- Cel minimum na ten sezon udało nam się zrealizować - jesteśmy w ósemce najlepszych drużyn w Europie, z tego jesteśmy dumni. Finalnie zajęliśmy siódme miejsce na kontynencie. Oczywiście nie przyjechaliśmy na turniej finałowy na Korsykę jedynie po doświadczenie, a po to by wygrywać i rywalizować z najlepszymi - powiedział nam trener Adam Molenda. Zapowiadając w zeszłym tygodniu turniej mistrzowski pisaliśmy o ogromnym znaczeniu pierwszego meczu grupowego z drużyną Rumunii, która była sporą niewiadomą. Niestety to rywalki okazały się górą, wygrywając dwie gry singlowe i debel - łącznie 3-0. Drużyna Rumunii była niewiadomą, a okazała się bardzo mocna. Wygrała "polską" grupę eliminacyjną w finale mistrzostw Europy nieznacznie ulegając Słowacji. - Rywalki miały w swych szeregach Andreę Olariu, która nie przegrała żadnego meczu w turnieju, świetny występ tej tenisistki. Naszym zawodniczkom zabrakło aklimatyzacji, graliśmy przy wysokiej temperaturze na dużej wysokości, piłki przynajmniej początkowo zachowywały się inaczej niż zwykle, ciężko nam było znaleźć właściwy rytm. Nauczka na przyszłość, by przylecieć na drugi koniec kontynentu ze dwa dni wcześniej - mówi Adam Molenda. Trochę jak w turniejach piłkarskich w XXI wieku, porażka w meczu otwarcia postawiła drużynę Polski pod ścianą - drugi mecz był już "o wszystko". Rywalki były najmocniejsze z możliwych - to faworyzowana drużyna Niemiec. - Przegrana na otwarcie z Rumunią ustawiła nas w niekorzystnej sytuacji w tym turnieju. Z faworyzowanymi Niemkami było już o niebo lepiej, każdy mecz na styku. Maja Schweika prowadziła 5:3 z Idą Wobker, niestety nie udało się tego meczu zamknąć. Świetnie zagrała Antonina Snochowska. Ostatecznie przegrywamy 0-3, ale na pewno wstydu nie było, a wyrównana walka w każdym ze spotkań, w deblu zdecydował super tie-break. Tak samo w grze podwójnej z Chorwacją, z tym że tym razem my okazaliśmy się lepsi w tym elemencie gry, niestety przegrywając dwa wcześniejsze single. W efekcie porażka 1-2 z drużyną z Bałkanów, na pewno rywal był do pokonania i w zasięgu, szkoda tego meczu - przyznaje polski trener. Reprezentacja Polski do lat 12 w tenisie siódma w Europie W niedzielę na zamknięcie turnieju Polki zagrały z Włoszkami, wreszcie odniosły wygraną 2-1 i zajęły siódme miejsce w mistrzostwach Europy. - Dziewczyny stanęły na wysokości zadania. Antonina Snochowska zagrała świetny mecz - wygrała 7:6, 7:6, gdzie w każdym z setów przegrywała, by ostatecznie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Motywowałem ją mówiąc: "Tosia zobacz, jak jest gorąco, czy ty na pewno chcesz grać trzeciego seta?" Nie chciała - z uśmiechem opowiada trenera Molenda. Ostatecznie reprezentacja Polski do lat 12 zajęła siódme miejsce w ośmiozespołowej stawce w turnieju finałowym mistrzostw Europy. Czy mogło być lepiej? - Jak mówiłem na wstępie - cel minimum został osiągnięty. Wszystkie mecze, może poza pierwszym były bardzo wyrównane. Zobaczyliśmy, że nie dzieli nas przepaść od najlepszych w Europie. Na pewno rywalizacja z najlepszymi możliwie rywalkami zaprocentuje wcześniej czy później. Jesteśmy zadowoleni, że uczestniczyliśmy w tak świetnym turnieju, w świetnej lokalizacji. Super przyjęcia na Korsyce, to już 29 turniej w tym samym miejscu. Nasze zawodniczki świetnie się zintegrowały z resztą ekip, wymieniono numery telefonów, profile Instagrama, zawarto przyjaźnie na lata - podsumował trener Adam Molenda, szkoleniowiec reprezentacji Polski do lat 12 w tenisie. Maciej Słomiński, Interia