka. Świątek z kolejnym rekordem, Polka przechodzi samą siebie. Nigdy nie było lepiej