Mistrzyni wielkoszlemowego US Open w Kalifornii zagra dzięki "dzikiej karcie" i jest rozstawiona z 17. W pierwszej rundzie ma wolny los, natomiast w kolejnej zmierzy się ze zwyciężczynią spotkania pomiędzy Kolumbijką Marią Camilią Osorio Serrano a Białorusinką Aliaksandrą Sasnowicz. To będzie pierwszy mecz 18-letniej Brytyjki od czasu wygrania imprezy w Nowym Jorku. "To naprawdę miłe" - powiedziała Raducanu o gratulacjach, które otrzymuje."Wszystkie zawodniczki są bardzo przyjazne. Ja cały czas jestem nowa w tourze, tak więc jest to bardzo fajne. Nie mam jednak za wiele czasu na spotkania towarzyskie. Trenuję, zajmuję się własnymi sprawami, a potem schodzę z kortu" - dodała.Odkąd tenisistka została pierwszą kwalifikantką, która wygrała turniej Wielkiego Szlema, to miała również nie tylko sportowe zajęcia. Pojawiła się na gali Metropolitan Museum of Art, a także na premierze najnowszego filmu z Jamesem Bondem (najbardziej znany brytyjski agent). Emma Raducanu: To były przyjemne trzy tygodnie "To były bardzo przyjemne trzy tygodnie. Doświadczyłam kilku wspaniałych rzeczy, których prawdopodobnie nigdy wcześniej nie musiałabym robić" - powiedziała Raducanu, która do turnieju w Indian Wells przystępuje bez stałego trenera, po rozstaniu z Andrew Richardsonem.W Kalifornii będzie jej pomagał Jeremy Bates, który pracuje z Katie Boulter i jest trenerem w Lawn Tennis Association."Jeremy jest odpowiedzialny za żeński tenis w LTA, więc kiedy tu jest, to mi pomaga. W sprawie stałego trenera po prostu poczekam i znajdę odpowiednią osobę. Nie zamierzam się jednak spieszyć. Chcę mieć pewność, że podejmę właściwą decyzję. Szukam kogoś, z kim będziemy się dogadywać i kto popchnie mnie naprzód" - powiedziała 18-letnia Brytyjka. Pawo