W sobotę para Fyrstenberg-Matkowski zdobyła dziewiąty tytuł w cyklu ATP Tour, ale pierwszy na trawie. - Jeszcze tydzień temu, gdybym od kogoś usłyszał, że wygramy z Marcinem turniej na trawie, skierowałbym go do lekarza specjalisty. Przyjechaliśmy do Eastbourne, żeby po prostu ograć się na nawierzchni, która zawsze sprawiała nam największe problemy, a tu proszę zwycięstwo - powiedział Fyrstenberg. - A jednak, wygraliśmy turniej, bo byliśmy lepsi, a właściwie najlepsi, choć ktoś może mnie za to posądzić o brak skromności. No ale przecież w półfinale niewiele brakło, żebyśmy się pożegnali z turniejem, ale obroniliśmy meczbole i wyszliśmy na swoje, a to bardzo nas podbudowało przed finałem. W nim pomógł nam serwis i ponad 80 procent skuteczności podania w pierwszym secie. To wymarzona statystyka na Wimbledon, więc może uda nam się podtrzymać taki poziom gry - dodał Fyrstenberg. W finale turnieju w Eastbourne Polacy pokonali 6:4, 6:4 Amerykanina Travisa Parrotta i Słowaka Filipa Polaska, a w pierwszej rundzie wyeliminowali w dwóch setach najwyżej rozstawionych: Czecha Lukasa Dlouhego i Leandera Paesa z Indii. - Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na świętowanie, no poza zimnym piwem wieczorem, bo musieliśmy jechać od razu na Wimbledon. Organizatorzy turnieju zapewnili nam transport samochodem do Londynu, więc przemieściliśmy się tam bardzo sprawnie. Teraz pozostają nam treningi i szlifowanie formy, choć muszę przyznać, że wimbledońska trawa trochę się różni od tej w Eastbourne - powiedział Fyrstenberg. - Nie mam jednak zamiaru narzekać, wszystko jest kwestią oswojenia się z nawierzchnią i odrobiny szczęścia. Mam nadzieję, że siłą rozpędu jakoś nam tu pójdzie i wygramy przynajmniej dwa, trzy mecze i muszę w tym miejscu podkreślić swoją skromność. Z Wielkiego Szlema najtrudniej nam przychodzi właśnie gra w Wimbledonie, więc do każdego debla, jaki stanie na naszej drodze odnosimy się z dużym respektem, choć nie ukrywam, że Eastbourne dodało nam trochę skrzydeł - dodał. Polski debel rozpocznie występ w trzecim w tym sezonie turnieju wielkoszlemowym od pojedynku z amerykańską parą: Eric Butorac i Scott Lipski. W przygotowaniach do startu w Wimbledonie Fyrstenbergowi i Matkowskiemu pomagał Brytyjczyk Nick Brown, pełniący funkcję koordynatora do spraw Pucharu Davisa z ramienia Polskiego Związku Tenisowego. W dniach 18-20 września reprezentacja Polski zmierzy się na wyjeździe z Brytyjczykami w spotkaniu barażowym o utrzymanie w Grupie Światowej I rywalizacji o Puchar Davisa. Chociaż angielscy tenisiści najlepiej czują się właśnie na trawie, to ze względu na dość kapryśną aurę w tym okresie mecz odbędzie się najprawdopodobniej na korcie twardym w hali. Oprócz Fyrstenberga i Matkowskiego w drabince deblistów w tegorocznym Wimbledonie znalazło się jeszcze jedno polskie nazwisko - Łukasza Kubota, którego partnerem będzie Austriak Oliver Marach. Para startująca z ósemką w pierwszej rundzie trafiła na Jonathana Erlicha z Izraela oraz Brytyjczyka Jamiego Murraya.