Urodzona na Syberii, a trenująca na południu Francji Andriejewa wróciła do gry turniejowej po blisko miesięcznej przerwie. W US Open po raz pierwszy nie musiała się przebijać w Wielkim Szlemie przez kwalifikacje, ale już w drugiej rundzie wpadła na Coco Gauff, która akurat doszła do życiowej formy. Amerykanka dość łatwo pokonała wtedy młodszą o trzy lata rywalkę, Andriejewej nie udało się po występie w Nowym Jorku wskoczyć do TOP 50 rankingu WTA. Fachowcy nie mieli jednak wątpliwości, że wkrótce to nastąpi - i to raczej w tej bliższej przyszłości niż dalszej. Możliwe nawet, że już w Pekinie. I tak się właśnie stanie. Starcie dwóch pokoleń. Starsza z Rosjanek była w świetnej formie W stolicy Chin 16-latka musiała grać w kwalifikacjach, ale nie było to dla niej żadnym problemem. Kimberly Birrell i swoją rodaczką Annę Kalinską pokonała łatwo, bez straty seta. Podobnie jak w pierwszej rundzie rundzie rozstawioną z dziesiątką Barborę Krejčíkovą, oddała jej zaledwie cztery gemy. Dziś przeciwniczką Andriejewej była ta, którą Krejčíkova pokonała w pamiętnym finale Rolanda Garrosa w 2021 roku, czyli Anastazja Pawluczenkowa. 32-letnia Rosjanka, niespełna dwa lata temu 11. rakieta świata. Pawluczenkowa z bardzo dobrej strony zaprezentowała się w poprzednim tygodniu w Tokio, mogła być rywalką Igi Świątek w półfinale, ale Polka przegrała z Wieroniką Kudiermietową. Pawluczenkowa też nie dała rady rodaczce, choć stoczyła z nią blisko 3,5 godzinny bój. Jest więc w dobrej formie, a ponieważ w Pekinie zaszła daleko, dostała wolny los w pierwszej rundzie, w przeciwieństwie do np. Igi Świątek czy Aryny Sabalenki. Koncert Mirry Andriejewej. Atakowała każdy serwis rodaczki Młodsza z Rosjanek zaczęła imponująco - od razu w pierwszym gemie przełamała Pawluczenkową, nie dała rodaczce wygrać ani jednego punktu. Andriejewa świetnie serwowała, dopiero w ostatnim gemie pierwszego seta Pawluczenkowa była w stanie nawiązać tu walkę. Nie miało to już większego znaczenia, bo przegrywała już 1:5, później 2:5. 16-latka od razu atakowała returnem serwis rywalki, w swoim podaniu też świetnie trafiała. Popisała się rzadkim osiągnięciem - miała sto procent skuteczności w tej partii po drugim podaniu, gdy - w teorii - mniej się ryzykuje. Drugi set był zresztą bliźniaczo podobny do pierwszego - może z tą różnicą, że Pawluczenkowa nie dała się przełamać na dzień dobry. Co z tego, skoro kolejnych sześć gemów padło łupem młodszej z Rosjanek, która na wygranie meczu potrzebowała zaledwie 64 minuty. Odniosła kolejne imponujące zwycięstwo i może być już pewna, że w poniedziałkowym notowaniu rankingu WTA po raz pierwszy znajdzie się w TOP 50. W wirtualnym rankingu jest 49., wyprzedzić może ją jeszcze tylko Linda Fruhvirtová, o ile we wtorek wieczorem nie odpadnie w starciu z Marią Sakkari. Kolejne gwiazdy na drodze 16-latki z Krasnojarska. Czy weszła już na ich poziom? W jakiej formie jest Mirra Andriejewa i czy stać ją na równą grę z zawodniczkami ze ścisłego topu, powinny pokazać najbliższe dni. W walce o ćwierćfinał zmierzy się z Jeleną Rybakiną, a później ewentualna druga do triumfu w Pekinie może wyglądać tak: w ćwiercfinale Jessica Pegula, w półfinale Aryna Sabalenka, w finale - Iga Świątek.