Gauff i Wozniacki (lub Woźniacka, bo sama zawodniczka wielokrotnie powtarzała, że chciałaby, aby polskie media pisały jej nazwisko w polskiej wersji) nigdy dotąd nie miały okazji się spotkać na korcie. Gdy Karolina po raz pierwszy dotarła do finału turnieju wielkoszlemowego, "Coco" miała... niespełna 5 lat. Z kolei gdy Gauff zaczęła przebojem szukać swojego miejsca w światowej czołówce, Dunka polskiego pochodzenia była już na tenisowej emeryturze. Dwa miesiące temu Woźniacka ogłosiła jednak powrót na kort po trzyletniej przerwie, dzięki czemu mecz tenisistek z dwóch różnych sportowych pokoleń okazał się możliwy. Faworytką była Gauff (choć mimo wszystko nie stuprocentową), w poprzednim meczu z Elise Mertens potrafiąca wygrać seta do zera, ale już pierwsze piłki pokazały, że czeka ją znacznie trudniejsze zadanie niż mogli oczekiwać kibice na Arthur Ashe Stadium. Amerykanka miała swój serwis i od razu w inauguracyjnym gemie została przełamana. Woźniacka wygrała następnie gema przy własnym podaniu i po kilkunastu minutach było 2:0. W Nowym Jorku robiło się więc ciekawie, ale Gauff szybko wróciła do gry. "Coco" nie tylko nie straciła kolejnego serwisu, ale następnie wygrała także gem przy podaniu Dunki. I było 2:2. Od tej pory przewaga Gauff była już wyraźna. Nie każdy gem był jednostronny, zdarzało się, że panie grały na równym poziomie. Ciekawych pomysłów po stronie Woźniackiej nie brakowało, ale jej zagrania często były jednak za słabe lub nie dość precyzyjne, co raz po raz było bezlitośnie wykorzystywane przez Amerykankę. Przy 4:3 dla Gauff serwowała Dunka, ale mimo własnego podania nie wygrała choćby piłki. Coraz bardziej rozpędzona Gauff szybko skończyła seta. Od 0:2 do 6:3 wygrała sześć z siedmiu kolejnych gemów. Polska tenisistka skradła show. Zaczęło się od niewinnego pytania Powrót Woźniackiej w drugim secie O ile pierwszy set potrwał tylko nieco ponad 40 minut, o tyle bardziej zacięta okazała się druga partia. Zaczęło się znowu od prowadzenia Woźniackiej, tym razem z własnego podania, ale następnie panie kontynuowały wygrywanie kolejnych gemów przy swoim serwisie, najczęściej długich, kończonych po grze na przewagi. Do 4:3 dla Dunki przełamań nie było, jednak przy podaniu Gauff jej rywalka doprowadziła do 40:15 dla siebie. Woźniacka wykorzystała już pierwszy break-point i mecz znowu nabrał rumieńców. Dunka nie zmarnowała szansy na doprowadzenie do remisu w meczu, w czym pomogła jej "Coco". W ostatnim gemie drugiego seta Amerykanka seryjnie uderzała piłki w siatkę, zirytowana tym, że wypuściła szansę na skończenie meczu w dwóch setach. Woźniacka grała tymczasem spokojnie, jakby czekając na kolejne błędy nastoletniej rywalki, które następowały jeden po drugim. Po 90 minutach spotkania był już więc remis 1:1. Dominacja Gauff w trzecim secie Finałowa partia zaczęła się od serwisu Gauff, jednak jej słynna rywalka wykorzystała drugi break-point i mogło się wydawać, że zacznie iść za ciosem. Amerykanka błyskawicznie odpowiedziała jednak swoim przełamaniem, a potem wygrywała dwa kolejne gemy, w tym przy podaniu Dunki. Przy 3:1 dla Gauff miały miejsce chyba najważniejsze piłki meczu. Woźniacka stanęła przed szansą na odrobienie straty, bo znów miała break-point. 33-latka nie wykorzystała jednak szansy, po chwili było 40:40, następnie przewaga znalazła się po stronie Gauff, a ta nie zmarnowała okazji i doprowadziła do 4:1. W tym momencie szanse Dunki były już niewielkie. Miała wprawdzie swój serwis, Gauff nie ustrzegała się błędów i posłała dwie kolejne piłki na aut, ale i tak nie wystarczyło to do wygrania już jakiegokolwiek kolejnego gema. Amerykanka na dobre rozwinęła skrzydła i wygrała cały mecz 6:3, 3:6, 6:1. Cori "Coco" Gauff drugi rok z rzędu zagra w ćwierćfinale US Open. Przylecieli do Nowego Jorku aby wspierać swojego idola. Wywołali poruszenie